Reklama

Ukochany paź królowej

Nie lubię, kiedy Adama przy mnie nie ma - powiedziała ostatnio piękna Marta Żmuda Trzebiatowska o swoim narzeczonym Adamie Królu.

Nic dziwnego, jej ukochany tancerz troszczy się o nią jak niańka. Kiedy aktorka wraca z podróży, witają ją "kwiaty, pyszny obiad oraz posprzątane mieszkanie". - Adam to jest mój anioł! - chwali go Marta. - Gdyby nie on, nie dałabym rady udźwignąć wszystkiego. On naprawdę jest niesamowity! Rzeczywiście, jej o 12 lat starszy partner wspiera ją na każdym kroku. Czy to właśnie dlatego aktorka zdecydowała się dać mu jeszcze jedną szansę?

Jeszcze kilka miesięcy temu plotkowano, że Marta rozstała się z narzeczonym. Na salonach pojawiała się sama. Skupiła się na pracy. Zagrała w USA w komedii "Love, Wedding, Marriage". Równocześnie nakręciła tam film "Marta goes to Hollywood", który opowiadał o jej przygodach na planie amerykańskiej produkcji. Jej ojciec Andrzej Żmuda Trzebiatowski nie krył podobno ulgi, że rozstała się z Adamem.

Reklama

Konserwatywnemu wójtowi Przechlewa nie podobało się, że jego wychuchana córeczka związała się ze starszym mężczyzną. Nie bez powodu Marta ukrywała przed nim ten fakt przez rok... Aktorka poznała swego "Króla" w 2005 r. w jednym z warszawskich klubów. Na początku Adam nie zrobił na niej dobrego wrażenia: - Włosy na żel, błyszczący garnitur, trzydniowy zarost. Beznadzieja - wspominała później. On jednak wytrwale ją adorował.

Dodawał jej otuchy w chwilach zwątpienia, kiedy jej kariera stała w miejscu, imponował dojrzałym podejściem do życia. Po długich konkurach zdecydowała się dać mu szansę. Ten wybór okazał się szczęśliwy. Adam nosił ją na rękach. Ich związek scementował wspólny występ w "Tańcu z gwiazdami". Zamieszkali razem w nowym apartamencie Marty na Kabatach. Kupili sobie pieska shitzu, którego nazywali swoim "baby". Ale na wiosnę zeszłego roku ku zdumieniu wszystkich aktorka oświadczyła, że "z Adamem to już nieaktualne"...

- Adam za bardzo naciskał ją na ślub - zdradza nam koleżanka aktorki. - Marta nie była gotowa, by stanąć przed ołtarzem. Jej kariera dopiero się przecież rozwija, ma dużo zobowiązań... Ale Marta nie wytrzymała długo bez Adama i bez kokonu bezpieczeństwa, którym ją otaczał. Już od dziecka była przyzwyczajona, że jest oczkiem w głowie swego taty, więc nic dziwnego, iż miała takie same oczekiwania wobec swojego partnera.

- Kobiety świetnie sobie dają radę same. Ale potrzebujemy też wsparcia, opieki, bezpieczeństwa, komplementów, potrzebujemy być kochane, żeby naprawdę rozkwitnąć - wyznała niedawno Marta. Jak widać, ona kwitnie tylko przy swoim Adamie...

Monika Finotello

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Marta Żmuda Trzebiatowska | Adam Król | związek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy