Reklama

Procent szczerości w "szczerości"

Każdego dnia spotykamy się z ludźmi, przed którymi musimy odgrywać pewne role. Ciągle jesteśmy tą sama osobą, wewnętrznie, ale publicznie zmieniamy się w kogoś innego. Nasi rozmówcy/towarzysze chcą nas widzieć takimi jacy sami są, a my dostosowujemy się do oczekiwań i wpasowujemy w żądane ramki. Mnóstwo ról – mama, żona, koleżanka, petentka, klientka, córka, synowa… A kiedy jesteśmy tak naprawdę sobą?

Każdego dnia spotykamy się z ludźmi, przed którymi musimy odgrywać pewne role. Ciągle jesteśmy tą sama osobą, wewnętrznie, ale publicznie zmieniamy się w kogoś innego. Nasi rozmówcy/towarzysze chcą nas widzieć takimi jacy sami są, a my dostosowujemy się do oczekiwań i wpasowujemy w żądane ramki. 
Mnóstwo ról – mama, żona, koleżanka, petentka, klientka, córka, synowa… A kiedy jesteśmy tak naprawdę sobą?

Ja jestem sobą w domu, przy moim mężu i synku, kiedy mogę nieskrępowanie krzątać się i mówić to co naprawdę myślę. Bez hipokryzji i konformizmu. Bez lęku przed niepochlebną oceną.

Publicznie nie lubię się wychylać ani sprzeciwiać, nie lubię tłumów, nie lubię być widoczna i oceniana. Zgadzam się z rozmówcą dla świętego spokoju, a potem czynię sobie wyrzuty, że jestem zbyt bierna. Sztukę przytakiwania mam już świetnie opanowaną, a moje rozmowy poza domowe są zwykle płytkie i mało wnoszące. Czasami w myślach karcę siebie za nieudolne próby podtrzymania rozmowy lub nawiązania kontaktu z przypadkowym rozmówcą zamiast szybkiego skończenia tematu. Nie jestem też mistrzynią ciętej riposty, więc nawet jeśli ktoś czymś mnie zaskoczy nie umiem szybko i celnie odparować. Palę również większość dobrych dowcipów, więc nawet nie próbuję być zabawna. Większość ludzi ocenia mnie jako kontaktową i wygadaną, ale jest to tylko jedna z moich ról. Szczerość  i zaufanie zarezerwowane są dla najbliższych bliskich. Nie zawsze tak było, ale kiedy „„serdeczna i troskliwa”” przyjaciółka wystawiła mnie na odstrzał, uszczelniłam swoją prywatność maksymalnie. Teraz cenię ją sobie i chronię jak bezcenne dobro. Nie stronię od ludzi, ale nie jestem typem człowieka bezgranicznie szczerego. Przez szacunek dla prywatności rozumiem również poszanowanie cudzego życia osobistego. Dziwi mnie kiedy ktoś kogo znam krótko opowiada mi intymne szczegóły nie tyle ze swojego życia, co z życia męża, narzeczonej, rodziców… Krępują mnie szczególnie wścibskie pytania osób, które znam dość pobieżnie, a które po 5 minutach rozmowy chciałyby niemal spisać moją biografię. Taki otwarty i swobodny styl bycia może być bardzo odświeżający w rozmowie, ale są pewne granice, które powinny zostać nieprzekroczone. Jeśli nie chcemy usłyszeć kłamstwa, półprawdy albo wymijającej odpowiedzi, nie pytajmy po prostu zbyt bezpośrednio o rzeczy, których rozmówca nie chce zdradzać. Odrobina taktu i powściągliwości doskonale robi relacjom międzyludzkim.

Reklama

Bezwzględna szczerość nie jest w cenie i bezpieczniej jest ją zachować na specjalne okazje, bo na co dzień małe kłamstewka i przemilczenia są dużo wygodniejsze.

Szczerość rani; Prawda boli; Kłamstwo uzależnia – oto uniwersalne motto, które warto w sobie oswoić.

Tylko w dyskusjach z bliskimi słowa są naprawdę istotne, bo niosą za sobą pewien szczery przekaz emocjonalny i wymagają żonglerki argumentami oraz gimnastyki umysłu. Pozostałe rozmówki to taka powierzchowna paplanina bez głębszego sensu. Innych wcale nie interesuje co się u nas dzieje, chyba, że działoby się akurat coś godnego rozplotkowania… Mnie osobiście też bardziej interesują pikantne ploteczki niż szara codzienność, ale w przeciwieństwie do wielu ciekawskich, potrafię zachować je dla siebie zamiast puszczać w obieg przy każdej okazji…

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy