Reklama
Ojciec długo nie chciał jej zrozumieć

Patrycja Markowska i początki jej kariery

Po raz pierwszy publicznie Patrycja Markowska (35) zaśpiewała w przedszkolu. - Zdolny chłopiec! - komentowali z uznaniem jej występ rodzice innych dzieci, bo z wyglądu nie przypominała dziewczynki.

W jej rodzinnym domu, w Józefowie koło Warszawy muzyka i balet były obecne zawsze. Urodziła się razem z Perfectem, czyli zespołem znanym w latach 80. z takich przebojów jak "Nie płacz Ewka" czy "Chcemy być sobą". Grzegorz Markowski w tym zespole śpiewał. - Zabierałem córkę ze sobą na nasze próby - wspomina wokalista. - Nie mogłem się nadziwić, że dziecko potrafiło zasnąć w tym gitarowym zgiełku!

W swoim środowisku tata małej Patrycji uchodził za wzór ojca: gotował, sprzątał, opiekował się córką, gdy jego żona, Krystyna Markowska (59), wyjeżdżała na taneczne występy. Wtedy to nawiązała się niesamowita więź między ojcem i córką, która trwa do dziś.

Reklama

Pani Patrycja już jako dziecko słuchała koncertów Perfectu, ale też zza kulis oglądała mamę, podziwiając jej wspaniały taniec. I nie mogła sobie poradzić z dziecięcymi rozterkami, raz bowiem chciała zostać baletnicą, a innym razem śpiewać jak jej tata. Dla niej był to zaczarowany świat, uwielbiała jeździć z rodzicami w koncertowe trasy.

- Zabierali mnie wszędzie - wspomina swoje dzieciństwo wokalistka. - Byłam z nimi na każdej balandze! Pierwszy własny zespół założyła jeszcze w liceum. Już wtedy rówieśnicy do niej lgnęli, bo miała artystyczną duszę. Po maturze, żeby podkreślić swoją samodzielność, wyprowadziła się do wynajętej kawalerki.

Zaczęła śpiewać zawodowo, chociaż ojciec ostrzegał ją, że to ryzykowna decyzja. - Tata zrozumiał mnie dopiero wtedy, gdy pewnego dnia zobaczył, jak przez 7 godzin śpiewam w swoim pokoju i nie zamierzam przestać - opowiada artystka.

- Gdy tak się darłam jak opętana, dotarło do niego, że śpiewanie jest dla mnie jak tlen. Początki estradowe nie były jednak łatwe. Często słyszała, że brak jej muzycznego talentu. Dla niej to był okres poszukiwań, ale wierzyła, że obroni się jej muzyka, że nadaje się do tego zawodu. Początkowego burzliwego okresu kariery nie uważa za czas stracony, gdyż to po latach zaprocentowało.

- Myślę, że córka wybrała właściwą drogę zawodowego rozwoju - ocenia pan Grzegorz. - Idzie po niej z radością i z coraz większą energią. Wiem, że nie miała wyboru. Rozumiem jej determinację, jednak jako ojciec najchętniej trzymałbym ją z dala od show-biznesu.

Patrycja Markowska nie chciała budować swojej kariery na nazwisku ojca. Z tego powodu wiele razy odmawiała wspólnych występów, żeby uniknąć podejrzeń, że korzysta z rodzinnych koneksji. Denerwowała się, gdy słyszała, że wszystko włącznie z debiutem załatwił jej ojciec. Artystka jeszcze nie dorównuje sławnemu ojcu, ale pan Grzegorz przyznaje, że może to nastąpić wkrótce.

Podoba mu się muzyka, którą wykonuje jego córka, cieszą go jej zawodowe sukcesy, ale przede wszystkim to, że wyszła na prostą po okresie szaleństw. - Byłam wariatką - przyznaje dziś z pokorą pani Patrycja. - Ciągnęło mnie w niebezpieczne rejony, bo w zawodzie, który uprawiam, jest bardzo wiele pokus.

Z życiowych zakrętów również pomógł jej wyjść ojciec. - Tata daje mi skrzydła i poczucie bezpieczeństwa - twierdzi wokalistka. Zgodnie przyznają, że mają podobne charaktery i identyczne podejście do życia. Nie lubią się zastanawiać, tylko szybko myślą i natychmiast podejmują decyzje. Oboje lubią ludzi, są wrażliwi i nie ma w nich chłodu i cynizmu.

Swego obecnego partnera, aktora Jacka Kopczyńskiego, poznała w 2005 roku. Zostali parą, mimo że on był żonatym mężczyzną i ojcem dwóch synów. Trzy lata później zostali rodzicami Filipa. Nie mają ślubu, ale odkąd warszawskim biskupem pomocniczym został stryj artystki, Rafał Markowski (56), coraz częściej mówi się o weselu.

W kolejce do kontynuowania rodzinnych tradycji stoi już trzecie pokolenie klanu Markowskich, choć pani Patrycja marzy, żeby syn został lekarzem. Chłopiec jednak woli uderzać w klawisze pianina i poznawać dźwięki gitary. - Filip wdał się we mnie - podkreśla z dumą jego dziadek. - I on też wokalny debiut w przedszkolu ma już za sobą!

26/2014 Rewia

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy