Reklama

Niepoprawny barwny ptak

Intrygująca, piękna, wciąż głodna pracy. Taka jest do dziś.

Kniahini Kurcewiczowa w "Ogniem i mieczem", Róża w "Cudzoziemce"... Co tu wyliczać! Zagrała przecież kilkadziesiąt znakomitych ról filmowych i teatralnych. I wciąż jest głodna pracy. Ewa Wiśniewska (69) lubi i chce pracować jak najwięcej. Po spektaklu najchętniej wraca do domu, gdzie odprawia swoje rytuały. - Kieliszek koniaku i papieros. To moja bardzo osobista przyjemność. Zmywam makijaż, stawiam pasjansa, wychodzę z roli... Potrzebuję na to czasu - opowiada popularna aktorka.

Aktorstwo zawsze było dla niej najważniejsze. Nie liczyło się nic, nawet macierzyństwo. - Swoją pasją raniłam własne dziecko. Czułam, że za mną tęskni. Zawsze ją kochałam, ale byłam mamą przelotną. W dodatku niedojrzałą - wspomina dawne czasy.

Reklama

Mając 19 lat wyszła za mąż za Roberta, kolegę ze szkoły teatralnej. Na drugim roku urodziła córkę. Dwa lata później rozwiodła się, a małą Inką zajmowała się niania. - Wydawało mi się, że podejmowanie kluczowych decyzji, zarabianie, utrzymywanie domu i zapewnianie bytu dziecku wystarczą - wyznaje bardzo szczerze.

Dzisiaj córka pani Ewy ma bardzo dobry kontakt ze swoim ojcem, który od lat mieszka we Francji. Ona zaś żyje we Włoszech. - Słyszałam, że Inka jest lubiana, ma wielu prawdziwych - ważniejszych ode mnie - przyjaciół. Wyszła za mąż we Włoszech, tam dwadzieścia lat temu urodził się Nicolo, mój wnuk - opowiada z dumą w głosie.

Wnuczek odwiedza babcię w Warszawie. Podczas jego wizyt oboje lubią zaszaleć. - Kino, rauty, rozmawiamy po włosku. Jesteśmy sobą wzajemnie zafascynowani. Niewątpliwie lepiej mi to wychodzi niż relacja matka - córka - zwierza się pani Ewa.

Gwiazda twierdzi, że z wiekiem coraz bardziej uświadamia sobie błędy popełnione w młodości, ale wypiera poczucie winy. - Inaczej kompleksy złej matki by mnie

zabiły. Ciemne strony mojej duszy starałam się zawsze zagłuszyć zadaniami. Rzucałam się w nowe role. Przemeblowywałam nam, sobie, życie - zdradza swój sposób na lepsze samopoczucie.

Nigdy też nie ukrywała, że jest kochliwa. Zakochiwała się i wierzyła, że to miłość na całe życie... Po rozstaniu z pierwszym mężem, ojcem Inki, zakochała się we włoskim dziennikarzu i pojechała za nim do Rzymu. Żyła w luksusie: przyjęcia, wystawy, wspaniali ludzie. Co chwilę nowa para butów z najlepszych sklepów. Dla aktorki był to jednak jedynie dodatek do życia, a nie jego treść. Cierpiała bez pracy.

A w Polsce czekały role, w tym tytułowa w serialu "Doktor Ewa". - Podjęłam zero-jedynkową decyzję: wracam. "JA" to prawdopodobnie główny powód moich życiowych rewolucji - tłumaczy aktorka. Wkrótce też wyszła za mąż po raz trzeci, ale znów trudno jej było przystać na kompromisy. - Moja niedojrzałość polega na tym, że łatwo się poddaję. Jestem niecierpliwa, nietolerancyjna - opowiada.

W końcu związała się z Krzysztofem Kowalewskim (74). Byli razem przez 20 lat. Po tym czasie on odszedł do innej kobiety. - Nie widziałam powodu, żeby zbyt długo przymykać oko na wyjazdy Krzysztofa na kąpiele do jego nowonarodzonego dziecka. To tyle na ten temat - ucina.

Dzisiaj jest sama i bardzo samodzielna. Mieszka w dużym domu pod Warszawą. Uwielbia zapraszać tam przyjaciół. Ale czuje się dobrze także, gdy jest sama. I nigdy nie czuje się samotna - zaznacza aktorka.

Wkrótce, jak co roku, wyjeżdża do Chałup. Tam też odpoczywa. Czyta, cieszy się wolnością, bawi się i - jak twierdzą przyjaciele - jest tam duszą towarzystwa. Bo wciąż jest barwnym ptakiem.

KP

Świat i Ludzie 24/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy