Reklama

Wiatr w słoiku.

Świat rzeczy niemożliwych. Nieuchwytność. Pozaprzestrzenność. Nieograniczoność. Niewyrażalność. Eteryczność. Głębia. Są sprawy, które przeczuwamy miligramową warstwą opuszków swoich dłoni. Są myśli, które wciąż próbujemy porzucać mrużąc przy tym wyrazistość naszych spojrzeń. A jednak niepokój duszy, który omija naszą nieomylność i poprawaną pewność odradza się kiedyś w każdym z nas. Przy końcu świata lub na początku jakiegoś innego początku. Pytanie tylko czy potrafimy uchwycić sens i odganąć znaczenie tej ulotnej chwili?

Świat rzeczy niemożliwych. Nieuchwytność. Pozaprzestrzenność. Nieograniczoność. Niewyrażalność. Eteryczność. Głębia. Są sprawy, które przeczuwamy miligramową warstwą opuszków swoich dłoni. Są myśli, które wciąż próbujemy porzucać mrużąc przy tym wyrazistość naszych spojrzeń. A jednak niepokój duszy, który omija naszą nieomylność i poprawaną pewność odradza się kiedyś w każdym z nas. Przy końcu świata lub na początku jakiegoś innego początku. Pytanie tylko czy potrafimy uchwycić sens i odganąć znaczenie tej ulotnej chwili?

 

Czy można dogonić wiatr? Czy można zatrzymać w swych dłoniach jego eteryczny podmuch? Czy jego zwiewność można zamknąć w słoiku by zasmakować jej „kiedyś” lub "potem"? Czas przetrząsa każdą jego nieuchwytność pomiędzy czułymi drgnieniami liści i cichym falowaniem nitek babiego lata. Przetacza jego niewyrażalną bezosobowość pomiędzy tym, co widoczne, a tym co wydarza się w niematerialnej przestrzeni naszych ludzkich spraw.

Wiatr, który przenosząc drobinki piasku nie myśli o deszczu, który wskrzesi jutro lub kiedyś w zupełnie innym miejscu naszej niespokojnej planety. Wiatr, który stale wiruje i wprawia coś w ruch. Mały wietrzyk, który targa dziewczynkom ich uporządkowane piękno i jego niespokojny brat wicher, który potrafi łamać potężne konary starych, zmurszałych drzew.

Reklama

Kim jest ten niewidzialny chochlik, który wzbudza szelest pomiędzy bujną zielenią małych i dużych drzew. Czy to ten sam Duch, który ożywia ludzkie serca i wprawia w ruch kolejność pewnych zdarzeń, które prowadzą do... wciąż dalej i dalej. Wskrzeszając prawdziwe marzenia i unosząc je w górę w pozaprzestrzenną "dal" pozostawia w nas uczucie wiecznego niedosytu i nieodpartej chęci pogoni za tym, co nieuchwytne. Nieznane. Tajemnicze.

Czy wiesz...? Czy potrafisz choć na chwilę zatrzymać swoją codzienność, która wydaje się być taka zwyczajna, szara lub zupełnie mroczna. Sfrustrowana, skostniała, niemiła lub twarda jak kamień. Nieczuła na wrażliwe pomruki twojej duszy, która pragnie wzbić się ku dalekosiężnym przestrzeniom nieba. Czy pomiędzy tym, co robisz, a tym co boisz się pomyśleć umiesz odnaleźć tę pozasłowną grę wiatru, który puszcza w ruch wodze fantazji i kieruje całość twoich snów na nowe akty spełnienia tego, co jeszcze dziś wydaje się być takie nierealne? Być może pośrodku twoich słów, które wypowiadasz już teraz możesz odnaleźć kolory przyszłej klęski i podstawy sukcesu, który odnajdziesz potem - gdy minie jakiś czas. Gdy klepsydra życia odmierzająca gorliwie każdą ostateczność po raz kolejny dotrze do celu jakiegoś samospełnienia lub punktu nieoznaczoności. Gdy przemierzysz łyżką otchłań własnego bólu porzucając przy tym tysiące pozornych krawędzi i niewidocznych początków, o które zahaczasz stale i wciąż.

Wokół nas prozaiczność, która przebija wzrok i przekłuwa jego przenikliwość dzieląc życie na tysiące bezpostaciowych skrawków niewypowiedzianych słów i niespełnionych obietnic. Bo jest w każdym z nas taki ciężar, który nie potrafi unieść lekkości spojrzenia ku błękitowi nieba. Jest w każdym z nas ta sucha dysproporcja, która wyznacza wyraźną granicę pomiędzy niebem, a ziemią. Pomiędzy światem widzialnym, a niewidzialnym. To taka kotwica, która utrzymuje nasz wzrok pod powierzchnią nieograniczonej przestrzeni wszechnieba. To taki kamień, który ogranicza nasze spojrzenie nie pozwalając przy tym na działanie dzikich podmuchów nieograniczoności.

Są w życiu takie straty, których nie możemy przeboleć. Są takie rany, o których nie potrafimy zapomnieć. Jest taki żal, który przesłania nam wszelkie dobro. Jest taki lęk, który nie pozwala nam być. Możliwość spełnienia snów przciśnięta brzemieniem zaprzeszłych zdarzeń nie potrafi odnaleźć miejsca, w którym może się odrodzić. Traumy z przeszłości, które zawsze bolą i błędy młodości, które budzą nasz gniew i studzą pragnienie życia, które chce odnowić się dziś. Nasza dalekosiężność lub krótkowzroczność stale coś w nas zawęża. Przekłada marzenia na smutne wspomnienia z przeszłości przenosząc tamte zatrute dźwięki na każdą chwilę obecną. Pozwala na smutne rozpamiętywanie wszystkiego, co jest już tylko snem, który napełnia nieświeżym oddechem każdą teraźniejszość.

Życie, które toczy się według mierzalnych skutków jakiejś pamięci, która przypieczętowała prawo do niewiary w własne szczęście. Żywotność tamtych spraw zamknęła ulotność każdego "teraz" w słoiku wypełnionym resztkami zdartych i zużytych wspomnień lub umieściła je za przezroczystą szybą odgradzającą prawdziwość od iluzorycznych snów.

Pamięć, która zabiera lub pamięć, która dodaje. Stęchłe skupiska żalu lub znaczące tytuły naszych osiągnięć. Coś, co zatrzymuje nas w miejscu i nie pozwala nam być. Coś, co stabilizuje naszą samowystarczalność i zabiera nam odwieczne prawo do zachwytu. Coś, co zabija nam serce unieruchamiając naszą wrażliwość i otwartość na całą resztę niedopełnionych jeszcze chwil, które ujawnią się tylko wtedy, gdy nastąpi nowe "teraz".

Być może jeszcze widzisz i słyszysz, ale czy zauważasz? Dostrzegasz? Być może odczuwasz, ale czy wiesz czym to odczuwanie jest? Czy subtelność tej chwili, która kołysze statki zacumowane w jakimś przypadkowo odwiedzonym przez ciebie porcie potrafi zadziwić tę czułą cząstkę twojej duszy nawet wtedy gdy chciałbyś zapłakać? Piękno, które przenika na wskroś. Piękno, które kruszy wszystko, czym byłeś wczoraj lub sekundę temu. Bo dawność, która od ciebie odchodzi ma kształt klasycznych wspomnień, których wartość zawsze zamienia się w jakieś niedopowiedziane dziś. Tylko ta chwila może coś w tobie dopełnić. Tylko obecność w tym miejscu i w tym czasie może wyłuskać nową łaskawość lub pytanie, które zakreśli pętlę kolejnych zdarzeń. Niwyrażalnie ważnych. Bezpostaciowo pustych. Przeszłych, przyszłych i...teraźniejszych. Dobrych i złych.

Czy można usidlić śpiew słowika? Czy można wymagać od deszczu, żeby nie moczył twojej sukienki jeśli ty i twój parasol to dwie odrębności, które rzadko tworzą całość? Pewne rzeczy są. Pewne wydarzenia zdarzają się. Przychodzą i odchodzą. Są udziałem twoich nieustannych gorączek i dążeń do nie wyartkułowanego szczęścia. Ale żadne wczoraj i żadne jutro nie może istnieć naprawdę.  Rzeczywistość określa swój stan tylko "teraz". Wyraża się poprzez to czym jest. Reszta jest tylko snem. Wyobrażeniem wykreowanym przez nasze zmysły. Opowistką, która może lecz nie musi się spełnić.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy