Reklama

Stylowa (r)ewolucja

Jestem wierną czytelniczką "TS". Od pierwszego numeru, kiedy to mój partner przyniósł mi go na porodówkę...

Jestem wierną czytelniczką "TS". Od pierwszego numeru, kiedy to mój partner przyniósł mi go na porodówkę...

Pamiętam, kiedy, siedząc w środku nocy podczas karmienia, wpatrywałam się w pierwszy polski ekskluzywny magazyn dla kobiet. Pochłonęłam go od deski do deski.

Potem co miesiąc przeznaczałam niemałą wtedy sumkę na ten celowy zakup. Za każdym razem znajdowałam w miesięczniku coś dla siebie. Jeśli nie radę "modową", to dobry artykuł, a przynajmniej jakiś fotoreportaż.

Od tego czasu minęło, bagatela, prawie 18 lat. W moim życiu wiele się zmieniło. Dojrzałam, nabrałam doświadczenia, podjęłam kilka ważkich decyzji.

W tym czasie przez  TS przewinęło się kilku redaktorów naczelnych. Miesięcznik, podobnie do mnie - zmieniał image i przybrał na wadze (co wyszło obojgu nam raczej na dobre).

Reklama

Kolejni decydenci podejmują raz lepsze, raz gorsze decyzje. Cóż, jak to w życiu...

A ja?

Po staremu - będę czytać, choć nie powiem, by coraz bardziej rozrastająca się sfera komercyjna w TS mnie zachwycała.

Niemniej - nie zmieniam wiernych przyjaciół...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama