Reklama

Zbawienna moc czystego klozetu

Ponieważ doba ma tylko 24 godziny a spraw do wciśnięcia w ten przedział czasowy baaardzo wiele, przy czym każda jest niezwykle ważna, pilna, niecierpiąca zwłoki, ogólnie na wczoraj, jakiś czas temu postanowiłam coś z tym zrobić.

Ponieważ doba ma tylko 24 godziny a spraw do wciśnięcia w ten przedział czasowy baaardzo wiele, przy czym każda jest niezwykle ważna, pilna, niecierpiąca zwłoki, ogólnie na wczoraj, jakiś czas temu postanowiłam coś z tym zrobić.

Ponieważ doba ma tylko 24 godziny a spraw do wciśnięcia w ten przedział czasowy baaardzo wiele, przy czym każda jest niezwykle ważna, pilna, niecierpiąca zwłoki, ogólnie na wczoraj, jakiś czas temu postanowiłam coś z tym zrobić. Coś czyli ustalić hierarchię ważności, według zaleceń mądrych niebywale specjalistów od zarządzania czasem, to miało być takie  przedsięwzięcie w ramach programu ochrony zdrowia psychicznego.
Oczywiście na początku listy znalazło się najwięcej spraw zawodowych, które jak mi się wydawało są absolutnie priorytetowe, a gdzieś na szarym końcu uplasowały się czynności tak prozaiczne i mało istotne jak prace domowe. Przyznam, że przez długi nawet czas udało mi się realizować założony plan, czego efektem był totalny i permanentny bałagan w domu, a ja czułam się coraz bardziej, mega bardziej zestresowana. Aż tu nagle.....
Pewnej nocy nie mogąc spać z powodu natrętnych rozmyślań na temat pracy, nagle wstałam z łóżka i wzięłam się za szorowanie łazienki, ze szczególnym namaszczeniem traktując klozet, zupełnie jakby miał służyć do jedzenia:-). Szoruję tak, pucuję, ach jak pięknie i z każdym ruchem ścierą czułam jak złe myśli odchodzą. Stres, który nie pozwalał zasnąć, grzeczniutko  stawał się mniejszy i bledszy, wprost proporcjonalnie do rosnącego klozetowego błysku. Kiedy skończyłam całą operację poczułam się tak szczęśliwie zmęczona, że zasnęłam niczym kamień.
Tym sposobem odkryłam magiczną, antystresową moc prozaicznych, powtarzalnych czynności, o których istnieniu w większości wielkomiejskich środowisk, nawet nie wypada wspomnieć.
No tak tak, bo teraz trendy jest jechać na odstresowanie do SPA, na egzotyczną wycieczkę a w najgorszym wypadku chadzać na ajurwedyjskie masaże.
Jak widać jedynie słuszne rady speców od zarządzania czasem, przywożone z kolejnych szkoleń firmowych, nijak się mają do mnie, mojego stresu, a najmniej mają wspólnego z moim poczuciem szczęścia. Czas na nowy plan....

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy