Reklama

Kobiety bez głosu - feministyczne książki w REBISIE

Milczenie jest złotem

Kobiety u władzy to niestety nie tak często spotykane zjawisko. Choć sytuacja kobiet poprawiła się względem tego co działo się jeszcze kilkadziesiąt lat temu, archetypem przywódcy wciąż jest mężczyzna. Wystarczy spojrzeć na władców, o których wszyscy uczyliśmy się w szkołach. Dzierżących władzę kobiet jest tak niewiele, że bez trudu można wymienić je wszystkie. W dodatku wiele z nich przeszło do naszej pamięci jako uwodzicielki, albo osoby o typowo męskich cechach.

Rola kobiet od starożytności do czasów współczesnych

Zdaniem Mary Beard, profesor filologii klasycznej i autorki książki "Kobiety i władza. Manifest", pejoratywny wizerunek kobiet można prześledzić do czasów antycznych. Już wtedy ukuty został obraz kobiety idealnej jako takiej, która jest posłuszna i milcząca. Penelopa, żona Odyseusza, jak przystało na dobrą kobietę, bez słowa znosiła swoje cierpienie i pod nieobecność męża była posłuszna synowi. Natomiast matka Elektry, Klitajmestra,  była żądna władzy, czyli posiadała cechy męskie. Musiała więc zostać ukarana. Zabił ją własny syn. Nieszczęśliwy los spotkał także nimfę Echo, której odebrano głos, ponieważ była zbyt gadatliwa.

Reklama

Kobiety, które odchodziły od ideału bierności i milczenia, uważane były za wybryki natury, aspirujące do przejęcia czegoś, czego oczywiście mieć nie mogą - ról męskich. W starożytnym Rzymie umiejętności oratorskie były bardzo cenione, lecz kobiety nie miały prawa zabierać głosu. Mogły mówić tylko jako ofiary bądź broniąc interesów swych domów lub innych kobiet. Absolutnie nie do pomyślenia było, by kobieta mogła wypowiedzieć się w imieniu mężczyzn, którzy rzecz jasna w jej imieniu mówili cały czas. Jeśli oczywiście pamiętali o jej istnieniu.

Mary Beard opowiada nie tylko o starożytnych początkach uciszania kobiet, lecz także o wydarzeniach, które rozgrywają się na dzisiejszej scenie politycznej. Walka o władzę pomiędzy Donaldem Trumpem a Hillary Clinton ujawniła niegasnącą niechęć wobec zajmowania przez kobiety najwyższych stanowisk. Popularne stało się przerabianie twarzy pani Clinton, by otaczały ją wężowe loki Meduzy. To skądinąd znany już motyw, bo zdaniem niektórych twarz Angeli Merkel także świetnie się w ten obraz wpasowuje. Opozycja Clinton poszła jednak o krok dalej. Nie tylko przerabiali samą głowę, ale też wykorzystali rzeźbę z brązu Celliniego. Nadawała się idealnie, bo wystarczyło twarz dzielnego Perseusza, zabójcy Meduzy, zamienić na wizerunek Trumpa, a w odciętą głowę z wężowymi lokami wkleić Hillary Clinton i już pojawiał się obraz krwawego triumfu. Najwyraźniej niektórzy takie przedstawienie uważali za bardzo zabawne i zupełnie niegorszące, weszło bowiem do użytku jako codzienna ozdoba - można kupić koszulki, kubki i torebki z tym obrazkiem. Warto przy tym zaznaczyć, że tak obraźliwych przedstawień Donalda Trumpa w powszechnym obiegu nie ma. Kryją się gdzieś w odmętach Internetu, ale widocznie naigrywanie się z kobiet spotyka się z większą akceptacją niż pokpiwanie z mężczyzn.

Ale dlaczego tak jest? Nie wynika to z anatomii naszych mózgów, dlatego Mary Beard twierdzi, że różnice w traktowaniu kobiet i mężczyzn wynikają z naszej historii, kultury i języka. W efekcie, jak to zgrabnie ujęła autorka manifestu, dla wielu wciąż "słabość ma płeć żeńską".

Czy kobiety myślą inaczej niż mężczyźni?

Nie tylko w starożytnej Grecji i Rzymie kobiety uważane były za naturalnie słabsze i mniej inteligentne niż mężczyźni. Koncepcja yin i yang także jest zgodna z tą ideą. Yin, czyli reprezentacji pierwiastka kobiecego, przypisywane są takie cechy jak bierność, słabość, poddanie i pustka.

Osoby ciche, posłuszne, bierne i niezdolne do obrony, to nie tylko obraz idealnej starożytnej kobiety. To także wizerunek osoby słabej. Po kimś takim nie będziemy spodziewać się zdecydowania, odwagi, zdolności do działania pod presją, czy błyskotliwego intelektu, których oczekujemy od naszych przywódców. Szczególnie zdolność do podejmowania trudnych decyzji wciąż uważana jest za coś, co wykracza poza możliwości kobiety.

Therese Huston, autorka innej wydanej przez REBIS książki "Jak kobiety podejmują decyzje" nie zgadza się z tym stereotypem. Jej zdaniem kobiety wcale nie są mniej zdecydowane, od mężczyzn odróżnia je tylko większa niechęć to podejmowania ryzyka.

To nie jest jedyne z popularnych, a zaraz krzywdzących przekonań. Często można spotkać się również z usilnym odbieraniem kobietom zdrowego rozsądku. Ponoć logiczne, analityczne myślenie ma być domeną mężczyzn, podczas gdy kobiety bazują na jakimś magicznym, bliżej niesprecyzowanym przeczuciu. Cóż, także ten mit obalają współczesne badania, których opis można znaleźć w "Jak kobiety podejmują decyzje". Wyniki owych badań wskazują na to, że kobiety wcale nie kierują się intuicją w większym stopniu, niż czynią to mężczyźni. Wręcz przeciwnie, według części wyników to mężczyźni częściej opierają się na przeczuciu. W pozostałych wynikach płeć nie różnicowała istotnie stylu podejmowania decyzji.

Jest natomiast prawdą, że kobiety mają wyższy poziom inteligencji emocjonalnej. Wynika to nie tylko z biologii, ale też z przyjmowanych ról społecznych oraz oczekiwań otoczenia. Biorąc pod uwagę często spotykany zespołowy system pracy, empatia wydaje się istotnym atutem.

Dlaczego potrzebna jest nowa definicja struktur władzy

Zarówno Mary Beard, jak i Therese Huston dostrzegają potrzebę wprowadzenia zmian w naszym postrzeganiu przywódców oraz w funkcjonowaniu struktur władzy. Autorka książki "Jak kobiety podejmują decyzje" w jednym z wywiadów powiedziała "potrzebujemy więcej kobiet, które będą podejmowały kluczowe decyzje. Nie tylko dlatego, że jest to lepsze dla kobiet. Potrzebujemy więcej kobiet, w procesie decyzyjnym, bo  będzie to miało pozytywny wpływ na same decyzje.".

Tylko jak kobiety mają podejmować decyzje, jeśli się ich nie słucha? Mary Beard spotyka się z masą negatywnych komentarzy na portalach społecznościowych. Niektóre są po prostu obrzydliwe, inne dotyczą jej domniemanego braku kompetencji. Wielu ludzi wciąż nie chce albo nie potrafi, postrzegać kobiet jako specjalistek w jakiejkolwiek dziedzinie (no, może z wyjątkiem sprzątania, kupowanie ubrań i wychowywania dzieci). Z kolei Therese Huston pisze o tym, że częściej podważane są decyzje kobiet niż mężczyzn, a jeśli nie da się określić kto najbardziej przyczynił się do jakiegoś sukcesu, zarówno kobiety, jak i mężczyźni zwykle przypisują zasługi mężczyźnie.

Obie autorki odnoszą się także do innego istotnego problemu. Kobiety, nawet gdy pełnią role decyzyjne, ukrywane są za kulisami. Nie ujawnia się ich jako pomysłodawców, ani głównych wykonawców. Przy samej prezentacji osiągnięć, pojawiają się już wyłącznie mężczyźni. Huston nazywa to problemem psiego zaprzęgu. Kobiety mogą zajmować się tym, co dzieje się przed samym wyścigiem, zebrać i wyszkolić zespół, przygotować całe wydarzenie... lecz w dniu wyścigu, kiedy efekt pracy ma być pokazany światu, kobiety nie otrzymują już tak istotnych ról. Dla środowiska biznesowego oznacza to, że kobiety mogą podejmować ważne decyzje wewnętrzne, ale nie dopuszcza się ich do kreowania zewnętrznego wizerunku firmy.

Ale krzywdzące stereotypy, zrzucanie na drugi plan i płynące z kultury przyzwolenie na gorsze traktowanie, to nie jedyne wyzwania jakim kobiety muszą stawić czoła. Poza tym wszystkim ponoszą one też większą odpowiedzialność za pomyłki. Mary Beard przytacza historię posłanki, której karierę zrujnował jeden błąd popełniony w podczas wywiadu. W przeciwieństwie do mężczyzny, który w tym samym czasie znalazł się w podobnej sytuacji, ona nie dostała drugiej szansy. I w tym właśnie tkwi problem, kobiety powinny mieć prawo do sporadycznego popełniania błędów. W innym wypadku poprzeczka będzie ustawiona dla nich zbyt wysoko, znacznie wyżej niż dla mężczyzn. Therese Huston zaznacza, że jeśli kobieta chce przekonać do czegoś mężczyznę, lub chociaż wpłynąć na jego myślenie, musi ona wcześniej udowodnić, że jest od niego lepsza. W innym wypadku jej argumenty po prostu nie mają siły przebicia.

Daleka droga

Na ekranach kin i za okładkami książek piękne, zdolne kobiety coraz częściej dostają okazję do popisania się swoją przebiegłością, zdecydowaniem, a czasami nawet rozsądkiem. Choć wciąż zdarza się, że te reprezentacje spotykają się z dużą krytyką, postacie kobiece zagrzały już miejsce w popkulturze i nie wygląda na to, by miały zostać stamtąd wygonione.

A jednak kiedy przychodzi do zarządzania firmą albo wypowiadania się jako specjalista dziedzinie naukowej, dla kobiet wciąż brakuje miejsca. Mimo wybierania dobrych taktyk w początkowej fazie kariery zawodowej, kobiety i tak awansują wolniej niż mężczyźni. Najwyraźniej przyjemniejsze jest oglądanie Wonder Woman w jej mini-spódniczce niż wypełnianie poleceń kierowniczki. Ta niewidzialna bariera powinna jednak zostać pokonana, chociażby dlatego, że firmy, w których kobiety zajmują stanowiska kierownicze funkcjonują lepiej niż te, w których tak nie jest.

Uciszanie kobiet to nie tylko wyrządzanie im krzywdy, ale także zwykła głupota. Ignorowanie połowy zasobów intelektualnych naszej planety wcale nie brzmi rozsądnie, a właśnie takie rozwiązanie praktykowane było przez tysiąclecia.

Nie należy jednak patrzeć na wszystko w czarnych barwach. Sytuacja kobiet w ostatnich latach znacząco się poprawiła. Coraz częściej dostają szansę, by się wykazać (choć to, czy dostaną kolejną nie jest już takie pewne) i są za swoje działania doceniane. Dyskryminacja ze względu na płeć nie jest już tak silna jak kiedyś. Niemniej była to długa droga i wiele zostało jeszcze do zrobienia.

 

Autor: Ada Grabarczyk


 

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy