Reklama

Psiarze, kociarze

Nie zrozumie ten, kto nie miał czworonoga. Nie zrozumie lub wykpi. A co tam, niech mu będzie na zdrowie.

Nie zrozumie ten, kto nie miał czworonoga. Nie zrozumie lub wykpi. A co tam, niech mu będzie na zdrowie.

 

 

 

Pewnie widzieliście wielokrotnie jak właściciel psa czy kota pieszczotliwie zwraca się podczas spaceru do swojego pupila,  gdy ten akurat zainteresował się innym  obiektem w jego pobliżu. Opiekun czule upomina swoją niesforną pociechę mówiąc "No chodż już, pan nie ma czasu się z tobą bawić". Tymczasem zwierzak ochoczo wyrywa się się na przywitanie (czytaj obwąchanie, obszczekanie) przypadkowego przechodnia.  Przypadłość zwracania się do swojego zwierzaka jak do własnego dziecka szczególnie często daje się obserwować zwłaszcza  u  pań w tzw. kwiecie wieku lub nawet nieco dalej. Można to chyba tłumaczyć silnym, wieloletnim przywiązaniem do pupila. Jednak nie tylko one uczestniczą w ulicznych scenkach towarzyszących zabawom zwierzaków jako aktywni animatorzy zdarzenia. Widzieliście pewnie sytuacje gdy dwaj nieznajomi spacerowicze zatrzymują się aby ich pieski mogły chwilę pobaraszkować. "Zostaw sunię. No proszę jakie radosne", wymieniają się obserwacjami.  Nawet gdy czyjś pupil próbuje bezobcesowo  dobrać się do waszych nogawek, towarzyszący mu opiekun usprawiedliwia go: "Co podobają ci się spodenki pani" lub coś innego w podobnej tonacji. A może zdarzyło  się wam kiedyś,  podczas np.  joggingu, że  dogania was pokaźny rotweiller, pot występuje  na czoło, nie wiadomo czy stanąć czy jeszcze szybciej uciekać przed bestią gdy w ostatniej chwili dobiega was głos właściciela: "Proszę się nie bać, on nie gryzie". Zapewniony bez  przekonania jednak zwalniam kroku w nadziei, że pies zawróciliście do właściciela. Ten wzywa psa i ponownie zapewnia, że Może to okaz łagodności i słodyczy i zupełnie  nie dostrzega, że na takiego nie wygląda.

Reklama

Zdarza się, że obcując z czworonogiem przypisujemy mu ludzkie cechy. Posiadanie psa czy kota wymaga troski o niego ale daje taż dużo radości. Własny czworonóg niezawodnie przywita cię o poranku, będzie szalał z radości na twój widok gdy tylko pojawisz się w domu. Pozwoli uszczęśliwiać się do woli najmniejszym nawet smakołykiem, wyprawiając przy tym - jeśli tylko go nauczysz - każdą wymyśloną sztuczkę. Bywa też niesforny i czasami rozrabia, ale  jak go nie kochać gdy spojrzy ślepkami pełnymi oddania.

 

 

 

Maluch rośnie i niewiadomo kiedy staje się rownoprawnym członkiem rodziny. Jest bezinteresownym przyjacielem, który nie zawodzi, bystrzakiem i spryciurą wkradającym się do naszego serca. Do tego nie wyrzuca nam spóźnień, znosi nasze złe dni, brak spacerów i pieszczot. Któż będąc dzieckiem, nie chciał mieć oddanej Lessie albo bohaterskiego Szarika. Świat się zmienia i podąża za nowinkami technicznymi. Mimo pokus na wygodne interaktywne zabawki nic nie jest w stanie zastąpić czworonożnego przyjaciela. Pozdrawiam wszystkich psiarzy i kociarzy.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama