Reklama

Stworzona do wielkich uczuć

Życie podarowało jej sukcesy, ale nie szczędziło ciosów.

Na początku lat siedemdziesiątych była na absolutnym szczycie. Jej przeboje: "Napisz proszę", "Bawimy się w życie" czy "Bądź gotowy dziś do drogi" zajmowały czołowe miejsca na listach przebojów. Halina Frąckowiak (64) zachwycała również niebywałą sceniczną osobowością.

Jej liczni wciąż sympatycy z pewnością do dziś mają w pamięci występ piosenkarki w Opolu w kostiumie imitującym złocistą blaszaną zbroję albo na festiwalu w Sopocie, gdzie pokazała się w odważnej kreacji przypominającej ciemny kąpielowy kostium. Choć zawsze uchodziła za ekscentryczną artystkę, to - jak każda kobieta - w swoim życiu poszukiwała przede wszystkim miłości.

Reklama

Tę pierwszą, pełną uniesień i namiętności, przeżyła w 1971 roku, gdy poznała reżysera telewizyjnego Krzysztofa Bukowskiego (†51). Otoczył ją artystyczną opieką, a ona dla niego zrezygnowała z półrocznego pobytu we Włoszech, co jej koleżankom wydawało się decyzją co najmniej mało roztropną. - Propozycję dostałam tuż po ślubie z Krzysiem. Wybrałam miłość - wspominała piosenkarka.

Związek dwóch wielkich osobowości stał się wyzwaniem, któremu z biegiem czasu coraz trudniej było sprostać. Po siedmiu latach wspólnego życia postanowili się rozstać. Pozostali przyjaciółmi, a artystka do dziś uważa byłego męża za jednego z najbardziej niezwykłych ludzi, jakich poznała. Bardzo przeżyła jego śmierć w 2001 roku.

Jej drugą wielką miłością był publicysta Józef Szaniawski (67). Nie mieli ślubu, ale uchodzili za wzorową parę. Pełnię szczęścia dały im narodziny syna Filipa (31). Wszystko zmieniło się w 1985 roku, gdy pana Józefa osadzono na 5 lat w więzieniu za współpracę z Radiem Wolna Europa. Gdy wyszedł na wolność po upadku PRL-u, nie umieli odbudować wspólnego życia. Ale był przy niej, gdy w 1990 roku uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu.

Pobyt w szpitalu zaowocował... nowym hobby gwiazdy - zainteresowała się psychologią. Dziś jest psychologiem z dyplomem Uniwersytetu Warszawskiego. Wyuczona tam teoria czasem przydaje się w wychowywaniu wnusia Frania (2), którego kocha do granic możliwości.

Czy myśli o stałym związku? Jej znajomi twierdzą, że jest stworzona do miłości. Ona sama na ten temat konsekwentnie milczy: miłości nikt nie planuje. Ona lubi uderzać w człowieka, jak przysłowiowy grom z nieba. Piosenkarka zapewnia, że nie czuje się samotna. Ale chciałaby jeszcze choć jeden raz być porażona przez taki grom...

Kinga Małecka

Świat i Ludzie 3/2011

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy