Kocham, jem, gotuję i nie chcę do polityki
Pani prezydentowa z sąsiedztwa. Lubiana za ciepło, szanowana za takt. Doskonale radzi sobie zarówno na salonach, jak i w kuchni. Matka, żona, dama.
Jest zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Kobieta z klasą, która na temat elegancji i savoir-vivre'u wie wszystko. Dlatego właśnie Jolanta Kwaśniewska daje widzom "Lekcję stylu", uczy zachowania i dobrych manier.
Wygląda pani znakomicie… i tak od kiedy sięgam pamięcią. Jak pani zatrzymuje czas?
Jolanta Kwaśniewska: - Dziękuję. A odpowiedź jest bardzo prosta: ćwiczę.
Czy to jakieś tajemne, specjalne ćwiczenia?
- Najbardziej pospolite z pospolitych. Na przykład słynne "brzuszki". Gimnastykuję się przez piętnaście minut, potem półtorej godziny maszeruję z kijkami. Bywa też, że marsz zamienia się w regularny bieg.
Ile razy w tygodniu?
- Codziennie. Już o ósmej jestem w parku. Czasem, gdy wracam... jestem po prostu "złachana". Ale jak już wezmę prysznic i wklepię balsam w ciało, to znów zaczynam czuć, że żyję.
Brzmi dosyć ostro.
- I tak trzeba. Dodatkowo należy się też regularnie badać. Ja raz do roku robię sobie wszystkie podstawowe badania, a USG piersi nawet dwa razy w roku.
Ale to już wszystko, co pani robi, prawda?
- Jeszcze medytacja i ćwiczenia oddechowe według systemu Ravi Shankara, hinduskiego guru.
Uff. No to teraz już można zacząć dzień. Ale, ale... czy nie jest pani na jakiejś diecie?
- Jakiej diecie, na miłość boską. Ja kocham jeść. Wino do posiłku, wódka do śledzika. Sama robię zakupy, sama gotuję, zapraszam przyjaciół. Mąż też świetnie gotuje. Potrafi mi zrobić niespodziankę i kupić małą cielęcą giczkę, którą przyrządza z grochem puree. Tajemnica polega na tym, aby wiedzieć czego z czym nie łączyć oraz jeść mniejsze porcje, a częściej - nawet pięć razy dziennie.
Zdaje się, że to pani uwielbienie do gotowania będzie mocno widoczne w nowym sezonie "Lekcji stylu".
- Tak. Miejsce akcji umieściłam w... kuchni. Bo to takie niezwykłe miejsce, gdzie ludzie się spotykają, rozmawiają. Tak jest właśnie u nas w domu.
A jaka potrawa króluje w państwa domu? Pani ulubione danie?
- Zupa rybna. Kolejki się ustawiają, gdy ją przyrządzam. To zupa w stylu tajskim, z mleczkiem kokosowym. No i kotlety mielone. Najlepsze na świecie.
Jest pani spełnioną kobietą. To widać na pierwszy rzut oka. Czemu to pani zawdzięcza?
- Jestem pogodzona ze światem, z ludźmi. Staram się być przyzwoitym człowiekiem, pozytywnie myśleć. Otacza mnie wiele ludzkiej sympatii. I to chyba mnie napędza najbardziej.
A wielka polityka nie daje takiego napędu?
- Napędza mnie moja polityka, którą jest działalność na rzecz ludzi.
Michał Wichowski
Świat i Ludzie 38/2010