Reklama

Starszymi oczami - jest jeszcze chwila by móc usłyszeć ich historię

„Byłem u sąsiada z matką, to był Uniewski. Miał sklep u nas we wsi. Matka załatwiała tam swoje sprawunki, kiedy ja podszedłem do Uniewskiego. Siedział ze słuchawkami przypiętymi do takiej długiej sztycy, po której szedł kabel od dołu do góry. Pamiętam, że był bardzo przejęty. I do dziś, nie zapomnę; podał mi na chwilę te słuchawki. Usłyszałem transmisję z pogrzebu Piłsudskiego. Tak, to był dobry gospodarz. Tak mówili moi rodzice i cała wieś. Trzymał mocno Polskę."

„Byłem u sąsiada z matką, to był Uniewski. Miał sklep u nas we wsi. Matka załatwiała tam swoje sprawunki, kiedy ja podszedłem do Uniewskiego. Siedział ze słuchawkami przypiętymi do takiej długiej sztycy, po której szedł kabel od dołu do góry.  Pamiętam, że był bardzo przejęty. I do dziś, nie zapomnę; podał mi na chwilę te słuchawki. Usłyszałem transmisję z pogrzebu Piłsudskiego.  Tak, to był dobry gospodarz. Tak mówili moi rodzice i cała wieś. Trzymał mocno Polskę."

 

Przez ostatnie lata mocno zauważalne staje się zainteresowanie  pedagogiką i rodzicielstwem Pojawiają się nowe opracowania odnośnie wychowywania, kształcenia, ukierunkowania  młodych obywateli. Pedagodzy nieustannie mają szkolenia, rozpieczętowywane są nowe poglądy na temat wszelakich zespołów zaburzeń emocjonalnych i tych uchodzących za chorobowe. Głośno stało się na temat ADHD, modny stał się Asperger, wykrywa się liczne problemy integracji sensorycznej. Znani psychologowie, pediatrzy oraz profesorowie stawiają nowe tezy na temat wychowania.  Do głosu dochodzą rodzice, stacje telewizyjne, sieć, radio. Powstają liczne ruchy rodzicielskie ukierunkowane w konkretnym celu, prowadzone są publiczne dyskusje odnośnie podstaw programowych lub chociażby zasadności  szczepienia na niektóre choroby. Innymi słowy, dziś społeczeństwo skupia się głównie na naszych dzieciach i ich problemach. Bynajmniej, nie chcę głosić, iż tak być nie powinno. Wręcz, przeciwnie; cieszy fakt, iż staranie przykładamy się do kształcenia naszych obywateli. Obywateli, którzy już za dziesięć, dwadzieścia lat będą stanowili o naszym kraju, naszej przyrodzie, naszym społeczeństwie. To oni wykształceni, zdiagnozowani od dzieciństwa, ukierunkowani zasiądą na stanowiskach, będą lekarzami, informatykami, nauczycielami, artystami. .. No właśnie, będą. 

Reklama

 

 

  A co dzisiaj?  Odnoszę wrażenie, że idąc mocnym zainteresowaniem młodym pokoleniem jednocześnie zapominamy o innych. Na siłę próbujemy kreować młodych, skupiamy się na sobie i naszych potrzebach. I im bardziej brniemy w tę stronę, tym mniejsze jest nasze zaangażowanie się w niesieniu pomocy ludziom starszym. Odważnie, śmię stwierdzić, iż w owym dzisiejszym chaosie dnia codziennego zapominamy o ich potrzebach, niekiedy przechodzimy zupełnie obojętni widząc, chociażby jak starsza pani na ulicy ma problem przy wejściu do klatki po schodach. Ile czasu media poświęcają tematyce dotyczącej  potrzebom  tych najstarszych, naszych dziadków i babć, ludziach, którzy tworzyli nasze państwo, nasze społeczeństwo. Pokazali kierunek, uczyli nas, kształcili i wychowywali przez lata. Jak my się im teraz odwdzięczamy?

 

 

Byłem u sąsiada z matką, to był Uniewski. Miał sklep u nas we wsi. Matka załatwiała tam swoje sprawunki, kiedy ja podszedłem do Uniewskiego. Siedział ze słuchawkami przypiętymi do takiej długiej sztycy, po której szedł kabel od dołu do góry.  Pamiętam, że był bardzo przejęty. I do dziś, nie zapomnę; podał mi na chwilę te słuchawki. Usłyszałem transmisję z pogrzebu Piłsudskiego.  Tak, to był dobry gospodarz. Tak mówili moi rodzice i cała wieś. Trzymał mocno Polskę.

 

 

Tato zmarł, kiedy byłem mały. Wojna szła i wieści, że do Buga mają iść Niemcy, a zza Buga Ruscy. Tato się bardzo denerwował. I coś źle zaczął się czuć. I jak w piątek się położył w 1939, to za tydzień w niedzielę zmarł. Zostali my sami z matką. Ja najstarszy, potem mój brat i trzy siostry. Miałem 9 lat, a mój brat 6, kiedy zaczęli my pracować na gospodarstwie. Najsamprzód matka wzięła parobka, który nas uczył, a potem już my sami wszystko robili. Tak, Agnieszko…nie to co dziś.  ( śmiech ) , że dzieci siedzą  przed telewizorem i się im jeszcze podaje. My o 4.00 rano przy krowach już byli, a na 7.00 w szkole. Po szkole obiad matka dawała i znowu się pracowało na gospodarstwie. A jak, wojsko przyszło, to ja uciekł z pięcioma krowami w pole i las. I tam dwa tygodnie siedziałem. Tylko brat donosił mi chleba. A no, uciekł…bo wojsko w ten czas zabierało wszystko z gospodarstw. I jakby te krowy zabrali, to źle byłoby dla nas.  Później, jeszcze Niemcy u nas sobie obóz rozbili. Bo to tak było, że jak szli, to wynajdywali sobie gospodarstwo i jakiś czas mieli tam swoją tak jakby kwaterę.  Jeden pokój matki wzięli.  My wszyscy spali w kuchni. Pewnie, żem się bali. Tylko bardziej Ruskich.

 

 

Żydzi? Byli, wioskę dalej, mieszkało ich dużo. Wywieźli, opustoszało. Tylko pamiętam jednego dzieciaka, znałem ja go ze szkoły. Chyba się został, bo przychodził od czasu do czasu. Jakm go widział, to pajdę chleba mu dawałem. A, co ty byś nie dała? A, no pewno, że dałabyś.  Dzieciak, ledwo chodził. Biedny był bardzo.

 

 

W 1946 roku, zaraz po wojnie, kiedy miałam 16 lat siostra mojej matki, wzięła mnie do Warszawy. Pamiętam jak dziś, na Wileńskim byli tacy mali chłopcy i krzyczeli „Na Wilsona”, „Na Wilsona”. Powozili. Ja później też furmaniłem, 8 lat. Ciotka miała taką firmę, zakupiła konia z wozem. Ja na nim jeździłem, a później zarobili my pieniądze na drugiego konia z wozem i wreszcie też na trzeciego konia z wozem. Odgruzowywałem Warszawę, śpiewałem piosenki, budowałem, poznałem babcię, ściągnąłem brata do pracy. Najsamprzód Stasiek furmanił, ale później kupił przedwojenną Dekawkę      ( śmiech ), myślał, że będzie więcej zarabiał, ale wiecznie ją remontował.

 

 

Później kupiłem plac przy ulicy Tuszyńskiej, dokładnie na Agrafki 44. Postawiłem dom i stajnie. W tej stajni później było moje wesele z babcią. Niedużo osób było, tylko rodzina …no może czterdzieści parę.  I za jakiś czas z tej stajni zrobiłem drugi dom, w którym już zamieszkaliśmy. Tam na świat przyszły nasze córki.  
Później dom z babcią wybudowałem na Sadybie. Do dziś tam mieszkamy. To piękny dom.  I wiesz, nas stać było na ten dom, na samochód i na kupienie mieszkania jednej z córek. Ja pracowałem tyle lat  i nigdy nie miałem takiego problemu z pracą, jak teraz się słyszy.  Bo ja wiedziałem, że jak odejdę z jednej roboty, to zaraz pójdę do drugiej. Nie tak jak teraz porobili, że trzeba gdzieś dzwonić, umawiać się, coś wysyłać, czekać miesiące, aż się odezwą. Tak, tak… praca kiedyś była. I wbrew temu co dziś gadają, w tamtych czasach było nam lepiej żyć.  Bo Agnieszko, ja mam żal. Bo teraz z takiej pracy  jak my kiedyś mieli, nikt domu nie postawi. I  żal, bo wszystko wyprzedali. Zobacz, elektrownie, fabryki, tereny … toż wszystko com odgruzowywali, budowali , sprzątali….wszystko, co przynosiło olbrzymie pieniądze, dziś się nie opłaca. Im się nie opłaca! Tym, co na tych stołkach siedzą! Im się nie opłaca!!!  W takim razie ja się pytam : czy nam się opłacało  odbudowywać kraj?  

 

 

Do głosu żalu dochodzi jeszcze ten jeden : „czy nas ludzi starszych jeszcze słyszycie?”

 

 

 

 


Lekarz endokrynolog z warszawskiej prywatnej kliniki: " Wiem, że niektórzy traktują osoby po 65 r.życia jak na odstrzał. Przepisują różne leki i nawet nie tłumaczą jakie są konsekwencje ich zażywania

 



 

 

 

Ludmiła, lat 78 : Od kilku lat mam problemy z nogą. Trudno mi się chodzi. I kiedy chcę przejść przez jezdnię, długo muszę stać. U nas nie ma świateł, a żaden samochód nie zatrzyma się.

 

 

Waldemar, lat 80 : Nie mogłam wypełnić tego druczku.  Była kolejka i nikt mi nie pomógł. Nie widziałam dobrze tych małych literek, zresztą nie na moją głowę. Wprowadzają jakieś rzeczy, a ja tego nie rozumiem.

 

 

 Czy w gąszczu tych wszystkich naszych sprawunków, zniknęła nasza wrażliwość na ludzi, którzy przeżyli dużo więcej niż my? Dlaczego zapominamy? Przecież oni mają nam do opowiedzenia piękne historie i jest dosłownie jeszcze chwilka czasu, by to usłyszeć.  Za zasłoną zmarszczek, niekiedy wolniejszych ruchów, brakiem refleksu kryją się ludzie, którzy w swoich głowach czują się tak jak Wy teraz.  Ile jest zorganizowanych klubów seniora, ile prowadzonych badań związanych z opieką nad nimi, ile wątków poruszanych publicznie, ile nowych kierunków otwieranych na uczelniach związanych z tematyką osób starszych? Czy wiemy, jak się czują dziś? Na pytanie, jak się czuje moje dziecko w danej chwili, w danym momencie, potrafimy wypowiedzieć się poruszając różne sfery,  tymczasem jak się czuje Twoja babcia, Twój dziadek? Potrafisz odpowiedzieć? Wiesz, o czym marzy? Czego żałuje, czego potrzebuje? Jak wygląda ich dzień, czy się nudzą, co ich interesuje? Opowiedzieli Ci już swoją historię? Pokazywali Ci swoje zdjęcia, opowiadali o obyczajach tamtych lat? Mówili o radościach? Ile razy ich odwiedzasz, ile razy im pomagasz?  Jak społeczeństwo wspiera tę najstarszą grupę? 

 

 

Dziś ucząc naszych maluchów i poświęcając im ogrom czasu, w jakiś sposób ich rozpieszczamy. I dzieci to czują , wyraźnie słyszą  od nas: „tak wy, jesteście dla nas bardzo ważni”. Wcale nie neguję tego, tylko czy nasze dzieci słyszą także inny przekaz „wasi pradzidkowie i dziadkowie są również dla nas bardzo ważni i należy o nich pamiętać ”? Ten ostatni jest słabo słyszalny. Istnieje, wiec obawa, iż rzeczywiście wychowamy doskonałych obywateli, którzy będą tymi lekarzami, informatykami, nauczycielami, artystami, prawnikami i innymi specjalistami wyedukowanymi w różnych dziedzinach życia bez wpojonego przekazu by pomagać ludziom starszym…. czyli w przyszłości także nam. To trochę tak, jakbyśmy sami sobie wbijali gola. 

 

 

 

 

 

Piszę o tym, gdyż Twarda Matka ( twardamatka ) to nie tylko matka, ale także wnuczka,

 

 

AGNIESZKA

 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama