Reklama

5675 nocy i dni

Można sobie zadać pytanie: to dużo czy mało? Można również przeliczyć ten czas na minuty czy sekundy i...zapewne będzie więcej. Bycie mamą to jednak coś o wiele więcej niż upływający czas. Bycie prawdziwą mamą to ogromne wyzwanie. Powiedziałabym, że to jedna z najdłuższych i najbardziej ryzykownych inwestycji, która jeśli już się zwraca to w ten niezwyczajny sposób. Uśmiechy, których nie zmierzysz linijką. Podziękowania, które są jak kruszonka na drożdżowym placku. Tak...bycie mamą to coś niewiarygodnego.

Można sobie zadać pytanie: to dużo czy mało? Można również przeliczyć ten czas na minuty czy sekundy i...zapewne będzie więcej. Bycie mamą to jednak coś o wiele więcej niż upływający czas. Bycie prawdziwą mamą to ogromne wyzwanie. Powiedziałabym, że to jedna z najdłuższych i najbardziej ryzykownych inwestycji, która jeśli już się zwraca to w ten niezwyczajny sposób. Uśmiechy, których nie zmierzysz linijką. Podziękowania, które są jak kruszonka na drożdżowym placku. Tak...bycie mamą to coś niewiarygodnego.

Wyobraź sobie małą drobinkę piasku i pomyśl, że może być coś jeszcze mniejszego niż ten niewidzialny okruszek ziemi. A jednak to niewidoczne coś od samego początku zostaje naznaczone czymś wyjątkowym. To "coś" zostaje obdarowane życiem...Nie wiadomo jak długim. Nie wiadomo jak wartościowym, ale na pewno własnym. Należącym tylko i wyłącznie do niego. Tak...i jakże często zapomnianym. Niedocenianym.

Człowiek i jego wartość. Maleńki kosmyk czułej miłości, która łączy dwa pola o przeciwnych polaryzacjach dusz tworząc nowy, magiczny wszechświat pełen nieznanych nam jeszcze tajemnic. Świat emocji i uczuć. Świat kolorów, dźwięków, zapachów i kształtów. Możliwości, które można odkryć. Marzeń, za którymi należy podążać. Przyjaźni, które warto zawrać. Miłości do końca życia i do połowy końca świata.

Reklama

Ziemia i jej wyrazistość. Człowiek i jego namacalność. Dotyk dłoni. Spojrzenie pełne porozumienia bez słów i słowa, które jak atrament wciskają się w całokształt naszego postrzegania. Gdy słuchasz i... wierzysz lub nie wierzysz. Rośniesz lub kurczysz się w samym sobie. Słuchasz i...wierzysz tylko w to, co chcesz uwierzyć. W połowę, którą można wmalować w pole twojego postrzegania życia i zasad, na których powinno się ono opierać. Ciągle próbujesz być - kimś lub czymś. Lepszym. Wartościowszym. Piękniejszym. Jak w naszym polskim przkładzie gramatycznie poprawnej odmiany przez przypadki.

Czym jesteś? Czym próbujesz być? Czy potrafisz "być" nie będąc niczym konkretnym? Ramowym? Miarodajnym? Nazwanym? Jest wiele pytań o których nie masz pojęcia. Conajmniej kilka o których wciąż próbujesz zapomnieć. Tylko dlatego, że wymagają one od ciebie o wiele więcej niż być "kimś" - lepszym, stateczniejszym lub bardziej oryginalnym. Odpowiedzi, na tego typu pytania wymagają pewnej wnikliwości. Wewnętrznych poszukiwań, na które nie masz i nie możesz mieć czasu. A może? Może poprostu odpowiedzi na tego typu pytania są zbyt prawdziwe, a prawda dla większości z nas bywa zbyt przerażająca. Zbyt trudna. Zbyt twarda.

Mam za sobą 18 lat i kilka dni spędzonych z Nią. Jest, a przecież kiedyś nie znałam ani jej uśmiechu, ani koloru oczu czy kształtu dłoni. Kiedyś sama byłam dzieckiem, a później nastolatką. Miałam swój magiczny świat pełen książek i wyimaginowanych przyjaciół. Tamten świat nie wymagał od życia zbyt wiele. Zapewne nie wymagał ode mnie tego by wieczorem strzepując z materialnej cisnoty swoich niespokojnych myśli własnego zmęczenia i innych niedomogów przyjmować zupełnie inny wyraz twarzy, który przygotowywał moje jestestwo do czytania nie stworzonych opowieści czy bajek. Niezapmniane historie Kopciszka, którego przemieniła w księżniczkę nie jakaś wróżka lecz budyniowa kucharka. Łzy wylewane nad zmokniętym królikiem, który przeżył przerażającą samotną i deszczową noc w ciemnym ogrodzie oraz zauroczenie zabawną przygodą Złotowłosej i trzech sympatycznych misiów. Wiem, że w oczach dziecka to wszystko było takie prawdziwe. Realne. Możliwe. Te wszystkie kolorowe postaci z bajek na ten moment ożywały gdzieś we mnie, a ich żywotność przechodziła wgłąb jej dziecięcej duszy.

Tak...tamten czas, to odległa historia, która jednak nie skończyła się ani wczoraj ani dziś. Przmieniała się ona w coś zupełnie innego pozostawiając przy tym magiczny wydźwięk tamtych chwil gdzieś w każdej z nas. Dziś wiem, że było warto poświęcać tych kilka chwil, by przebywać z Nią. Na ten moment realny świat przemieniał się w magię, w której wszystko jest możliwe.

Dziś wiem, że dorosłość w którą Ona wchodzi nosi tamte ziarenka, które mogą udźwignąć ciężar każdej codzienności. Dziś wiem, że tylko to, co włożyłam w jej serce i co pochodziło z pełni tego, czym sama byłam wtedy i jestem dziś ma ponadmaterialną moc, która ma sznasę przetrwać każdą burzę. Pytanie tylko czy Ona będzie tę wartość w sobie pielęgnować na tyle, by wyrosła z niej bujna roślina o pięknych, pachnących kwiatach i solidnych korzeniach zanurzonych w ziemię. Pytanie, czy moja córka, która kilka dni temu weszła w dorosłość pozwoli rosnąć temu, co znajduje się w niej i przenosić gdzieś dalej - na innych ludzi, a więc czy odnajdzie istotę tamtej przeszłości w każdej chwili swojego życia i czy będzie potrafić przemieniać to wszystko w zwyczajne dobro. Wtedy bedę mogła powiedzieć, że dobro ma cudowną moc rozprzestrzeniania się gdzieś dalej. Poza obręby naszej ograniczoności. Wtedy będę mogła potwierdzić, że to zwyczajne dobro jest warte wszelkich poświęceń, bo jest niezniszczlne i wieczne. Jego cząstka - a więc tym samym ta twórcza cząstka nas samych - zostaje przeniesiona w przyszłość poprzez nasze dzieci, a potem przez ich dzieci itd. Czy to nie piękne?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy