Reklama

Kolacja na 4 ręce

Noc wigilijna ma to do siebie, że wtedy wszystko się może zdarzyć. Nawet spotkania nie z tej ziemi.

Natalia Rybicka

Kończy Akademię Teatralną w Warszawie, od kilku lat występuje w filmach. Gra jedną z głównych bohaterek w popularnym serialu "Londyńczycy".

Marlena Dietrich (1901-1992) legenda kina, gwiazda absolutna. Sławę zdobyła rolą Loli w "Błękitnym Aniele" J. von Sternberga. Podczas II wojny światowej wspierała aliantów, występując na froncie z recitalami dla żołnierzy amerykańskich. Masz dziecinny głos - powtarzali mi profesorowie w akademii teatralnej.

- Musisz go wzmocnić. Słuchałam koncertów Marleny, miała taką siłę w niskich rejestrach! Im więcej o niej wiedziałam, tym bardziej mi imponowała. Nazywała siebie córką żołnierza (jej ojciec był berlińskim policmajstrem). Twierdziła, że jeśli chce się mieć pewność, że coś będzie zrobione dobrze, trzeba to zrobić samemu. Gdy trzeba było, zabierała się do przyszywania guzików do kostiumu, nawet gdy stała się już gwiazdą. U szczytu popularności opuściła Niemcy i chociaż naziści wiele by dali, by ich poparła, nie dała się skusić. Rodacy jej tego nie wybaczyli, nieraz była przez nich opluwana na ulicy, obrzucano ją jajkami. A jednak zachowała dumę i pewność, że postąpiła właściwie. Sama żyję w chaosie, zawsze brakuje mi czasu, więc chciałabym, żeby podpowiedziała mi, jak sobie z tym radzić. Z zawalonymi terminami, trudnymi decyzjami zawodowymi. Marlena nigdy nie pokazywała, że ma wątpliwości.

Reklama

Zapytałabym ją, jaką cenę za to zapłaciła. Czy potrafiła cieszyć się chwilą? Jej wyskoki po alkoholu to dowód, że czuła potrzebę odreagowania. Perfekcyjna była do śmierci. W wieku 60 lat zachowała nienaganną figurę. Plotkowano, że wbija sobie szpilki w głowę, by naciągnąć skórę twarzy. Nie potrafiła stworzyć rodziny. Jej jedyna córka Maria wspominała ją jako zimną kobietę, która w dzieciństwie prostowała jej nogi drewnianymi deseczkami. Ostatnie lata Marlena spędziła przykuta do łóżka. O czym rozmyślała? Gdyby mogła powtórzyć życie, co by w nim zmieniła?

Michał Żebrowski

Popularność przyniosły mu role Skrzetuskiego w ekranizacji "Ogniem i Mieczem" Jerzego Hoffmana, Tadeusza w "Panu tadeuszuT Andrzeja Wajdy i Wojciecha W "Pręgach" Magdaleny Piekorz. Gra w warszawskich teatrach (m.in. Ateneum, Narodowym i Komedii). Wkrótce otworzy własną scenę.

William Szekspir (1564-1616) najwybitniejszy angielski dramaturg, poeta, i aktor. Napisał około 40 sztuk i 154 sonety. Największą sławę zdobyły dramaty: "Hamlet", "Romeo i Julia", "Ryszard III", "Król Lear" i "Otello". Powszechne w teatrze jest powiedzenie, że jakiejkolwiek sztuki byś nie napisał i tak nie będzie lepsza od sztuki Szekspira. Dla mnie to jeden z największych geniuszy na świecie. Podejrzewam, że nie miał o swojej wielkości pojęcia. Dziś na ogół bywa odwrotnie: pełno ludzi uważa się za wyjątkowych, choć nie wiadomo dokładnie z jakiego powodu.

Z życia Szekspira znamy tylko kilka faktów, ale nie czuję potrzeby wnikania "jak było naprawdę?". Zresztą, czy jego prawdziwe losy mogłyby być ciekawsze od jego dramatów? Wątpię. Czy współczesność dałaby mu natchnienie? Czym by go inspirowała? Dowiedziałbym się też, dlaczego nie został tylko poetą. W jego epoce pisanie wierszy było czymś nobilitującym, dramat uznawano za gorszy gatunek. Zadałbym mu też najsłynniejsze pytanie świata. Oczywiście jego autorstwa. Być albo nie być? Czy sam potrafił dać na nie odpowiedź? Ponieważ na nasze spotkanie przybyłby już z zaświatów, wykorzystałbym okazję, by zdradził mi, czy "reszta jest milczeniem". Poprosiłbym Szekspira o wyjaśnienie swojej inskrypcji na grobie, na którym, notabene, zabrakło jego nazwiska. Jeśli nie pamiętacie, Państwo, tego napisu, proszę poszperać. W końcu tropienie śladów geniusza to całkiem niezła zabawa.

Martyna Wojciechowska

Dziennikarka, podróżniczka, pisarka, redaktor naczelna polskiej edycji "National Geographic". Zdobywczyni sześciu szczytów Korony Ziemi. W TVN prowadzi swój autorski program "Kobieta na krańcu świata".

Ryszard Kapuściński (1932-2007) dziennikarz określany mianem cesarza reportażu. najczęściej tłumaczony polski pisarz za granicą. Największym uznaniem czytelników cieszyły się takie dzieła, jak: "Wojna futbolowa", "Cesarz", "Podróże z Herodotem", "Imperium", "Lapidarium". Przygotowania do podróży zaczynam zawsze od przypomnienia sobie reportaży Ryszarda Kapuścińskiego. Rosję zwiedziłam z "Imperium", w Afryce codziennie czytałam kilka stron "Hebanu". Nigdy nie poznałam pisarza osobiście, ale zawsze miał na mnie wielki wpływ. Kiedy żył, schowałam do szuflady chyba z siedem napisanych przez siebie książek. Z jednej strony marzyłam, by jemu, niedościgłemu ideałowi pisarza, moje wypociny pokazać, z drugiej brakowało mi odwagi. "Etiopię" inspirowaną "Cesarzem" wydałam dopiero dwa lata po jego śmierci. Niezmiennie zdumiewam się, że w pracy nie używał dyktafonu, nie robił nawet notatek. Uważał, że to przeszkadza, zamyka i płoszy ludzi.

Chciałabym, żeby zdradził mi, jakim cudem potrafił zapamiętać długie dialogi. Jaką miał technikę, czy stosował jakieś specjalne metody? Wiadomo, że był znakomitym słuchaczem. Całkowicie nastawiony na innych, skupiony na drugim człowieku. Do tego stopnia identyfikował się z rozmówcą, że w swoich reportażach stawał się przezroczysty. Nie eksponował poglądów, nie ujawniał opinii. Był przystojnym, interesującym mężczyzną. Erudyta, o magnetycznym, niesamowitym spojrzeniu. Kobiety musiały za nim szaleć. Tym bardziej zastanawia, że w jego twórczości całkowicie ich brak! Zapytałabym, co to oznacza? Czy chciał coś ukryć, czy po prostu nie byłyśmy dla niego inspiracją? Z szacunkiem i podziwem myślę o jego żonie. Musi być wyjątkową osobą. Potrafiła utrzymać miłość niezwykłego człowieka przez całe życie. Fascynuje mnie sekret związków, w których partnerzy spędzają z dala od siebie całe miesiące, a mimo to ciągle coś ich łączy. Gdyby doszło do naszej wspólnej kolacji, obawiałabym się tylko jednego. Pewnie cały czas bym gadała, a on milcząc, tylko słuchał, jak to miał w zwyczaju...

Maria Barcz

Przeczytaj część drugą

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy