Reklama

Tryumf dojrzałości

W Hollywood liczą się tylko młodość i uroda? Już nie. Producenci wreszcie zauważyli, że ludzie żyją, są aktywni, kochają i zdradzają również po trzydziestce, czterdziestce i później. A także mają czas i ochotę, by pójść do kina. Opłaca się kręcić filmy dla nich i o nich. Twarzą dojrzałego Holywood została Meryl Streep.

Dojrzała komedia romantyczna to nowy gatunek, któremu wróżę świetlaną przyszłość – mówi Alec Baldwin, który wraz z Meryl Streep i Steve'em Martinem zagrał w „To skomplikowane” Nancy Meyers. Film (w polskich kinach pojawi się tuż przed walentynkami) już po pierwszych „studyjnych” projekcjach został uznany przez krytyków za absolutny hit roku. Pomysł na miłosny trójkąt w gronie 60-latków na pierwszy rzut oka wydawał się mocno ekstrawagancki, ale efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Wszystko dzięki doskonałemu scenariuszowi i niezwykłym kreacjom aktorskim.

Reklama

Meryl Streep jest dziś uznawana za najlepszą aktorkę świata. Ma piętnaście nominacji do Oscara i zdobyła dwie statuetki (za „Sprawę Kramerów” Roberta Bentona i „Wybór Zofii” Alana J. Pakuli). Są oczywiście gwiazdy bardziej kasowe: Julia Roberts, Angelina Jolie, czy Meg Ryan. Dostają za rolę mniej więcej dwa razy tyle co Meryl, ale żadna z nich nie może się pochwalić tak dobrą i równą formą przez cały okres kariery oraz takim wachlarzem gatunków filmowych. Choć swoje Oscary Streep zdobywała ponad ćwierć wieku temu, to jej późniejsze role weszły na stałe do historii kina. „Pożegnanie z Afryką” Sydneya Pollacka, „Pocztówki znad krawędzi” Mike’a Nicholsa czy ostatnio „Diabeł ubiera się u Prady” Davida Frankela i „Mamma mia” Phyllidy Lloyd potwierdzają, że dla Meryl Streep czas nie ma znaczenia. Więcej, 61-letnia gwiazda ma spore szanse, by właśnie teraz, po 33 latach pracy na planach filmowych, zdobyć – używając terminologii bokserskiej – pas mistrzowski w kolejnej kategorii i tytuł królowej komedii romantycznej. A najważniejsze, że nie musiała w tym celu łamać swoich żelaznych zasad pracy. Nie od dziś reżyserzy wiedzą, że warunkiem zaangażowania najlepszej aktorki świata jest przeniesienie zdjęć do Nowego Jorku, gdzie Meryl mieszka i wraz z mężem, rzeźbiarzem Donaldem Gummerem, wychowuje czwórkę dzieci. – Moja najmłodsza córka Luiza w tym roku kończyła szkołę średnią. Nie mogłabym jej zostawić samej nawet z powodu najlepszego scenariusza.

Przez te lata zrozumiałam, że chwile, które mamy z dziećmi, są najważniejsze, bo jak miną, to już miną. Nieodwracalnie. Dlatego do tej pory tak rzadko wyjeżdżałam z Nowego Jorku – tłumaczy Meryl. Na szczęście reżyserka Nancy Meyers była również autorką scenariusza do filmu „To skomplikowane”, więc wprowadzenie odpowiednich poprawek pozwoliło Streep wziąć udział w tym przedsięwzięciu. – Zależało mi na tym filmie – mówi aktorka – bo świetnie pokazuje psychologiczne komplikacje ludzi w dojrzałym wieku, którzy są poranieni przez życie, przeszli rozwód i wiele zawodów i nagle stają w obliczu miłości, od której powinni trzymać się z daleka. Moja bohaterka jest bardzo samodzielna, odważna i zdeterminowana, by nie popełnić kolejnego błędu. Ale oczywiście go popełnia. Nancy Meyers to specjalistka od tematu dojrzałej miłości.

To ona siedem lat temu zrobiła film „Lepiej późno niż później” z Jackiem Nicholsonem i Diane Keaton. Widzowie wreszcie zobaczyli pogodne perypetie sercowe dojrzałych ludzi. Tak bardzo różne od dramatów Isabelle Huppert w „Pianistce” Michaela Haneke czy Krystyny Jandy w „Tataraku” Andrzeja Wajdy. Sama Meryl Streep miała już okazję brawurowo zagrać nieszczęśliwą dojrzałą miłość u boku ekranowego partnera i reżysera Clinta Eastwooda w „Co się wydarzyło w Madison County”. Meyers ma więcej wyrozumiałości dla uczuć, a także poczucie humoru. Bohaterowie miłosnego trójkąta w „To skomplikowane” są mniej więcej w jej wieku (reżyserka w grudniu skończyła 60 lat) i – czego nie ukrywa – scenariusz oparła na własnych doświadczeniach.

Sergiusz Pinkwart

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy