Reklama

Niezapomniany dzień

Za oknem mokro i szaro. Ot! Szkocko po prostu. I pomyśleć że to luty, choć wygląda jak listopad. Siedzę otulona kocem, z parującym kubkiem malinowej herbaty. I nagle wibruje komórka, to sms od mojego chłopaka "Pakuj się, porywam Cię na Walentynki w nieznane. P.S. Nie przyjmuję odmowy". W jednej chwili znika pochmurne szkockie "zaokno". Biegnę po torbę i po chwili jestem gotowa…

W górach jest zima. Prawdziwa. Biała. Przygotowujemy sobie jutowy worek wypełniony sianem - do zjeżdżania z pobliskiej górki - to atrakcja wieczorna, tuż przed kieliszkiem wina w cieple kominka. Dzień zaczynamy od filiżanki gorącej kawy z kardamonem. Leniwie przeglądamy gazety. Obudzeni i zrelaksowani udajemy się na basen, najpierw ten zwykły dla pobudzenia krążenia, potem jacuzzi.

Reklama

Siedzimy w milutkich szlafrokach, z kapturem i frotte, w wełnianych skarpetach zrobionych przez moją babcię. Michał ma dla mnie niespodziankę, wręcza mi karnet do pobliskiego SPA. Czego tam nie ma? Masaże holistyczne, ajurwedyjskie, zabiegi żurawinowe...wszystko brzmi tak cudnie że nie wiem co wybrać. W końcu decyduję się na algi, zawijam się w cieplutki koc, w tle pobrzmiewa Możdżer. Michał szaleje na pobliskim stoku, ja oddaję się błogiemu lenistwu i sprawnym rękom masażystki.

Wychodzę ze SPA jak nowo narodzona, Michał już jest w pokoju, ubrał się jakoś tak elegancko a na łóżku leży moja najlepsza sukienka, choć jestem przekonana że jej nie pakowałam. Patrzę na Niego i czekam na wyjaśnienia, ale zamiast tego podaje mi sukienkę i prosi żebym się przebrała. Na moje pytania zamyka mi usta pocałunkiem i prowadzi w stronę łazienki. Przebieram się szybko zastanawiając się co znów wymyślił. Niestety nie dowiem się na razie, gdyż Michał zakłada mi opaskę na oczy, prowadzi do sań i troskliwie okrywa kocami.

Pędzimy przez mroźną noc w nieznanym kierunku, policzki płoną mi z podekscytowania i czuję że wznosimy się coraz wyżej. Wreszcie sanie zatrzymują się, jest cicho i zimno, a ja nadal niczego nie widzę. Michał prowadzi mnie ostrożnie po stromych schodach i wreszcie po chwili która zdawała się być wiecznością zdejmuje mi z oczu opaskę.

Przez chwilę czuję się oślepiona, ale kiedy oczy przyzwyczajają się wreszcie widzę że to co było jasną plamą to setki małych świeczek ustawionych we wszystkich zakątkach pomieszczenia. Patrzę na Michała pytającym wzrokiem, chyba otworzyłam też usta ze zdumienia, ale już po chwili zostały zamknięte gorącym pocałunkiem. Stoję oszołomiona i w zwolnionym tempie rejestruję jak mój mężczyzna klęka i wyjmuje z kieszeni puzderko z którego wyłania się cudowny pierścionek. "Tak!' wyrywa mi się zanim w ogóle padło pytanie. Z emocji cała drżę, choć wcale nie jest zimno, widzę mokre oczy Michała, czuję Jego drżące dłonie wkładające mi pierścionek na palec, setki myśli przelatują mi przez głowę. Tulimy się do siebie długo, bardzo długo. Pachnie lawendą i ciszą. I jest pięknie...

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy