Reklama

Obiecywał, że przestanie pić

Borys znów przebalował noc w jednej z warszawskich knajp. Bez narzeczonej!

Środek tygodnia. Na zegarze grubo po północy. Większość warszawiaków o tej porze albo już śpi, albo układa się do snu, bo przecież rankiem trzeba wstać do pracy, a w ogródku jednej z knajpek na warszawskim Placu Zbawiciela zabawa trwa na całego. To Borys Szyc (33) przy stole suto zastawionym trunkami wszelkiego rodzaju biesiaduje z przyjaciółmi, głównie z kolegami i koleżankami po fachu.

Na pierwszy rzut oka widać, że Borys tego wieczoru raczej się nie oszczędzał. Kolejne kieliszki z winem przed nim błyskawicznie pustoszeją. Humor mu dopisuje, zabawia towarzystwo, żartuje, a nawet wygłupia się, choć „zmęczenie” widać na jego twarzy już coraz bardziej. Cóż to za okazja? Aktor mógłby świętować swoje 33. urodziny, które przypadają 4 września, ale jednak data się nie zgadza.

Reklama

Natomiast potwierdzają się doniesienia bywalców Saskiej Kępy, gdzie mieszka Szyc, że imprezy to częsty element życia aktora. A przecież zapewniał, a wręcz obiecywał sobie i innym, że zamierza porzucić imprezowy tryb życia, zwolnić tempo i przede wszystkim stronić od alkoholu. I to wielokrotnie.

– Moi kumple myśleli pewnie, że się ze mną na trzeźwo nie da pogadać. Ale okazało się, że dają jakoś radę. Nie pijąc, bawię się dobrze, a nawet lepiej. Odkąd odstawiłem alkohol, skupiłem się na sobie. Wewnętrznie i zewnętrznie. Ćwiczę ciało, głos, rozmyślam więcej – opowiadał po Sylwestrze 2007 roku.

Niestety, zbyt długo w tym postanowieniu nie wytrzymał, bo już kilka miesięcy później znowu widziano go z kieliszkiem w dłoni, a półtora roku później stracił prawo jazdy na 2 lata za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu.

Dwa lata temu Borys zaczął nawet współpracę z osobistą trenerką, tzw. life coach, która miała mu pomóc wyznaczyć życiowe cele i odnaleźć sposoby ich realizacji. Wyglądało na to, że faktycznie chce zerwać z wizerunkiem imprezowicza. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że w tym czasie zaczął się spotykać z Kają Śródką i najwyraźniej bardzo mu zależało, by w końcu zbudować poważne relacje z kobietą.

– Mam potrzebę stałego związku. Dla mnie piekłem jest samotność i brak miłości – zapewniał wtedy w jednym z wywiadów. Miłość Borysa i Kai szczęśliwie przetrwała, podobno nawet zaręczyli się w czerwcu tego roku w Australii, ale, jak wyjawiają znajomi pary, kwestia dojrzałości Borysa jest ciągle nie lada problemem w ich życiu. Chociażby zaraz po powrocie z romantycznych, australijskich wojaży aktor oddał się szaleńczej zabawie nad Bałtykiem, czym Kaję, której nota bene rzeczonego imprezowego wieczoru na Placu Zbawiciela nie było, wyprowadził ponoć z równowagi nie na żarty.

Oprócz narzeczonej, Borys ma też inne powody, dla których warto by było się wreszcie wziąć w garść. Powinien być przecież wzorem dla 7-letniej dziś córeczki Soni, a i zapewne jego mama, pani Karina, mniej by się martwiła niż teraz, gdy co chwila dochodzą ją informacje o nocnych szaleństwach syna. Już nie wspominając o karierze zawodowej, bo podobno i na tym polu imprezowy styl bycia Borysa daje o sobie znać.

Borys gra teraz główną rolę w filmie „Kac Wawa” wzorowanym na hollywoodzkim hicie „Hangover”. Wersja polska podobnie jak amerykańska opowiada o mężczyźnie, który przed ślubem chce godnie pożegnać się z kawalerskim życiem, czyli zabawiając się do utraty tchu w gronie kolegów. Jak się dowiedzieliśmy, Borys przyprawia ekipę filmową o ból głowy.

Za bardzo wczuł się w swoją nową rolę? – Borys jest doskonałym aktorem, ma talent, ale za bardzo lubi wysokoprocentowe trunki. Być może zanadto wczuł się w rolę balangowicza i chce ją jak najlepiej zagrać, ale to przysparza nam wielu kłopotów. Zdjęcia do filmu powinny się już niedługo zakończyć, ale najprawdopodobniej przedłużą się aż do października - zdradza nam osoba pracująca przy realizacji filmu. Borys, widać, stąpa po cienkiej granicy.

RB

Życie na gorąco 36/2011

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Borys Szyc | alkohol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy