Reklama

Spokój i lekkość w sercu

Wie, że najwięcej można osiągnąć dzięki miłości. Sama jest tego przykładem.

Wciąż żyje w biegu. Na nic nie ma czasu. Ale Ewa Bem (61) nie wyobraża sobie życia w innym tempie. Właśnie dzięki temu, a także swojemu uporowi, konsekwencji i miłości do muzyki świętuje teraz 40-lecie pracy artystycznej. - Będę świętować podczas absolutnie wyjątkowego festiwalu Pozytywne Wibracje w Białymstoku - zdradza. Wokalistka wszystko co osiągnęła zawdzięcza sobie, ale też komuś, kto od lat jej towarzyszy. Jest jej mężem i przewodnikiem.

Idealny mężczyzna? Inteligencja i humor

Bo choć menedżerem artystki jest jej brat Jarosław, to i tak mąż Ryszard Sybilski zawsze jest blisko niej. Pani Ewa przyznaje, że jest szczęśliwa, ale... - Codziennie muszę walczyć o to, żeby - jak to było w piosence Agnieszki Osieckiej - mąż nie zwracał się do mnie jak do swojej żony - wyznaje artystka i dodaje: - Mój mąż jest bardzo przystojny. Niejedna kobieta z błyskiem w oku patrzy w jego stronę. Ale uwaga! Gdyby któraś chciała zniszczyć nasz związek, nie ręczę za siebie! Nie będę damą, zareaguję ostro! Stawka jest zbyt wysoka, żeby bawić się w subtelności! 

Reklama

Wie, ile ma do stracenia

Bo Pani Ewa wie, ile ma do stracenia. Pan Ryszard od lat gwarantuje jej spokój, bezpieczeństwo i... lekkość w sercu. A do tego ma wszystko to, co artystka najbardziej ceni w mężczyznach. Imponuje silną osobowością, jest inteligentny i ma poczucie humoru. Piosenkarka zawsze chciała mieć u swego boku takiego właśnie mężczyznę. W młodości jej się to nie udało. Wyszła za mąż, na świat przyszła jej córka Pamela, ale... pani Ewa nie była szczęśliwa. I choć nie chciała, aby jej małżeństwo, podobnie jak rodziców, przestało istnieć, nie dała jednak rady udźwignąć tego związku. Rozwiodła się. Była sama ze swoją dwuletnią córeczką ale dalej pracowała, zarabiała na dom.

Wkrótce przypadkiem spotkała w Sali Kongresowej pana Ryszarda. Najpierw na siebie spojrzeli, a potem zaczęli rozmawiać. - Dowiedziałam się, że wrócił z Afryki po ośmiu miesiącach pobytu. Skończył SGH, robi doktorat na afrykanistyce. Podróżnik, globtroter, jeździł na wielbłądach. Prawdziwy Indiana Jones - wspomina z uśmiechem. Zaczęli się spotykać, aż w końcu pan Ryszard zajął się ukochaną i jej córeczką. Dzisiaj dla starszej córki jest ojcem, mają świetny kontakt. A dla pani Ewy jest ukochanym mężczyzną, opiekunem i kimś, na kogo zawsze może liczyć. I to z nim będzie świętować swój jubileusz.

PK

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy