Reklama

Odkładane na później

Robiąc porządki w garderobie zobaczyłam, jak wiele rzeczy trzymam bez większego powodu. Różowa sukienka wiązana przez szyję, za czasów świetności mojej figury, pomarańczowa opaska z podstawówki z brokatowym napisem BARBIE i wiele innych...

Robiąc porządki w garderobie zobaczyłam, jak wiele rzeczy trzymam bez większego powodu. Różowa sukienka wiązana przez szyję, za czasów świetności mojej figury, pomarańczowa opaska z podstawówki z brokatowym napisem BARBIE i wiele innych...

Jak zawsze, popatrzyłam na nie trochę, skarciłam siebie w myślach za chomikowanie i… odłożyłam z powrotem z myślą „może się kiedyś przyda”.

Dlaczego jest nam tak ciężko uwolnić się od przeszłości? Czy wierzymy, że części garderoby pomogą nam zatrzymać nieuchronny czas? Bronimy się rękami i nogami przed definitywnym zamknięciem jakiegoś okresu w życiu, bo wciąż z nadzieją dziecka wierzymy, że może kiedyś cudownym trafem te czasy wrócą. Miliony kobiet, dziesięć lat po rozwodzie, po urodzeniu trójki dzieci z nowym partnerem, trzyma swoją suknię z pierwszego ślubu. Bo co? Bo ten był najważniejszy? Ten był najmniej trafiony, to na pewno. Identycznie nietrafiony jak rzecz kupiona na wyprzedaży. Bo przecież często nasze uczucia są z takiej wyprzedaży, a co gorsza – zazwyczaj są z second-hand’u. Tak samo trzymamy rzeczy o trzy rozmiary za małe, aby nas mobilizowały do schudnięcia.

Reklama


Czy nie lepiej mobilizować się perspektywą całkiem nowej, nieziemsko drogiej, a tak samo trzy rozmiary mniejszej rzeczy? Pewnie nie, bo nowa nie będzie nam się kojarzyć ze spacerami za czasów liceum w tej starej, czy ze zdejmowaniem jej ukradkiem przez chłopca, szybko, zanim rodzice wrócą z pracy.


Żeby nie było, że krytykuję – sentymenty są dobre, tylko jeśli panicznie boimy się przed wyrzuceniem podartej bluzki, bo dotykał jej nasz eks, to nie jest to dobry kierunek. Dobrym rodzajem sentymentu są wspomnienia, których nie można wycenić, oddać, a nie zajmują nam przestrzeni mieszkaniowej. Tylko czy potrafimy żyć wyłącznie wspomnieniami? Nie mieć namacalnego dowodu tego, że przeżyliśmy kiedyś coś dobrego/złego/JAKIEGOKOLWIEK?


Zgłaszam się na ochotnika do eksperymentu. Nie będę więc niewolnicą przeszłości (brzmi to trochę jak Niewolnica Izaura).Wyrzucę dziś za małą, różową sukienkę. Chociaż w sumie… przecież zaczęłam uprawiać jogging, może schudnę i się jeszcze w nią wcisnę?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy