Reklama

Najlepiej smakuje mi jednak normalne życie

Na rynku muzycznym osiągnął wiele. Jest popularny, kobiety go uwielbiają i marzą, by umówić się z nim na kolację. Ale on pozostał skromnym facetem.

Jest mężczyzną spełnionym: jego kariera rozwija się świetnie, żyje w udanym związku i jest ojcem dwóch synów. Do tego ma absolutnego bzika na punkcie wspinaczki górskiej i jest w tym naprawdę dobry. Właściwie można mu zazdrościć wszystkiego...

Talent, rozbrajający wygląd, wyjątkowy głos... A do tego twórca piosenek, które nuci pół Polski. Czy taki mężczyzna jak pan ma jakieś kompleksy?

Piotr Kupicha: - Jak każdy człowiek mam swoje mocne i słabsze strony! Nie różnię się od innych mężczyzn. Wszyscy mamy przecież swoje lepsze i gorsze dni. To chyba normalne.

Reklama

Mówi się, że sława zmienia ludzi. Ale pan nadal jest sobą, pozostał skromnym mężczyzną ze Śląska. To bez wątpienia pana wielki atut! Jakie są inne mocne strony Piotra Kupichy?

- Na pewno zaliczyłbym do nich pracowitość. Proszę jednak nie mylić tego z pracoholizmem. Zawsze potrafiłem oddzielać życie zawodowe od prywatnego. I chyba nic nie jest w stanie zachwiać tej równowagi. Stale trzymam rękę na pulsie. I to właśnie jest chyba jedna z moich mocniejszych stron.

Zespół Feel ma tyluż zwolenników, co przeciwników. Zdarzały się takie chwile, w których żałował pan, że został muzykiem?

- Nigdy mi się to nie zdarzyło. Zostałem muzykiem, bo tak chyba było zapisane w moich gwiazdach. Wydaje mi się, że nie mogło być inaczej. W pewnym momencie swojego życia odczułem potrzebę występowania na scenie. I po prostu poddałem się jej. Każdy koncert to próba moich sił, swego rodzaju konfrontacja z samym sobą. Dzięki tym publicznym występom mogę sprawdzać samego siebie. A radość, która towarzyszy mi, gdy udaje się sprostać wszystkim wymaganiom... jest po prostu bezcenna!

A ja słyszałam, że mężczyźni zostają muzykami głównie ze względu na kobiety...

- Ciężko się z tym nie zgodzić. Przecież prawie wszystko robimy dla was. Mężczyzna na scenie powinien podobać się kobietom. Bo to jednak ma znaczenie.

Pan doskonale sprostał temu wymaganiu. Więc proszę mi opowiedzieć, jak żyje się ze świadomością, że jest pan uwielbiany przez miliony Polek?

- O tym raczej staram się nie myśleć, bo bym chyba zwariował. Skupiam się na celu, który wyznaczyłem sobie na początku kariery. Postanowiłem grać jak najlepszą muzykę i tego się właśnie trzymam. Poprzez to cały czas się rozwijam, a ponadto czerpię z tego naprawdę wielkie korzyści. Dzięki zdobytemu doświadczeniu stałem się również bardziej świadomy możliwości własnego głosu. Teraz doskonale wiem, co mogę z nim zrobić. Ta świadomość naprawdę dodaje mi skrzydeł!

Jak zachowują się w stosunku do pana kobiety? Boją się zrobić pierwszy krok czy raczej nie ustają w adoracji?

- Zdecydowanie boją się zrobić ten pierwszy krok.

Ale żona jednak się odważyła!

- Poznaliśmy się w klubie studenckim Straszny Dwór. Od razu mi się spodobała. Później przez kolejne lata stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Mamy dla siebie dużo wzajemnego szacunku. I to jest w związkach najistotniejsze, ponieważ czas potrafi niejednokrotnie wiele zmienić w relacjach międzyludzkich. 

Co ma pan na myśli?

- Po prostu małżeństwo jest zupełnie inne po dziesięciu czy też dwudziestu latach wspólnego życia. I właśnie dlatego razem z Agatą tak sobie fajnie cały czas dojrzewamy w tym naszym związku.

A pani Agata nie żałuje, że związała się z muzykiem? Przecież jest pan stale w trasie.

- Agata jest bardzo mądrą kobietą. Ona od początku zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka. Nie musiałem jej jakoś specjalnie oswajać z tą myślą. Była na to wszystko po prostu przygotowana. Zresztą... po powrocie z trasy zawsze wynagradzam rodzinie stracony czas. Jesteśmy nierozłączni i jestem na wyłączność najbliższych.

W takim razie jak pańska rodzina najchętniej spędza czas?

- Uwielbiamy podróżować. Często zabieram chłopców w góry. Robimy sobie takie męskie wycieczki. Mama zazwyczaj zostaje wtedy w domu. Musi mieć przecież chwilę spokoju. Wtedy ma czas wyłącznie dla siebie. A my w tym czasie idziemy na Wodogrzmoty Mickiewicza, bawimy się, jemy placki po węgiersku. Dla takich chwil warto żyć...

Proszę powiedzieć jak zmieniło się pana życie po narodzinach chłopców?

- Życie jest pyszne i bardzo kuszące. Ale i tak najlepiej smakuje... normalność. Wydaje mi się, że stałem się zdecydowanie rozsądniejszym mężczyzną. Sporo czasu zajęło mi, aby dojrzeć do ojcostwa. Tak naprawdę to chyba cały czas do niego dojrzewam. Wydaje mi się, że każdy mężczyzna musi przejść przez ten etap. Jednak od momentu narodzin chłopców czuję z nimi ogromną więź. Poza tym poczułem się bardziej odpowiedzialny, już nie tylko za swoje życie.

A myśli pan o córeczce?

- Oczywiście, że o tym myślę. Ale jak wiadomo, nie zależy to tylko ode mnie. O to trzeba zapytać również, a może nawet przede wszystkim, moją żonę.

Wydaje się pan spokojnym, ułożonym mężczyzną. Okazuje się jednak, że jest pan uzależniony od adrenaliny!

- Niesamowitego "kopa" daje mi wspinaczka górska, która zajmuje w moim sercu bardzo ważne miejsce. Wystarczy jej raz spróbować, by się skutecznie od niej uzależnić. Wspinam się i mam do tego wszystkie potrzebne uprawnienia. Ten sport przede wszystkim nauczył mnie dużej odpowiedzialności. Wiadomo przecież, że wystarczy jeden błąd i może być po tobie. Ponadto lubię też jeździć na motocyklu oraz uwielbiam rowerowe eskapady. Szczególnie w czasie pobytów w Wiśle, gdzie mamy swój pensjonat. Dbając o kondycję, robię tam bardzo dużo kilometrów na rowerze. Mam już przecież 33 lata, a niejeden mój rówieśnik często zapomina, że brzuch szybko rośnie! Pracuję nad tym, aby do tego nie dopuścić.

Skoro tak bardzo lubi pan ryzyko i adrenalinę, to czego chciałby pan jeszcze w swoim życiu spróbować?

- Spróbowałem już chyba wszystkiego. Życie jest takie pyszne, a do tego tak bardzo kuszące... Ale z perspektywy czasu oceniam, że mimo wszystko najlepiej smakuje normalne życie. I do niego właśnie dążę...

Alicja Dopierała

Świat i Ludzie 24/2012

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: małżeństwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy