Reklama

BÓL ZAMYKA SERCE

Czasem otrzymujesz obuchem w twarz, czasem strzała trafia prosto w środek serca. Serce krwawi, ale naprawią je, zacznie bić od nowa, na wykresie pojawiają się tego oznaki. Wszyscy się cieszą, że wróciłaś do nich. A co ty myślisz?

Czasem otrzymujesz obuchem w twarz, czasem strzała trafia prosto w środek serca.
Serce krwawi, ale naprawią je, zacznie bić od nowa, na wykresie pojawiają się tego oznaki. Wszyscy się cieszą, że wróciłaś do nich. A co ty myślisz?

BÓL  ZAMYKA  SERCE

Czasem otrzymujesz obuchem w twarz, czasem strzała trafia prosto w środek serca.

Serce krwawi, ale naprawią je, zacznie bić od nowa, na wykresie pojawiają się tego oznaki. Wszyscy się cieszą, że wróciłaś do nich. A co ty myślisz? Pewnie dlaczego ja? Czemu on strzelał do mnie? Przecież nic mu nie zrobiłam. Czy mu wybaczę? Kościół nakazuje wybaczać. Ale nie mówi jak uporać się z tym bólem, bólem, który pozostaje na zawsze. Czuję go z każdym wdechem i z każdym wydechem, kłujący, czasem zagłuszający myśli a nawet słowa innych.

Reklama

Taki ból czuje kobieta, kiedy mężczyzna w którym się zakochała nagle odrzuca ją, bez słowa. Odchodzi i mija ją ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nic, po prostu nic, ani słowa, ani jednego gestu, udaje, że się nie znają. Przypomina mi się pieśń:

„On szedł w spiekocie dnia i w szarym pyle dróg,

A idąc uczył kochać i przebaczać.

On z celnikami jadł, On nie znał kto to wróg,

Pochylał się nad tymi, którzy płaczą.”

Czy ja tak potrafię? Co dzieje się w moim sercu, nienawiść to miłość? Jak rozpoznać? Jak iść dalej przez świat tak potraktowana. Nawet powietrze zawiera kilka pierwiastków, a ja nawet nie jestem powietrzem, pustką, próżnią, której nie widać. Bo on mnie nie już nie widzi. Chciałabym płakać, wypłakać wszystkie łzy za wszystkich ludzi, ale nie umiem, oczy są wciąż suche, bez wyrazu, jakby zapadnięte. I znów zacytuję:

Gdy cię skrzywdzono, albo zraniono, lub serce czyjeś zawiodło, o, nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj”.

Jakże to, ja nie mogę normalnie jeść, pracować, spać, uśmiechać się i tylko tyle – przebaczyć?

Czy to jest mój krzyż? Czy będę go dźwigać do końca życia? Wiem, że dla niektórych miłości jest wiele, przychodzą i odchodzą i znów przychodzą. Ale dla mnie była ta wyjątkowa i czułam to od pierwszej chwili. A teraz on przytula miłą blondynkę i szepta jej coś do ucha. Może nawet śmieją się ze mnie. I ja mam wybaczyć?

Idę ulicą, pada deszcz, czuję jak delikatnie głaszcze moją twarz, to dobrze, skoro nie mogę płakać. Deszcz pada coraz mocniej, moja twarz jest cała mokra, otwieram usta, woda nie jest ani słona ani słodka. Nijaka. Zaczyna mi się robić zimno, więc wchodzę do pierwszej napotkanej kawiarni. Szukam wolnego stolika i zamawiam herbatę owocową. Zdejmuję przemoczony płaszcz, znajomy kelner pomaga mi i wiesza go na wieszaku. Uśmiecha się do mnie i pyta czemu jestem taka smutna czy to przez tą pogodę?-Tak, odpowiadam, miałam ochotę na spacer…

Moje mokre pokręcone włosy, nie pozwolą się ułożyć, żyją własnym życiem. A ja piję herbatkę owocową i rozglądam się. Większość gości jest tu z powodu deszczu, jak ja, ale są i pary patrzące sobie w oczy i trzymające się potajemnie za ręce. Patrzę ze zdumieniem, to jednak istnieje odwzajemniona, prawdziwa miłość. Nie seks, kilka spotkań i po wszystkim? Zresztą pewnie są może w trakcie tego procesu, albo coś wymknęło się spod kontroli i ona np. jest w ciąży. On nie należy do tych co uciekają. Jest odpowiedzialny, ma autorytet, także w kościele, więc bierze na siebie wszelką odpowiedzialność i pewnie zostaną cudowną rodzinką. Opublikują wszystkie uśmiechnięte zdęcia na fejsie, niech znajomi wiedzą, że są idealną parą.

Moja herbata stygnie, więc szybko ją dopijam i zamawiam kieliszek dobrego czerwonego wina. Mój znajomy znów się uśmiecha, - To rozumiem, trzeba się wyluzować. –Tak, tak, odpowiadam, a myślami błądzę w jaki sposób mogłabym się wyluzować. Może wysłać mu zdechłą rybę? Nie, może niechcący w pracy pobrudzić mu ten nieskazitelny jedwabny garnitur ketchupem?

Wiem, że nic z tych rzeczy nie zrobię, czyli ciągle go kocham. To straszne! Czyli on będzie moim krzyżem.

Wróciłam do domu z butelka wina, położyłam się i wypiłam sama. Trochę w międzyczasie porozmawiałam z Bogiem, choć wiem, że z Nim się nie dyskutuje. Nie mogłam zasnąć, wyobrażając sobie mojego ukochanego w ramionach innej kobiety. Wzięłam więc coś na sen.

Obudziłam się z bolącą głową, ale niewyspana, więc znów wzięłam coś na sen i zasnęłam. I tak każdego wieczoru, po pracy, piłam wino i zaprzyjaźniłam się z tabletkami na sen. Ale ból nie mijał, więc postanowiłam, brać tabletki też w dzień, jakby na jakiś czas minęło. Choć moje oczy wciąż były zapadnięte, brałam coraz więcej.

I tak trafiłam do kościoła, powiedziałam księdzu, że już dłużej nie mogę, że ból nie ustaje, mimo alkoholu i tabletek. I wiecie co usłyszałam: - Wybacz mu. Idź dalej własną drogą. Zapytałam czemu Bóg postawił go na mojej drodze? Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko wykład, że są na świecie większe cierpienia i ludzie muszą sobie dać radę. Pomyślałam słusznie, nie rządzi mną Putin, nie mieszkam w Korei Północnej itd. Mam tylko złamane serce. Serce, które mogłoby dać innym wiele miłości, pomocy, być szczęśliwe i zarażać uśmiechem innych na ulicach. Ale zostało zamienione w kamień. Nic nie potrafi już dać. Nikomu zaufać. 

I śpiewam ze łzami w oczach co roku:

Zbawienie przyszło przez krzyż, ogromna to tajemnica. Każde cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia....."

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy