Reklama

Agata Kołakowska: „Uwielbiam być mężczyzną!”

W księgarniach właśnie ukazała się kolejna, dziesiąta już powieść autorstwa Agaty Kołakowskiej. „Igraszki z losem” to przepiękna, liryczna opowieść o pokrętnych ścieżkach ludzkiego życia. Autorka opowiada swą historię w sposób niepozbawiony empatii i trafia prosto w serca czytelników. Głównym bohaterem tej kobiecej powieści jest… mężczyzna. Czy pisarce, jako kobiecie, trudniej było stworzyć męską postać? Czy sama kiedykolwiek prowadziła swoiste igraszki z losem? Jak wygląda dzień z życia pisarza?

Agato, przede wszystkim chciałabym Ci bardzo serdecznie pogratulować kolejnej, dziesiątej już książki. Jesteś osobą niezwykle systematyczną i od jakiegoś czasu proponujesz swoim czytelnikom minimum dwie książki rocznie. Ile czasu standardowo zajmuje Ci napisanie powieści?

Dziękuję. Aż trudno mi uwierzyć, że to już dziesiąta książka. Istotnie, staram się nie pozostawiać swoich czytelników zbyt długo bez nowej powieści. Zazwyczaj samo pisanie zajmuje mi pół roku. Jeśli książka wymaga szczególnego pogłębienia jakiegoś tematu, dochodzi do tego jeszcze czas zbierania niezbędnych informacji, który bywa różny.

Reklama

Na rynku właśnie ukazała się powieść "Igraszki z losem". Kiedy rozmawiałyśmy jeszcze przed rozpoczęciem wywiadu, zdradziłaś, że ta książka kosztowała Cię sporo pracy. Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl?

Bardzo chciałam, aby ta książka była sensualna, i zastanawiałam się, za pomocą jakich środków osiągnąć ten cel. Myślałam też bardzo dużo nad konstrukcją fabuły. Cała trudność tkwiła w tym, aby przedstawić życie trzech bohaterek i jednego bohatera męskiego, spleść to wszystko ze sobą tak, aby oddać głos każdej postaci, ale zbalansować opowieść na tyle, by historia nie była rozwlekła, miała swoją dynamikę, ładnie się ze sobą splatała i płynęła miękko. A w dodatku mówiła o czymś mądrym i chwytała za serce. Miałam nadzieję, że mi się to uda, i robiłam wszystko, aby tak się stało.

W przeciwieństwie do znakomitej większości polskich autorek powieści obyczajowych, Ty nie boisz się męskich postaci, wręcz na odwrót - głównym bohaterem Twojej najnowszej powieści jest mężczyzna. Zastanawiam się, czy kobiecie trudniej jest stworzyć wierny portret mężczyzny, czy może wprost przeciwnie?

Choć domyślam się, jak to zabrzmi: uwielbiam być facetem! Oczywiście tylko na moment, kiedy pracuję nad danym bohaterem. Kiedy pierwszy raz postanowiłam uczynić mężczyznę ważną postacią w książce, a było to przy "Niechcianej prawdzie", obawiałam się tego. Martwiłam się, czy wyjdzie mi to wiarygodnie. Jednakże myślę, że pomogła mi przy tym umiejętność wnikliwej obserwacji. Robiłam, co mogłam, by oddać męską naturę jak najwierniej. Od tamtej pory zawsze posiłkuję się też pomocą męża, który, jeśli trzeba, wprowadza pewne poprawki, np. w dialogi, gdy uzna, że: "mężczyźni tak nie mówią" J Myślę, że na pewno kobiecie jest w pewien sposób trudno stworzyć wierny portret mężczyzny, bo nimi nie jesteśmy. Pewnych rzeczy możemy się tylko domyślać, ale warto próbować, bo jest to fascynujące wyzwanie i przyznam, że także dość zabawne.

Motywem przewodnim Twojej powieści są, jak wskazuje sam tytuł, igraszki z losem. Twój bohater uwierzył, że może mieć wpływ na ludzkie życie i spełniać życzenia bliskich mu osób. Czy Ty kiedyś próbowałaś podjąć tak niebezpieczną grę z przeznaczeniem?

Jak oglądam się w przeszłość, to mogę wręcz stwierdzić, że kiedyś czułam się zobligowana do sprawowania pieczy nad życiem najbliższych mi osób i sprawiania, by było lepsze, łatwiejsze. Czułam się odpowiedzialna za wszystko i wszystkich. Nawet za odgadywanie czyichś potrzeb szybciej, niż ktoś sam je sobie uświadomił. Ale to była droga donikąd. W dodatku bardzo spalająca wewnętrznie. Całe szczęście wykonałam pracę nad sobą i teraz widzę już te kwestie we właściwych proporcjach. Każdy sam ponosi odpowiedzialność za swoje życie. Ja mogę czasem pomóc...

W "Igraszkach z losem" opisujesz losy trzech kobiet. Samotnej, poszukującej miłości Ady, znudzonej życiem Ireny i "perfekcyjnej pani domu" Mireli. Która z nich jest Ci najbliższa i dlaczego?

Myślę, że każda w jakiejś mierze, ale szczęśliwie żadna w całości. Ada jest marzycielką i pragnie dosięgnąć tego, co wydaje jej się, że da jej szczęście. W tej kwestii, w pewnym momencie życia, zapewne ją przypominałam. Czasem tkwi we mnie też obawa przed zmianami, tak jak u Ireny. I bywa, że zbyt wysoko stawiam sobie poprzeczkę, tak jak robi to Mirela. Myślę, że w każdej z tych bohaterek odnajdzie się niejedna kobieta.

Czy rzeczywiście jest tak, że kiedy wpadniesz w trans, nic innego się nie liczy? Pozwalasz dojść do głosu swoim bohaterom czy sztywno trzymasz się planu?

Przy pracy nad książką nie tworzę precyzyjnego planu, a tylko jego zarys. Reszta to już gra wyobraźni. Bywa, że zaplanuję coś dla danego bohatera, ale to się jakoś "nie pisze". Wtedy idziemy na kompromis :-) Staram się słuchać intuicji, ale też tworzę dość klarowny obraz psychologiczny postaci i mniej więcej wiem, do czego dany bohater mógłby się posunąć, a do czego nie.

Któryś z pisarzy powiedział kiedyś, że czuje się fatalnie, jeśli nie napisze dziennie od dziesięciu do piętnastu stron. A Ty? Piszesz codziennie? Wierzysz w istnienie kapryśnej towarzyszki weny?

Staram się pisać codziennie. Różnie z tym bywa, bo czasem utrudniają to inne obowiązki albo niezaplanowane wydarzenia. Na pewno czuję się lepiej, jeśli w danym dniu napiszę cokolwiek. Jestem osobą obowiązkową i jeśli coś sobie założę, lubię to wykonać. Na pewno nie liczę na wenę. Gdybym miała czekać na natchnienie spływające na mnie świetlistą łuną, najpewniej niczego bym nigdy nie napisała.

Jak poradzić sobie z kryzysem twórczym?

Na kryzys twórczy pomagają mi najlepiej dwie rzeczy. Odpuszczenie sobie na kilka dni; najlepiej zmienić też otoczenie i gdzieś wyjechać. Jeśli nie ma takiej możliwości, zawsze sprawdza się kąpiel w wannie. Kiedy wchodzę do niej bez pomysłu, prawie zawsze mam go w garści, kiedy z niej wychodzę. Cudowna moc dużej ilości piany :)

Czy mogłabyś opisać jeden dzień z życia pisarza? Otwierasz rano oczy, wstajesz i...?

Jeśli jest to dzień, który mogę w całości poświęcić pisaniu, to wstaję, myję się, jem śniadanie i piję kawę - bez niej nawet nie włączam komputera. Pracuję do trzynastej. Potem zabieram się do przygotowania obiadu. Po posiłku parzę sobie kolejną kawę i wracam do pisania. I tak do osiemnastej. Bardzo często słucham przy tym jakiejś kojącej muzyki, ale nigdy po polsku, bo słowa mnie rozpraszają. Myślę, że muzyka i kawa to u mnie niezbędniki, by w ogóle móc się skupić na pracy.

Komu poleciłabyś swoją nową powieść? Do kogo jest skierowana?

Wszystkim, którym choć raz zdarzyło się odczuwać niezadowolenie ze swojego życia, a przy okazji mają słabość do słodyczy.

 Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała Magdalena Majcher

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy