Reklama

Brazylijska historia miłosna

Zycie pisze najlepsze scenariusze. Nie można mu zarzucić braku pomysłowości. Każda miłość jest inna, każda relacja potrzebuje innych "pielęgnacji" uczucia. Spotkałam wielu zakochanych ludzi w swoim życiu. Wielu z nich potem płakało. Płakało też w trakcie. I nie ma znaczenia miejsce i czas. Cztery historie, cztery miejsca. Efekt ten sam. Złamane serca i zniszczone obietnice. Dziś historia nr 1 - BRAZYLIJSKA

Zycie pisze najlepsze scenariusze. Nie można mu zarzucić braku pomysłowości. Każda miłość jest inna, każda relacja potrzebuje innych "pielęgnacji" uczucia. Spotkałam wielu zakochanych ludzi w swoim życiu. Wielu z nich potem płakało. Płakało też w trakcie. I nie ma znaczenia miejsce i czas. Cztery historie, cztery miejsca. Efekt ten sam. Złamane serca i zniszczone obietnice.
Dziś historia nr 1 - BRAZYLIJSKA

On Carlos. Ona Arioni. Poznali się na studiach. Dwieście milionów Brazylijczyków a oni trafiają akurat na siebie. Świata poza sobą nie widzą. On pochodzi z południa kraju, ona z północy. Studiują w środkowej części Brazylii. 

Po 4 latach studiów on dostaje stypendium - w zimnej Norwegii. Decydują, że pojedzie bo doktorat z genetyki ryb zrobiony na norweskiej uczelni jest lepiej postrzegany w Brazylii niż "krajowy dyplom". Zanim wyjechał wzieli ślub. Szybki ale nie mieli wątpliwości.

On jedzie pierwszy, ona dojeżdza po 3 miesiącach. Dociera na północ Norwegii w lutym, załamana pogodą i brakiem perspektyw na znalezienie pracy. Jedyny szpital nie chce przyjąć zbyt dobrze przygotowanej do zawodu Brazylijki. Boją się, że zawstydzi ich wiedzą. (na niepłatnym stażu trwającym kilka dni w jedynym szpitalu w okolicy jako jedyna jest w stanie zdiagnozować chorą kobietę zawstydzając ordynatora w obecności innych lekarzy)

Reklama

Kolejne miesiące spędza w ich mieszkaniu, codziennie pytając się o sens tego wszystkiego. Ona lekarz, bez praktyki i pracy wypada dzień po dniu z obiegu. Ale z drugiej strony jest Carlos, 4 letnie stypendium, nie chce go zostawiać. Jedyną bliską jej osobą - oprócz męża - jestem ja. Tak samo jak ona znalazłam się na północny Norwegii z powodu miłości. Ale czy cena nie jest za wysoka? Arioni któregoś dnia zaprasza mnie na kręgle.

Pijemy piwo, gadamy o niczym i wszystkim. Pomiędzy jednym a drugiem łykiem zaczyna płakać. Spędziła już tutaj pół roku bez pracy, gotując obiady, sprzątając dom i czekając na męża, który właśnie wyraził swoją opinie w bardzo istotnej kwestii. Gdzie będą mieszkać po powrocie do Brazylii. Odległość między ich rodzinnymi miastami to 900 km a żadne z nich nie chce mieszkać z dala od rodzinnych stron. On ma rodziców, dziadków, braci z którymi jest bardzo żżyty i nie wyobraża sobie życia bez nich. Ona ma większe szanse na rozwój w swoich okolicach. Kto powinien ustąpić? Czy miłość aż tak bardzo musi być wystawiana na próbę? 

CDN...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama