Reklama

Nasza codzienna netykieta.

Netykieta powinna być biblia internautów, a tymczasem jest pustym słowem, nic nie znaczącym frazesem, kryjącym się w sieciach internetowych. Czy powinniśmy posługiwać się netykietą, czy raczej pozwolić zaistnieć słownej agresji na forach?

Netykieta powinna być biblia internautów, a tymczasem jest pustym słowem, nic nie znaczącym frazesem, kryjącym się w sieciach internetowych. Czy powinniśmy posługiwać się netykietą, czy raczej pozwolić zaistnieć słownej agresji na forach?

Ulegamy pokusom. Pokusy z sieci przywołują nas jak pełnia wilki, istnieją w naszych głowach jak obrazy-  mamią. Po ostatnich zażartych "kłótniach" na forum "Twojego Stylu" zastanawiałam się jak długo można w taki sposób prowadzić konwersację. Odwoływanie się do wszechobecnego, acz nie istniejącego w świecie realnym admina, powoływanie się na wypowiedzi, cytaty dziennikowiczek, natchnęły mnie myślą, że na formu nagminnie łamane jest prawo. Flaming, czyli tzw. kłótnia internetowa (od agnielskiego słowa flame: kłócić, dosłownie zapalać), jest czystą wojną na różnego rodzaju inwektywy, obelgi, które prowadzą do ciągłego obrażania.

Reklama

Przez "Dzienniki" przetacza się rocznie około 200 nowych osób, które w jakiś sposób chcą zaistnieć. Jednakże każdy kto zakreśla zdanie "zapoznałem się z regulaminem", nigdy tego regulaminu (w całości przynajmniej) nie przeczytał. Przykro jest czytać wpisy, zupełnie nie nadające się do publikacji na forum, które ciągle są skierowane w stronę wywołania "skandalu". A przecież musimy pamiętać, że najważniejszą sprawą w wirtualnym świecie jest netykieta.

Netykieta przywodzi na myśl savoir vivre.

Jednakże wpisy są zupełnie bezimienne. Czytamy je, rozpoznajemy kto je napisał, ale tych osób nie ma już w sieci, a jeżeli tworzą wpisy, są daleko i nikt tak naprawdę nie może ich wlaściwie ocenić. Zatem każdy kto zetknął się z forami internetowymi powinien mieć na uwadze trzy podstawowe zasady:
  · Myśl(!)
  · Nie działaj na czyjąś szkodę
  · Nie nadużywaj

Fora internetowe to czyste pole do wszelkiego typu nadużyć ze strony internautów. Anonimowość powoduje, że mamy ochotę zrobić to, czego w życiu codziennym nam nie wolno. Oczernić danego użytkownika, pomówić, wklejac nieprawdziwe komentarze.

Osoby, które tak czynią myślą, że nie narażą się na żadne konsekwencje. A przecież niezyczliwy wpis, czy zjadliwy komentarz może służyć za podstawę do ścigania karnego. Jest to możliwe wówczas, gdy informacja pod wpisami jest nieprawziwa i służy do pomówienia danej osoby o takie postepowanie lub wlasiciwości, które mogą poniżyć ją w oczach opinii publicznej i narazic na utratę zaufania, nawet danego zawodu, czy innego rodzaju działalności (art. 212 Kodeksu karnego).

"§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku".

Oczywiście przestępstwo ścigane jest z oskarżenia prywatnego. Niemniej jednak powinniśmy pamiętać, że tak naprawde nikt nie jest do końca anonimowy. Administrator zna nasze dane.

Często na formum "Dzienników" spotykam sie z komentarzami typu: " znów zniknął wpis", albo "zgłoś wpis do usunięcia". To są typowe działania administracji Dzienników, która chce w ten sposób dac do wiadomości, że nikt nie może działać bezkarnie.

A zatem nie powinnismy nikogo na forach obrażać. Zaim cos napiszemy, zastanówmy się dwa razy.

Nie ma jako-takich odgórnych czysto prawnych zasad obowiązujących w Internecie, ani "cyberpolicji" na każdym kroku. Społecnzość internetowa może "bronić się" sama, ale czy warto obrażać i ranić czyjeś uczucia?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy