Reklama

Hazard płynie w mojej krwi...

Ile to razy podejmując konkretną decyzję, zastanawiamy się czy postawić wszystko na jedną szalę i odwrócić życie do góry nogami? Ile razy igramy z ryzykiem, by spełnić nasze marzenia? Czy nasze zachowania mają coś wspólnego z hazardem? Zastanawiam się nad tym od wielu lat...

Ile to razy podejmując konkretną decyzję, zastanawiamy się czy postawić wszystko na jedną szalę i odwrócić życie do góry nogami? Ile razy igramy z ryzykiem, by spełnić nasze marzenia? Czy nasze zachowania mają coś wspólnego z hazardem? Zastanawiam się nad tym od wielu lat...

W zasadzie mogłabym spokojnie przyznać się przed wszystkimi, że w mojej krwi odnajduję pierwiastki hazardzisty... W końcu mój dziadek przez lata grywał na warszawskim Służewcu, a tato prowadzi statystyki bukmacherskie w arkuszu excel`owskim i z niecierpliwością miętoli w dłoniach kupon, gdy ostatnie mecze wchodzą w fazę finałową. Czy zatem dziwne jest to, że często w życiu ryzykuję? I czy mogę z pełną świadomością twierdzić, że współczesne kobiety mają hazard we krwi? Próba odpowiedzi na nurtujace mnie od dłuższego czasu pytania, skłoniła mnie dziś do popełnienia tego tekstu.

Reklama

Zacznijmy jednak od początku... Przez wiele lat byłam grzeczną, ułożoną panną z dobrego domu, która z pewną nostalgią obserwowała koleżanki buszujące wieczorami po knajpkach, pewne siebie, zdecydowane na szaleństwa i wolne od trosk oraz zmartwień... Obserwowałam je i zastanawiałam się - jak to jest? Dlaczego niektórzy posiedli tak łatwo umiejętność dokonywania wyborów, dlaczego niektórzy bez mrugnięcia okiem mogą zaryzykować w życiu dosłownie wszystko - cudowną rodzinę, wspaniałą pracę, obiecująca perspektywę uzyskania dziesiątego stopnia naukowego...? Na czym to wszystko polega?

I nagle dostałam olśnienia... Przecież żyje się tylko raz... Cóż za trywialna myśl... I jakże oczywista... Kto nie ryzykuje, ten nic w życiu nie ma - aż chciałoby się polecieć klasykiem. I tak sobie myślę, że to wszystko siedzi w nas, w naszej głowie. Wiadomo, że każdy wybór, niesie za sobą pewne konsekwencje, czy tego chcemy, czy nie. Ale czy życie w ciągłej monotonii, może być satysfakcjonujące? Czy jeśli zrobimy sobie, tak popularny w Stanach gap year, to czy wypadniemy z obiegu? Czy zmiana partnera, z którym przeżyliśmy ćwierć wieku, a który jest nam całkowiecie obcy, to nasza klęska? Takie wątpliwości rodzą się pewnie w głowach wielu z nas i jest to zupełnie naturalne. Pytanie pojawia się tylko takie - ile mamy w sobie odwagi, by zmienić swoje życie? Podjęcie drastycznych decyzji, może przynieść korzyści, ale może równie dobrze okazać się naszą osobistą klęską. Ile zatem możemy zaryzykować by dogonić nasze marzenia? Ja już wiem, że wiele... rozpoczęłam nawet swoją małą krucjatę - w poszukiwaniu straconego czasu... 

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy