Reklama

Cesarzowa Piękna

Helena Rubinstein, nazwana przez Jeana Cocteau "Cesarzową Piękna", jest symbolem siły, przedsiębiorczości i kreatywności. Inspirująca historia polskiej Żydówki, której życie odzwierciedla określenie "od pucybuta do milionera".

Helena Rubinstein, nazwana przez Jeana Cocteau "Cesarzową Piękna", jest symbolem siły, przedsiębiorczości i kreatywności. Inspirująca historia polskiej Żydówki, której życie odzwierciedla określenie "od pucybuta do milionera".

CESARZOWA PIĘKNA

Kim byli, kim są i kim będą ludzie wyprzedzający epokę, w której przyszło im żyć? Jedni są zapomniani i często umierają w samotności. Uważani przez resztę świata za odludków, dziwaków, a nawet chorych psychicznie. Ich gwiazda zaczyna świecić po śmierci, kiedy odnajdą ich następne pokolenia. Innym z kolei przeznaczone jest bycie docenionym już za życia i osiągnięcia sukcesu, jakiego się nawet nie spodziewali. Do tych szczęściarzy zaliczała się Helena „Madame” Rubinstein.

Helena Rubinstein, stworzyła imperium, które w chwili jej śmierci w 1965 roku było warte 100 milionów dolarów. Stworzyła luksusową markę, której prestiż utrzymuje się do dziś. To wszystko osiągnęła dzięki swemu wizjonerskiemu podejściu do wszystkiego, czego się dotknęła. Podbiła świat produktami do pielęgnacji ciała, do makijażu, będąc przy tym prawdziwym mecenasem sztuki, uwielbianą przez artystów ekscentryczką oraz wytrawnym marketingowcem, którego wówczas intuicyjne metody dziś są wykładane na uniwersytetach. Pracowita i nieprzeciętnie inteligentna businesswoman, która doskonale wiedziała, jak kreować swój wizerunek, tak, aby jej imię i nazwisko stało się międzynarodową potęgą kojarzoną z wspaniałym, eleganckim i pięknym życiem. Sposób, w jaki do tego doszła jest niezaprzeczalnym dowodem nie tylko jej niesamowitej determinacji, ale i bycia osobą myślami wybiegającą poza granice czasu i przestrzeni, w których się znajdowała.

Reklama

Helena, właściwie Chaja, przyszła na świat w 1872 roku w ubogiej żydowskiej rodzinie gnieżdżącej się w domu na krakowskim Kazimierzu. Nie godziła się na uczestniczenie w zastanych konwenansach. Rola wiecznie posłusznej apodyktycznemu ojcu żydowskiej dziewczyny, której codzienna rutyna mogła być urozmaicona co najwyżej przez poszukiwanie zaginionej skarpetki z bieliźniarki, bądź przyjęcie nowego garnka w poczet naczyń do umycia, wybitnie jej nie odpowiadała. Była zdolna i chętna do nauki, wolała też pracować z ojcem w ich małym sklepiku, niż kręcić chałkę. W czasach, gdy wieczorny samotny spacer kobiety nasuwał konstatację o jej lekkim prowadzeniu się i gdy mężczyźni nie dopuszczali myśli, że kobieta mogłaby by dokonywać poważniejszych transakcji niż zakup futra, Helena walczyła o to, by móc negocjować z kontrahentami ojca i nie raz uratowała rodzinę od bankructwa. Zbuntowała się przeciwko zwyczajowi swatania. Ojciec znalazł dla niej starszego, nieatrakcyjnego, ale dość zamożnego mężczyznę. Kandydat przeraził Helenę, że dosłownie od niego uciekła, do ciotki do Wiednia. Marzyła o samodzielności, niezależności finansowej, ciekawym życiu i mężczyznach, których portfele zupełnie jej nie interesowały, bo miała zamiar mieć swój. Kiedy Helena po krótkim okresie pracy w Wiedniu wyruszyła do dalekiego wuja do równie dalekiej Australii, harowała kilkanaście godzin dziennie. Dostała od mamy słoiczki kremu domowej roboty według receptury doktora Lykuskiego, który to krem miał stać się jej przepustką do kariery zawodowej. Jej wynagrodzeniem był tylko dach nad głową i jedzenie oraz wątpliwej jakości towarzystwo skąpego, gburowatego wuja. Jednak to właśnie tam dostrzegła potencjał, jaki kryje się w niepozornym słoiczku z Krakowa. Australijki podziwiały jej gładką i niezniszczoną cerę, którą zawdzięczała codziennemu nawilżaniu specyfikiem od mamy. To wówczas Helena zaczęła roztaczać wizję sprzedaży kremów i otrzymawszy recepturę od mamy, zatrudniła się u farmaceuty i zabrała się do ciężkiej pracy, która błyskawiczne przyniosła efekty. Potem było otwarcie salonów w Australii, ekspansja Europy i wreszcie zdobycie Stanów Zjednoczonych. Helena doskonale wiedziała, że salony urody powinny zdobywać klientki swoim profesjonalizmem, zabiegi i produkty muszą mieć swoje naukowe uzasadnienie, kobiety miały być traktowane poważnie, a Helena często przywdziewała laboratoryjny fartuch, by to podkreślić. Dbanie o siebie miało powodować lepsze samopoczucie i dodawać kobietom odwagi w realizacji własnych dążeń. Było to przełomowe podejście do pielęgnacji w czasach nowożytnych, gdyż jej salony, projektowane przez największych designerów tamtych czasów, ozdobione dziełami Picassa czy Braque’a miały stanowić miejsce relaksu dla ciała, obfitowały również w bodźce dla ducha. To właśnie Rubinstein pokazała światu tusz do rzęs, później ten wodoodporny, oczyszczanie i nawilżanie twarzy, zabiegi prądem elektrycznym, hydroterapię. Przełamała tabu kolorowego makijażu, uznając, że uczciwym kobietom makijaż nie ujmie szlachetności. Kolejną innowacją było wypuszczenie linii pielęgnacyjnej dla mężczyzn i otwarcie dla nich salonów urody. Czasy nowożytne niejako wyparły się długiej tradycji pielęgnacji męskiej, uznając ją za fanaberie odpowiednie dla lekkomyślnych kobiet i niegodne prawdziwego mężczyzny. Helena Rubinstein starała się likwidować to barbarzyńskie przekonanie i przywracała wiarę w zadbanych mężczyzn, którzy przecież w starożytnym Egipcie czy Rzymie stanowili normę. Inspiracją był jej drugi młodszy o dwadzieścia lat mąż, gruziński książę, którego egzotyczne nazwisko miało sygnować męską linię. Postępowym działaniem było również traktowanie klientów. Sumiennie odpisywała na każdy list, indywidualnie doradzając odpowiednią kurację, założyła też ośrodek szkoleniowy dla przyszłych pracownic, zdawała sobie bowiem sprawę, że takie konsultacje sprawiają, iż klienci wiedzą, że znaleźli się pod czyjąś odpowiedzialną opieką i czują się wyróżnieni troską o ich zdrowie.

Helena Rubinstein wywierała swoją nieprzeciętną osobowością wrażenia na równie wielkich osobowościach, do których można zaliczyć Coco Chanel, Artura Rubinsteina, Jeana Cocteau (który nazwał ją Cesarzową Piękna), Pabla Picassa, Eleonorę Roosevelt, Christiana Diora. Uwielbiała bogatą biżuterię i ubrania od najlepszych projektantów, nie uznawała kompromisów i otaczała się przedmiotami najwyższej klasy. Jednak ani na chwilę nie zwalniała tempa, liczyła każdy cent, bo uważała siebie przede wszystkim za dobrego przedsiębiorcę. Jej zapał do biznesu nie stygł nawet gdy była już u kresu życia. Gdy podczas spotkań zarządu jej firmy zdarzyło jej się przysnąć z racji podeszłego wieku, budziła się natychmiast gdy padało słowo „dolar”.

Picasso powiedział Helenie, że podobnie jak on, jest geniuszem. Geniuszem, zatem osobą nie podążającą za innymi, ale samodzielnie idącą z przodu, w awangardzie. Słowo awangarda pochodzi z francuskiego „avant-garde”, co oznacza straż przednią. Rubinstein w tej straży mogła być nawet dowódcą.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy