Reklama

Jeżeli chcemy...

Połączyła je wspólna pasja do muzyki alternatywnej. Ale to był tylko początek, bo chodzi o coś znacznie więcej. - Połączyły nas idee wolnościowe, wyrażane w muzyce. I nie chodzi o żadną rewolucję, ale o przekraczanie pewnych barier. O to, że jeśli chcemy, to możemy wszystko - mówi wrocławianka Joanna Piasecka

Połączyła je wspólna pasja do muzyki alternatywnej. Ale to był tylko początek, bo chodzi o coś znacznie więcej. - Połączyły nas idee wolnościowe, wyrażane w muzyce. I nie chodzi o żadną rewolucję, ale o przekraczanie pewnych barier. O to, że jeśli chcemy, to możemy wszystko -  mówi wrocławianka Joanna Piasecka

Wątpliwości i jeszcze raz wątpliwości. Tego było najwięcej, kiedy trzy lata temu Ukrainki Myroslava Ganyushkina i Olya Mykhailiuk przyjechały z wizytą studyjną do Polski. - Miałyśmy wrażenie, że tego nie da się u nas zrobić, że na Ukrainie pracować w kulturze alternatywnej jest bardzo trudno, a to, o czym wy Polacy, mówicie, jest dla nas jak bycie w kosmosie, bo nie dotyczy naszej realności - wspomina Myroslava Ganyushkina. Joanna Piasecka, która na co dzień pracuje we wrocławskim klubie muzycznym "Firlej", też stanęła przed nowym wyzwaniem: - Musiałam nauczyć się tej współpracy, odnaleźć w ukraińskich realiach, zdobyć zaufanie Olyi i Myroslavy.

Reklama

Udało się.  Rok temu zrealizowały pierwszy wspólny pomysł - festiwal UA/PL Alternative Music Meetings, poprzedzony internetowym konkursem muzycznym, w którym udział wzięło ponad 150 zespołów z 26 miast Ukrainy. Zorganizowały również prezentację młodych polskich artystów w Kijowie oraz dyskusję polskich i ukraińskich dziennikarzy muzycznych na temat muzyki alternatywnej oraz poszukiwań wzajemnych inspiracji. W spotkaniu wzięli udział m.in. Agnieszka Obszańska z radiowej "Trójki" oraz Jakub Knera z magazynu PopUpMusic.pl.  - To był pierwszy krok i bardzo ważne dla nas spotkanie - mówi Olya Mykhailiuk. - Dlaczego? Robiłyśmy już wcześniej inne projekty z Polakami, ale wyglądało to zwykle tak, że jakiś zespół po prostu przyjeżdżał, aby wystąpić na Ukrainie i na tym koniec. Teraz było coś więcej: trzeba razem popracować, poszukać wspólnych rozwiązań. Myroslava Ganyushkina dodaje: - Dla ukraińskich zespołów to było bardzo ciekawe przeżycie, wiele z nich bardziej otworzyło się na świat, odkryło w sobie cos nowego.

Efektem tego pierwszego wspólnego przedsięwzięcia była trasa koncertowa polskiego zespołu Paula i Karol na Ukrainie w marcu tego roku oraz występ ukraińskiej grupy Poupée F przed międzynarodową publicznością na Asymetry Festiwal, który odbył się we Wrocławiu na początku maja. Kolejny polski zespół Mitch&Mitch wystąpi na Ukrainie już w lipcu.

Dziewczynom nie chodzi jednak tylko o kontakt ludzi pasjonujących się pewnym rodzajem muzyki. - Przez współpracę uczymy się siebie wzajemnie, poznajemy zwyczaje i wymieniamy doświadczenia - mówi Myroslava. Szczególną polsko-ukraińską więź wyjaśnia krótko: - Jest coś takiego w polskiej i ukraińskiej mentalności, co pozwala nam widzieć w drugim przyjaciela i rozumieć go. Dla Joanny Piaseckiej ta więź jest równie fascynująca. - Nie znałam wcześniej Ukrainy. Projekt, którym się zajmuję, był dla mnie pierwszym projektem nie tylko na wschodzie, ale w ogóle za granicą - opowiada.

Okazało się, że osiągnęły porozumienie niezbędne do wspólnej pracy. I dostały coś jeszcze - przyjaźń. - Nie chodzi o to, że spotkałam dziewczyny, których nie mogłabym spotkać na końcu świata. Chodzi o to, że spotkałyśmy się w sferze pewnych wartości, połączyły nas idee, dzięki którym można zmieniać świat - mówi Joanna. I podkreśla, że tym łącznikiem równie dobrze mógłby być taniec, sport lub jeszcze coś zupełnie innego. Ważna jest pasja, niezależność i kreatywne spotkanie. A muzyka? - Ostatecznie jest po prostu wynikiem tego spotkania - odpowiada.

Podobnie widzą to Olya i Myroslava. Znają się jeszcze z dziennikarskich studiów, dziś razem pracują w świecie ukraińskiej kultury, organizując koncerty, festiwale, wystawy, warsztaty artystyczne. Podkreślają, że ta polsko-ukraińska przyjaźń z muzyką alternatywną w tle  jest dla nich bardzo cenna. Jest też nieodłącznym elementem codziennej pracy. - Bez tego zrozumienia i zaufania nie moglibyśmy współpracować. A ta praca to nasze życie. Poza nią nie ma czasu na nic innego. To nie jest tak, że nagle coś kończymy i każda idzie do swoich innych zajęć - opowiada Myroslawa. Dziś jest w Polsce, jutro na Białorusi, później w sercu Ukrainy. Dziś festiwal, jutro wystawa, pojutrze warsztaty. I w każdym z tych miejsc można światu coś przekazać. Że np. warto żyć w zgodzie na naturą, że liczy się altruizm i wiara w to, że wszystko, co sobie w życiu założymy, może się udać.

Katarzyna Zalas-Kamińska

fot. Ewa Burak

 

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama