Reklama

O tym, co nas “zalewa” i czy Palikot jest w stanie zmienić Polskę?

Od kilku tygodni z ust polityków wszystkich maści słychać czarne przepowiednie co do przyszłości politycznej byłego posła Janusza Palikota. Po decyzji odejścia z Platformy Obywatelskiej, Palikot postanowił stać się twarzą spontanicznie rozrastającego się ruchu, który żąda odejścia Kościoła od polityki oraz generalnej liberalizacji sfery publicznej w Polsce. Wśród postulatów pojawia się kwestia in vitro, jak i istniejącej już ustawy o aborcji. Ta ostatnia faktycznie wymaga poprawek, bo chociaż przedstawiana jako kompromis, w rzeczywistości warta jest śmiechu.

Od kilku tygodni z ust polityków wszystkich maści słychać czarne przepowiednie co do przyszłości politycznej byłego posła Janusza Palikota. Po decyzji odejścia z Platformy Obywatelskiej, Palikot postanowił stać się twarzą spontanicznie rozrastającego się ruchu, który żąda odejścia Kościoła od polityki oraz generalnej liberalizacji sfery publicznej w Polsce. Wśród postulatów pojawia się kwestia in vitro, jak i istniejącej już ustawy o aborcji. Ta ostatnia faktycznie wymaga poprawek, bo chociaż przedstawiana jako kompromis, w rzeczywistości warta jest śmiechu.

 

 

 

Od kilku tygodni z ust polityków wszystkich maści słychać czarne przepowiednie co do przyszłości politycznej byłego posła Janusza Palikota. Po decyzji odejścia z Platformy Obywatelskiej, Palikot postanowił stać się twarzą spontanicznie rozrastającego się ruchu, który żąda odejścia Kościoła od polityki oraz generalnej liberalizacji sfery publicznej w Polsce. Wśród postulatów pojawia się kwestia in vitro, jak i istniejącej już ustawy o aborcji. Ta ostatnia faktycznie wymaga poprawek, bo chociaż przedstawiana jako kompromis, w rzeczywistości warta jest śmiechu. Ustawa nie ułatwiła w żaden sposób możliwości dokonania aborcji kobietom, które z różnych powodów ciąży nie chcą. Nawet tak oczywista sytuacja, jak zagrożenie zdrowia kobiety, nie jest wystarczającym powodem do aborcji, czego dowodem była sprawa Alicji Tysiąc. Poza tym, co to za kompromis, skoro Kościól, czyli jedna ze stron porozumienia, nie posiada w swoich szeregach decyzyjnych ani jednej kobiety, a wsród polityków, czyli drugiej strony umowy, kobiet jest jak na lekarstwo, a tych o poglądach liberalnych jeszcze mniej. Tymczasem obecność ów kobiet jest z natury dość istotna, bo przynajmniej na razie mężczyzn błogosławieństwo, ale i czasem tragedia zajścia w ciążę nie dotyczą. Zdają sobie chyba jednak politycy sprawę z wagi tej kwestii skoro od kilku lat zgrabnie tematu unikają, dziękując w duchu za Unię Europejską i tzw. turystykę aborcyjną, dzięki której z problemem nie trzeba się już borykać. A Kościół się cieszy, bo skoro taka rozpustna baba chce dziecko usunąć, to niech przynajmniej tego na naszej świętej katolickiej ziemi nie robi!  

Reklama

 

 

Podobnie jest w przypadku zaangażowania Kościoła w politykę, a co za tym idzie, w życie wszystkich Polaków, rownież nie-katolików. Wychodząc z założenia, że gówna nie należy dotykać, bo smród sie tylko pogorszy, większość polityków od lat unika również debaty o roli Kościoła w państwie, które powinno mieć charakter świecki. Nawet lewica “puściła się” w tej kwestii, skoro Leszek Miller, opisując zasięg wpływów Kościoła przed referendum akcesyjnym do Unii, przyznał niedawno, że “Unia Europejska warta była mszy”. I niczym w burdelach, których w Polsce nie ma, chociaż wszyscy wiedzą, że są, od momentu transformacji wszystkie partie, które doszły do władzy, w takiej lub innej sprawie korzystały z uslug Kościoła, niechętnie się jednak potem publicznie do tego przyznając. Tylko PiS robił to bezwstydnie. Platforma się rumieni, ogląda za siebie, sprawdzając, czy nikt nie widzi, po czym puka do tych samych mosiężnych drzwi. A pytana o związek z Kościołem, odpowiada, że pozostaje wierna żonie, czyli ideii państwa świeckiego. I wychodzi jak z burdelami. Nie ma, ale są.

 

 

A gdzie w tym wszystkim jest Palikot? Na ulicy. I słusznie. Tylko praca u podstaw może w tych kwestiach przynieść jakieś rezultaty. Salony z lewa na prawo na tym etapie są już niereformowalne. Potrzeba nowych narzędzi walki z hipokryzją elit politycznych. Czy się to komuś podoba, czy nie, w kwestiach światopoglądowych trzeba krzyczeć głośno i żądać wiele. Jak pokazał felerny kompromis w sprawie aborcji, stawka na początku powinna być wysoka, żeby było z czego schodzić. Bo zejść trzeba będzie, nie ma się co łudzić. Polska nie dorosła jeszcze do Europy, której kilka lat temu stała się częścią. Podobnie jak z Euro 2012, pozwolenie na akcesję Polski do Unii miało być zachętą, nagrodą daną na zapas. Tymczasem marchewka z kija zjedzona, a my stoimy w tym samym miejscu. I skoro elity polityczne nie potrafią nas poprowadzić, to może tak zwany “margines” to zrobi? Mając niewiele do stracenia, Palikot może sobie pozwolić na “niszowe” metody, które, choć czasem irytują, zwracają uwagę na problemy, którymi “poukładane” i drżące o elektorat partie nie zamierzają sobie brudzić rąk. Bo i po co, skoro ów problemy zazwyczaj dotyczą mniejszości, a te w przeliczeniu na głosy poparcia nie są nic warte. Kogo obchodzą jacyś tam geje, skoro nawet nie wiemy oficjalnie, ilu ich jest. Na pewno jednak nie za wielu, skoro poparcie dla SLD, partii na którą zazwyczaj glosują środowiska homoseksualne, nie przekracza 15%. Po co też martwić się zbyt silną pozycją Koscioła w państwie, jeśli sondaże sugerują, że tych, którym to ewidentnie przeszkadza, jest niewielu, natomiast tych, którym to zwisa, podobnie jak i większość innych spraw, jest aż nadmiar. W nadmiarze niestety mamy też “nienawidzących wszystkiego i wszystkich” wyznawców PiS’u, którzy podczas pogrzebu zamordowanego posła Rosiaka w ciszy i skupieniu czekali, aż Jego Swiętość Prezes Kaczyński da sygnał co do przyszłości wojny polsko-polskiej. Sygnałem miało być zgrabne uniknięcie kontaktu z prezydentem Komorowskim podczas “znaku pokoju”. Prezes pokazał, że pokoju nie będzie. Nadzieja była, a tymczasem zamiast zgody mamy dwa nagie miecze, czyli wyszło jak zawsze.

 

 

I jak to Tomasz Lis powiedział, opisując obecne nastroje na polskich forach internetowych i nie tylko, “od rana do nocy wylewa się rzeka gówna, która nas zalewa”, na co prowadzący Żakowski odparł: “trochę musimy przewietrzyć”. A więc przewietrzmy! Wypuśćmy oknem stęchliznę polskiego konserwatyzmu i wpuśćmy ducha czasu. Choćby i miał on twarz Palikota.

 

 

 

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy