Reklama

Mr. Grey

Mr. Christian Grey

Mr. Christian Grey

Półtora roku nie miałam ochoty na przeczytanie trylogii o Panu i Pani Grey.

Jednak po niekończących pytaniach kuzynki w końcu sięgnęłam po książkę.

Szczerze przyznam coś  "5 przez 10" czytałam w internecie o niej, zraziło mnie zdanie „porno dla mamusiek” bo jeszcze takową nie jestem, a myślę, że jest to trochę obrażanie „mamusiek” bo nawet mamuśki udane życie seksualne mają/ powinny mieć.

No więc pewnego pięknego dnia zaczęło się.

Pierwsza część…..no i hmmmm po paru dniach przeczytałam całą trylogię.

Reklama

I teraz zastanawiam się dlaczego. Na pewno nie dlatego że namawiała mnie kuzynka, nie też dlatego by się czegoś dowiedzieć o BDSM – wiedzę tą można dużo szybciej w necie znaleźć bez potrzeby czytania ponad 1000 stron.

Zastanawiając się nad tym faktem, skupiam się na osobie głównego bohatera i trochę nad bohaterką i dochodzę do pewnych –niepewnych wniosków.

Zapewne znajdę grono pań, które były raz w życiu zauroczone NIM – TYM dla którego szlochałyśmy po nocach, nie jadłyśmy, byłyśmy gotowe zrobić dużo albo i wszystko. Dałyśmy się poniżać, może nawet niejedna doświadczyła przemocy z JEGO strony. Ale trwałyśmy dalej. Byle tylko móc z NIM być, w jego ramionach, patrzeć w jego oczy, czuć jego zapach – nie ważne za jaką cenę. Nawet seks nie był aż taki ważny. Mając go, chciałyśmy jeszcze więcej….gdy go nie było, było nam źle, więc gdy przychodził po raz kolejny byłyśmy w stanie zrobić jeszcze więcej i jeszcze więcej. Nas nie było, liczył się ON, bez NIEGO nie było nas, była tylko pustka, smutek, i chęć zdobycia GO znowu za wszelką cenę, by spełniła się bajka, w której miałyśmy być NIĄ – Jego Jedyną Najukochańszą Panią Całego Życia.

Czekałyśmy aż spełni się bajka (może dalej niektóre z nas czekają). Niestety ona się spełniła w książce…..nasza bajka spełnia się krok po kroku na ponad 1000 stron.

Przecież to my czekałyśmy aż poskromimy GO, pomożemy mu pokonać strach przed samym sobą – bo cóż by nas bardziej nie zadowoliło pomóc mężczyźnie pokonać strach, to my miałyśmy słyszeć:

„Tak. Bardzo. Mnie. Uszczęśliwiasz. Kocham. Cię”

bądź słowa przysięgi małżeńskiej wypowiedziane z JEGO ust…..

Dlatego też czytam do końca, w oczekiwaniu na koniec, a na końcu żeby już było całkiem tak jak to sobie wyobrażałyśmy rodzimy mu dzieci, małe kochane szkraby.

 O.K pomijam fakt, że Pan Grey ma duuuużo większą przewagę nad każdym z naszych destruktywnych wybrańców….kto by nie chciał R8 na urodziny, i butów od Blahnika i orgazmu za każdym razem

Po przeczytaniu wydaje mi się, czuję ….niedosyt tego że w życiu to trochę inaczej wygląda….bo niestety nie jesteśmy już małymi dziewczynkami, które wierzyły w księcia na białym koniu i księżniczki.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy