Reklama

Rodzinny dom dziecka - czemu nie?

Parę dni temu wpadł mi w ręce artykuł związany z likwidacją państwowych domów dziecka. Jako niezaprzeczalny powód podano niestosowne zachowania wychowawców wobec wychowanków. Kilka udokumentowanych przypadków stosowania przemocy wobec dzieci w domach dziecka - to wystarcza, by zacząć podejmować decyzje zwiazane z likwidacjami placówek. Co dalej?

Parę dni temu wpadł mi  w ręce artykuł związany z likwidacją państwowych domów dziecka. Jako niezaprzeczalny powód podano niestosowne zachowania wychowawców wobec wychowanków. Kilka udokumentowanych przypadków stosowania przemocy wobec dzieci w domach dziecka - to wystarcza, by zacząć podejmować decyzje zwiazane z likwidacjami placówek. Co dalej?

 

 W naszych najśmielszych wyobrażeniach domy dziecka nigdy nie będą jawić się jako "szczęśliwe domy", gdzie dzieciaki śmieją się, baztrosko bawią...nigdy nie będą jawić sie jako domy rodzinne. Dlaczego? Może ulegamy presji wyobrażenia o surowym wychowawcy, anormalnym środowisku, dziecku z genetycznym obciążeniem patologii?Genaralizacja? Adoptować? Nie. Raczej nie. Może in vitro. Jeśli się nie uda- trudno.

Może to zbyt idealistyczne podejście, ale poza stereotypem surowego wychowawcy i krnąbrnego wychowanka istnieje druga rzeczywistość - zagubionego dziecka, które szuka pomocy, wsparcia, wskazówki i szansy i osoby poświecającej życie innym, budującej lepszy świat. Jakie można stworzyć warunki dla tych postaci z "marzeń"? Odpowiednim rozwiazaniem wydają sie być rodzinne domy dziecka. Są na to dowody. W postaci uśmiechu dziecka. Takich domów jest jednak mało. Za mało, by mówić o reorganizacji systemu.

Reklama

Jak można zapobiec szerzącym sie patologiom w miejscu, gdzie z zasady panuje cierpienie? Jak wspierać adoptujacych i adoptowanych? Jak pomagać rodzinnym domom dziecka i jak stworzyć taki dom? Czy wystarcza dobre chęci czy należy odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań typu: czy damy radę, czy nas na to stać, a co jeśli...?

Zachęcam do przeczytania artykułu "Dwa domy, dwa światy", który ukazał się w tygodniku Wprost nr z 28 maja 2012, oraz do dyskusji.

 

 

 

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy