Reklama
Jestem człowiekiem zrealizowanym!

Zygmunt Chajzer o pasji

Okrągłe rocznice urodzin to okazja do podsumowań. Bilans jego życia wychodzi zdecydowanie na plus.

Pierwszego maja skończył 60 lat! I absolutnie nie jest to dla niego powód do zmartwień czy smutnej refleksji nad szybko mijającym czasem. Zygmunt Chajzer jest człowiekiem spełnionym, czuje, że dobrze wykorzystał swój czas. Bilans życia panu Zygmuntowi wychodzi na wielki plus!

Miał szczęście, zarówno rodzinnie, jak w sprawach zawodowych. I gdyby miał drugie życie, nie zmieniłby w nim zbyt wiele. Nie przyspieszyłby spraw, ale i nie wyrzekłby się błędów. Nie zwolniłby nawet wtedy, gdy jego decyzje były bardzo spontaniczne i owocowały skutkami na całe życie.

Reklama

Tak było, gdy poznał swoją żonę Dorotę. Spotkali się na wyborach Miss "Lata z Radiem" - audycji, w której pan Zygmunt pracował. Pani Dorota natomiast kandydowała do tytułu. Wprawdzie nie została wybrana, ale wywarła wielkie wrażenie na dziennikarzu. Po konkursie umówili się na dyskotekę, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Szybko pobrali się, za kilka miesięcy urodził im się syn Filip. Dziś pierworodny jest wielką dumą ojca. Skończył 29 lat, a już jest bardzo znanym dziennikarzem telewizyjnym. Niedawno dołączył do grona prowadzących wakacyjne wydania programu "Dzień Dobry TVN".

Młodsza córka pana Zygmunta Weronika, jest siatkarką. Dziennikarz ma także córkę Karolinę ze swojego pierwszego małżeństwa, które trwało bardzo krótko. Zawodowo pan Zygmunt także ma powody do satysfakcji. Za swój największy sukces uważa pracę w radiu.

Udało mu się rozkręcić "Lato z Radiem" i zrobić z niego program-instytucję. Dużym sukcesem były też programy telewizyjne, których pan Zygmunt był gospodarzem - "Idź na całość", "Ananasy z naszej klasy" czy "Chwila prawdy".

Oczywiście czasem dziennikarz ma poczucie niedosytu. Jednego marzenia spełnić mu się nie udało. Bardzo chciał grać w siatkówkę w reprezentacji Polski. Ale w osiągnięciu celu przeszkodziły mu warunki fizyczne.

- Mam 183 cm, a trzeba mieć jakieś 195! Byłem zły. Wszystko było na dobrej drodze. Kiedy byłem w VII klasie szkoły podstawowej miałem ten sam wzrost, co w tej chwili. Miałem duże stopy, duże dłonie, wszyscy byli przekonani - ja też - że te 190 i parę centymetrów mam murowane! Ale, niestety, okazało się, że już więcej nie urosłem - wspomina dziecięce lata pan Zygmunt.

Ale czy można uznać to za porażkę? Zawodowy sport jest tak absorbujący, że nie byłoby w nim czasu na profesjonalne dziennikarstwo. Nie byłoby więc przygody z "Latem z Radiem", prowadzenia "Czterech pór roku", wieloletniego romansu z telewizją.

- A przede mną jeszcze mnóstwo dobrych rzeczy. Choć w dużym stopniu jestem człowiekiem zrealizowanym - konkluduje z przekonaniem dziennikarz.

UJ

30/2014 Świat i Ludzie

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy