Reklama

1 2 3 4 5 6 7...miłość!

W oknie mojej osiedlowej kwiaciarni właśnie pojawiły się serduszka i czerwone girlandy. To znak, że zbliżają się Walentynki...

W oknie mojej osiedlowej kwiaciarni właśnie pojawiły się serduszka i czerwone girlandy. To znak, że zbliżają się Walentynki...

Kiedyś, gdy moja druga połówka jabłka była w innym ogrodzie, Walentynki nie były moim ulubionym świętem. Wręcz przeciwnie. Chmurniałam, gdy na ulicach widziałam tych wszystkich uśmiechniętych mężczyzn, trzymających w ręku czerwone róże. Próbowałam odciąć się od tego święta. Nic z tego! W radiu sentymentalne ballady. W telewizji całuśne komedie romantyczne albo arcynudne polityczne dyskusje. Nawet  mój ulubiony film, "Casablanca", nie zmusił mnie w tym dniu do pozostania przy telewizorze. Mój sposób odczuwania i przeżywania tego święta zmienił się, gdy spotkałam swojego obecnego męża. To już 10 lat, nasze pierwsze wspólne Walentynki wspominam z wielki sentymentem. W swoim ukochanym odkryłam siedem cudów świata w tym, nomen omen, cudownym dniu:

Reklama

1. Zdolny kucharz

Na Walentynkowy obiad mój ukochany przyrządził pyszny rosół. Z różnych rodzajów mięsa, z zasmażana cebulką i posiekanym koperkiem. Podobno to mężczyźni są najlepszymi kucharzami na świecie, ale swojego wybranka nie podejrzewałam o to, że drzemie w nim MasterChef. I moja sympatia (i rosół) zrobił na mnie (i moich kubkach smakowych) niesamowite wrażenie. Nie bez kozery mówi się, że przez żołądek do serca...

2. Mężczyzna o dobrym guście

Tuż po przyrządzonym samodzielnie obiedzie, ukochany wręczył mi wyjątkowy prezent...sprężynę z błękitnym pawim oczkiem, owiniętą w błyszczący czerwony papier. W pierwszej chwili pomyślałam, że zwariował. Nie wiem na co liczyłam?! Na poduszkę w kształcie serca, a może słodkie czekoladki? Po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że to niezwykle oryginalny prezent. Nie jakiś tam banał. O bombonierce szybko bym przecież zapomniała. Ukochany chciał mnie zaskoczyć. Udało się! A sprężyna stoi na półce do dziś i jest główną...sprężyną wystroju salonu.

3. Romantyczna dusza

Profesjonalnie smaczny rosół, sprężyna z pawim oczkiem, czy tego wieczoru coś mogło mnie jeszcze zaskoczyć? O tak! Moja sympatia napisała mi wierszyk. Miły, prosty i bardzo wzruszający. Pisany własnoręcznie, co jeszcze bardziej mnie wzruszyło, gdyż mój ukochany pisze jak kura pazurem. Właściwie nie powinnam się dziwić, w końcu jest spod znaku Raka, a zodiakalne Raki to prawdziwi romantycy. Podobno. Karteczkę z wierszykiem trzymam do dziś i wyciągam, gdy mam gorszy nastrój. Zawsze pomaga!

4. Człowiek z pasją

Walentynki miały być dla mnie wyzwaniem, na które sama się zdecydowałam. Wiedząc, że ukochany jest wielkim fanem muzyki rockowej, w prezencie podarowałam mu, a właściwie nam, podwójne zaproszenie na walentynkowy koncert, a jakże, rockowy! Ja zdecydowanie wolę delikatniejsze muzyczne klimaty, ale co tam, raz kozie śmierć. Poszliśmy. Nie czułam się tam jak ryba w wodzie. Nie znałam tekstów piosenek i jak dla mnie było zdecydowanie za głośno. Ale dzięki temu mogłam obserwować. Na tymże koncercie zdałam sobie sprawę, jakim pasjonatem jest mój wybranek. Przeżywał ten występ, po koncercie opowiadał mi (i to w jaki sposób!) o członkach zespołu i jego dyskografii. Człowiek z pasją - to mi zaimponowało.

5. Kreatywny brunet

Wieczorem wybraliśmy się na spacer. Mieliśmy w planach wstąpić na kieliszek czerwonego wina do jakiejś przytulnej knajpki. Okazało się, że wszystkie lokale w okolicy po brzegi wypełnione są zakochanymi. Nie ma miejsc! Mój wybranek wpadł na nietuzinkowy pomysł. Kupił w sklepie szampan z bąbelkami, taki dla dzieci, do kieszeni w kurtce włożył dwa kieliszki i zaprosił mnie do parku. Na zielonej parkowej ławce spędziliśmy prawie dwie godziny. Wtulona w ukochanego, muskałam jego czarne włosy. Pomimo padającego deszczu ze śniegiem nie było nam zimno. Rozgrzały nas wspólne marzenia i plany na przyszłość...

6. Rycerski dżentelmen

W dzień świętego Walentego przekonałam się, że mój partner ma savoir-vivre w małym paluszku. Nie wiem, czy to kwestia charakteru, czy wychowania, a może jedno i drugie, ale ukochany okazał się niepoprawnym dżentelmenem. Kiedy przyjechał po mnie by zabrać mnie na ten niezapomniany rosół, miał ze sobą dwa bukiety pięknych kwiatów. Jeden dla mnie, a drugi... - Dla kogo ten drugi bukiet ? - zapytałam zdziwiona. - Dla twojej mamy! Mama zdawała się być bardziej zaskoczona ode mnie. Niby prosty gest, ale jaki miły! Kiedy szliśmy do parku poprosił żebyśmy zamienili się miejscami. Jak się okazało, nie chciał by ochlapał mnie jakiś przejeżdżający samochód. Dżentelmeńskie zachowania mojego ukochanego były tak naturalne i niewymuszone, że poczułam się z niego bardzo dumna.

7. Kochający na zabój

Siódmy cud świata mojego ukochanego, choć wymieniony na końcu, zdaje się być najważniejszy. W tamte pamiętne Walentynki uświadomiłam sobie, że między nami jest coś niezwykłego, coś, co połączyło tak odmienne charaktery, odmienne światopoglądy i odmienne przyzwyczajenia. To miłość. Piękna, niezwykła, niezbędna. Prosta, a jednocześnie tak niełatwa do opisania. Czasem bywa trudna, ale jeszcze trudniej jest mi sobie wyobrazić, że mogłoby jej nie być. Lubię wracać wspomnieniami do tamtych Walentynek. W między czasie dostrzegłam, że mąż, choć ma swoje wady - jak każdy, ma w sobie więcej niż siedem cudów świata!  

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy