Reklama

Być kobietą to przeglądać się co rano w jego oczach…

Rozkwitać w świetle księżyca, budzić się w promieniach słońca i czuć ta bezwarunkową radość z bycia kobietą. Oto sens trwania, cel życia dziewczynki.

Rozkwitać w świetle księżyca, budzić się w promieniach słońca i czuć ta bezwarunkową radość z bycia kobietą. Oto sens trwania, cel życia dziewczynki.

Od najmłodszych lat patrzyłam w lustro i widziałam…po prostu – siebie, człowieka. Długo trwałam w rodzaju nijakim, „bo jeszcze nie dorosłam”. Stale słyszałam, że  „jeszcze nie czas”. Ale na co? Tego nie wiedziałam i nikt mi nie mówił. Wiedziałam, że jestem sobie dziewczynką, która pod troskliwą opieką otoczenia i czujnym okiem rodzica rozkwita. Tylko, że to przeobrażanie zdawało się nie mieć końca. Wszystkim było wygodnie odsuwać moment wkroczenia w dorosłe życie na później. A kiedy to później nadeszło, okazało się, że wewnętrzne dziecko zadomowiło się na dobre. Będąc rozważną, pełnoletnią osobą zachowywałam się stosownie do wieku i sytuacji. Teraz wymagano już ode mnie powagi i zaradności. Ja – rozsądna, spoglądałam wielkimi oczami dzieciaka siedzącego w środku mnie i zastanawiałam się jak to jest, że robię rzeczy poważne, a nie czuje się na siłach by poczuć się dorosłą.

Reklama

Potem spotkałam jego. Nawet wtedy związek z mężczyzną wydawał mi się czymś poza moim światem. Przecież jestem dzieckiem!

Dzieci są wstydliwe, łatwo się peszą, bez problemu można je spłoszyć. Oswajanie trwało – na tyle długo, że zaistniał w moim życiu. I zaczęłam zastanawiać się nad tym, że może nadszedł właśnie ten czas. Chociaż miałam świadomość, że jak na mój wiek to „ten czas” już wręcz przeminął, to dalej nie rozumiałam jak to jest.

Po raz pierwszy odbicie kobiety zobaczyłam w jego oczach. Nie poznałam siebie. Widziałam piękną, zmysłową kobietę. Pewną siebie, charyzmatyczna istotę. Kruchą nimfę o sile tygrysa. Boginię mądrości i moc dobroci.

Kiedy już przekonałam się, że tak właśnie wyglądam, już codziennie rano w lustrze zamiast człowieka widziałam KOBIETĘ. W jednym momencie poczułam się tak jak powinnam się czuć od dawna. Zastanawiało mnie jak on to zrobił, że otworzył mi oczy.
A może zaczarował lustro…(?) Wszystko stało się „normalne”.

On dał mi świadomość bycia kobietą, a potem odebrał mi wzrok. Odszedł zabierając chwile mieniące się szczęściem. Zostałam w nicości, bez czarów, nadziei i z lustrem,
w którym widzę jedynie człowieka. Człowieka, który kiedyś był kobietą.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy