Reklama

Polska stolica duchów. Tutaj możesz poznać datę swojej śmierci

W tym mieście legendy o czarnych i białych damach łączą się z mrożącymi krew historiami. Takimi jak opowieści o domu przy Kosocickiej czy zaginionych studentach w Lesie Witkowickim. Według niektórych podań w Pałacu Krzysztofory przy Rynku Głównym można poznać datę swojej śmierci, z kolei przy niewielkim kościółku św. Benedykta ma pojawiać się Czarna Księżniczka. – Sam na szybko policzyłem około 100 nawiedzonych miejsc w Krakowie i jego okolicach – przyznaje Michał Stonawski, badacz zjawisk paranormalnych i autor książek o tej tematyce.

  • Kraków polską stolicą duchów? To z pewnością jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Polsce. Za takie uważa je badacz zjawisk paranormalnych, Michał Stonawski. - Wytłumaczenie jest dosyć banalne, bo historie o duchach ściśle wiążą się z historiami o ludziach - zwraca uwagę autor książek o takiej tematyce
  • Niektóre z opowieści mogą mrozić krew w żyłach. Kobieta zamurowana w ścianie Pałacu Wielopolskich, okrutna Czarna Księżniczka ukazująca się przy kościele św. Benedykta na wzgórzu Lasoty czy cieszący się już od dawna złą sławą dom przy ul. Kosocickiej to tylko niektóre z "krakowskich opowieści o duchach"
  • W Krakowie miało się tez rozegrać polskie "Blair Witch Project". Tajemnicze zaginięcie studentów w Lesie Witkowickim przez wiele lat rozpalało wyobraźnię. Obecnie to miejsce jest zieloną enklawą Krakowa, a mieszkańcy chętnie spędzają tu czas

Reklama

Skrzypiąca podłoga, delikatny chłód, który potrafi przeszywać aż do kości, wrażenie, że ktoś nas obserwuje... Wyobraźnia czy coś, czego nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć? Kraków, uznawany za jedno z najpiękniejszych miast, ma również swoją nieco bardziej mroczne oblicze. I nie chodzi tu wcale o Wandę, co nie chciała Niemca czy wawelskiego smoka.

Ludzie na całym świecie są świadkami niezwykłych zjawisk. A te fascynują od dawna - i to pomimo tego, że rozwój nauki pozwolił wyjaśnić wiele z nich. Niektóre nadal pozostają dla nas zagadką, a do takich z pewnością należą zjawiska uchodzące za paranormalne. 

Polska stolica duchów?

W Krakowie legendy wiją się leniwie między ulicami miasta, a czasami nikną w huku przejeżdżających tramwajów. Niektóre z nich mogą mrozić krew w żyłach - opowieść o kobiecie, która niegdyś została zamurowana w ścianie Pałacu Wielopolskich, okrutna Czarna Księżniczka ukazująca się przy kościele św. Benedykta na wzgórzu Lasoty czy mroczna legenda, która owiała dom przy ul. Kosocickiej to tylko niektóre z ponurych opowieści. Zapewne niejedna z nich zainspirowałaby "mistrza horroru" Stephena Kinga do stworzenia kolejnej budzącej grozy książki. Jak widać, nie jest tu wcale potrzebny opętany hotel na pustkowiu jak w przypadku "Lśnienia" czy przejmujące kontrolę nad miastem wampiry jak w "Miasteczku Salem".

Kraków - najbardziej nawiedzone miasto w Polsce?

Pod względem "skali nawiedzeń" Kraków może stanąć w szranki z innymi słynącymi z tego miejscami. Pisarz i badacz zjawisk paranormalnych Michał Stonawski uważa, że Kraków to jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Polsce.

- Wytłumaczenie jest dosyć banalne, bo historie o duchach ściśle wiążą się z historiami o ludziach, wobec czego jeśli jakieś miasto jest mocno zaludnione, oraz pozostaje takie przez dłuższy czas, ma za sobą historię, to te opowieści się nawarstwiają. Kraków ma więc i legendy o czarnych lub białych damach lub nawet potworach, czy magicznych miejscach mocy, jak chociażby słynny czakram na Wawelu, ale i  bardziej współczesnych duchach. Ja sam na szybko policzyłem około sto nawiedzonych miejsc w Krakowie i jego okolicach - przyznaje autor książek "Paranormalne. Egzorcyzmy" i "Mapa Cieni".

Czy istnieją jeszcze inne wskaźniki, które decydują o tym, że miasto czy obszar można uznać za nawiedzone? Stonawski przyznaje, że chodzi przede wszystkim o miejsca, w których doszło do tragedii.

Takim z pewnością jest dom w jednej z podkrakowskich wsi. - Mówiło się, że właściciel zszedł do salonu i zobaczył swoje psy obdarte żywcem ze skóry, które krzyczały z bólu (bo tylko tak da się to nazwać). Winne miały być zjawiska paranormalne, ale sąsiedzi opowiedzieli inną historię: nie było w niej psów, ani duchów, a mężczyzna bijący swoją żonę tak, że krzyczała z bólu, jak te psy, które miałyby być obdzierane ze skóry - opowiada Michał Stonawski.

Zobacz również: Nie tylko Kraków. Jakie miejsca warto odwiedzić w Małopolsce

Czarna Księżniczka. Piękna jak anioł, okrutna jak sam czart

"Przed wiekami - jak głosi legenda - żyła na Lasocie we wspaniałym pałacu księżniczka piękna jak anioł, ale zła, przewrotna i okrutna jak sam czart. Pozbawiona litości, wyciskała od swych poddanych ostatni grosz, skazując ich na głód i nędzę, a uzyskane pieniądze trwoniła na uczty i wyrafinowane szaleństwa. Ale nadszedł wreszcie kres jej tyranii. Z wyroku boskiego, wymodlonego przez grabionych nieludzko poddanych padła rażona śmiertelnie gromem w czasie rozpustnej uczty.

W intencji ubłagania niebios o zbawienie jej grzesznej duszy zbudowano na Lasocie kościółek i w fundamentach jego złożono zwłoki księżniczki. Okazało się, że nie było jej zaznać ukojenia będącego udziałem zmarłych. Wkrótce po pogrzebie rozeszła się wieść, że w pobliżu kościółka słychać nocami szlochy i zawodzenia, a spóźnionym przechodniom zachodzi drogę widmo księżniczki, prosząc o ratunek. Nikt nie miał jednak odwagi ani ochoty wysłuchiwać jej próśb i jak przedtem ludzie kryli się przed żywą, tak teraz uciekali przed jej widmem" - pisał Roman Kiełkowski w "Historiach spod kopca Krakusa".

Przy kościółku św. Benedykta ma się pojawiać duch czarnej księżniczki. - Nawiedza to dziwne miejsce. Dziwne, bo mające wiele wspólnego z wiarą słowian, z torturami i wreszcie z wiarą katolicką już od X wieku - przyznaje badacz zjawisk paranormalnych.

Wieść o duchu księżniczki dotarła do pewnego starca, który postanowił jej pomóc. Przybył na wzgórze Lasoty o północy i ujrzał wspomniane widmo. Duch kobiety miał go poprosić, by zgodził się każdego dnia przez rok i sześć dni przyjmować 100 denarów. Cóż miał z nimi robić? Miał je zabierać spod muru świątyni i wydawać tylko na siebie. Mężczyzna odmówił.

Po kilkudziesięciu latach znalazł się inny "odważny", który po powrocie z wojny zamiast domu, zastał ruinę. Legenda głosi, że gdy jego "wzywanie" dobiegało końca, ostatniego dnia, gdy zmierzał na Wzgórze Lasoty, spotkał żebraka i podarował mu ostatnią monetę. W tym momencie miał on zmienić się w diabła i urwać mu głowę. Od tej pory duch Czarnej Księżniczki ma nadal często pojawiać się nieopodal niewielkiego kościoła św. Benedykta. Prawda czy legenda? W tym miejscu trudno postawić kropkę.

Nawiedzony dom przy Kosocickiej. "Przeżyłem tam coś niezwykłego..."

Nawiedzony dom? Proszę bardzo. W Krakowie przy ul. Kosocickiej znajdował się budynek, który ponurą sławę zyskał w całej Polsce. Mieszkańcy już wiele lat temu rozmawiali między sobą na temat dziwnych historii związanych z tym miejscem. 

Miały się tu rozegrać mrożące krew w żyłach sceny. Niegdyś na działce, gdzie dawniej stał nawiedzony dom, została wybudowana mała kapliczka. Miała być pozostałością po cmentarzu ofiar epidemii cholery z XIX wieku. Krąży jednak opowieść, że wybudowano ją z zupełnie innych i niejasnych przyczyn.

W latach 70. XX wieku dom przy Kosocickiej budowało dwóch braci. Mężczyźni mieli się pokłócić ponoć o XVI-wieczny skarb, którym nie chcieli się podzielić. Jeden z braci zamordował drugiego, a później popełnił samobójstwo. Ich duchy miały mieszkać w niedokończonym domu - dają o sobie znać tym, którzy zaglądają do budynku. Dom przy Kosocickiej miał przyciągać wyjątkowo złe moce - kolejni właściciele znikali w niewyjaśnionych okolicznościach, a niektórzy odwiedzający to miejsce mieli... umierać kilka dni później. W 2016 roku budynek został zrównany z ziemią - jakie jeszcze tajemnice skrywały jego mury, raczej już się nie dowiemy.

Czytaj również: Nawiedzony dom przy Kosocickiej w Krakowie. Jaka jest jego historia?

W tym pałacu dowiesz się, kiedy umrzesz

Jeśli już piszemy o Krakowie w kontekście "polskiej stolicy duchów", warto również przybliżyć tajemnicę Pałacu Krzysztofory, w której obecnie mieści się główna siedziba Muzeum Krakowa. Według legendy, gdy wybije północ, po budynku ma spacerować Czarna Dama. Zjawa ubrana w czarne szaty ma przepowiadać datę śmierci każdemu, kogo spotka. 

Kim jest tajemnicza zjawa? Legenda głosi, że to ponoć duch Anny z Branickich, wdowy po Sebastianie Lubomirskim. Kobieta zmarła w kamienicy przy Rynku Głównym, dawniej nazywanej "Pod św. Krzysztofem". Została pochowana w kaplicy w kościele oo. Dominikanów.

To jednak nie koniec mrocznych sekretów Pałacu Krzysztofory. Według dawnej legendy w piwnicach znajdował się diabelski skarb, którego strzec miał sam Lucyfer. Wielu śmiałków miało chęć na jego zdobycie - udało się to ponoć służącej, która powędrowała za Lucyferem w koguta zaklętym. Otrzymała co prawda złoto, ale musiała ponieść konsekwencje. Przygodę przypłaciła ucięciem pięty. Pomimo zakazu, gdy wychodziła z piwnic, obejrzała się za siebie, a zamykające się drzwi przytrzasnęły jej stopę.

Czytaj również: "W Auschwitz w porównaniu z Gross-Rosen było jak... w sanatorium". Świadectwo z "Kamiennego Piekła"

Las w Witkowicach. Polskie "Blair Witch Project"?

Nieopodal Krakowa znajduje się las, który cieszy się wyjątkowo złą sławą. Mowa o lesie w Witkowicach. Legenda miejska głosi, że w październiku 2001 roku grupa studentów świętująca rozpoczęcie roku akademickiego miała... "rozpłynąć się we mgle", a ślad po nich zaginął. Dziewięć osób wybrało się do witkowickiego lasu, gdzie mieli rozbić obozowisko i zacząć imprezę. Ostatnią osobą, która miała kontakt z grupką studentów miał być mężczyzna, który ok. 20.30 ostrzegł ich, że ten las nie jest bezpiecznym miejscem. Młodzi ludzie zignorowali jednak te słowa. Po dwóch dniach od zaginięcia rodziny powiadomiły policję. 

Na blogu Paranormalna Polska została opublikowana relacja jednego z przyjaciół zaginionych. Przyjaciele zaginionych studentów postanowili odwiedzić las w Witkowicach, by wznieść toast za swoich znajomych.

"W pewnym momencie zobaczyliśmy w głębi lasu odblask światła. Zaciekawiło nas to. Podeszliśmy bliżej i ku naszemu zdziwieniu ujrzeliśmy odbijający się w obiektywie aparatu promień światła słonecznego. I od tego się wszystko zaczęło... Nie zwlekając, od razu wywołaliśmy film z tego aparatu. To, co zobaczyliśmy na zdjęciach, przeraziło nas, ale również bardzo zdziwiło, ponieważ nie mogliśmy zrozumieć tego, co tam zobaczyliśmy. Na zdjęciach ujrzeliśmy zaginionych studentów, wraz z naszym przyjacielem. Lecz było tam coś jeszcze. Było widać, że coś dziwnego działo się z lasem... Nie mogliśmy tego zrozumieć ani racjonalnie wytłumaczyć. Jednocześnie ta sprawa interesowała nas coraz bardziej i stopniowo zaczęliśmy się w nią coraz bardziej wciągać" - relacjonuje jedna z osób.

W relacji czytamy, że rozmawiali z wieloma okolicznymi mieszkańcami. Niektórzy z nich zdradzili, że las kryje wiele mrocznych tajemnic.

- Las w Witkowicach to miejsce w którym nie dzieje się nic i nigdy nic się nie stało paranormalnego, natomiast jest miejscem w którym została umieszczona akcja jednej z pierwszych creepypast w polskim Internecie: o zaginionych studentach i legendzie wsi z XII wieku - również wymyślonej - stwierdza Michał Stonawski. - Natomiast niedaleko nad lasem znajduje się faktycznie dom, który jest nawiedzony i ciąży nad nim żydowska klątwa dwóch kobiet, których właściciel najpierw ukrył w trakcie II wojny światowej, a potem oddał gestapo.

Niektórzy do dziś uważają historię z Lasu Witkowickiego za przykład najbardziej spektakularnego fake newsa w Polsce z początku XXI wieku. Obecnie las Witkowicki jest określany mianem "zielonej enklawy Krakowa" i cieszy się dużą popularnością wśród mieszkańców, którzy chętnie wypoczywają w tym miejscu. Co więcej, przez las prowadzi m.in. żółty szlak rowerowy, który biegnie przez dolinę Bibiczanki, czerwony szlak rowerowy Gminy Zielonki oraz pieszo-rowerowy szlak Twierdzy Kraków. W lesie znajdują się drewniane mostki, leśny plac zabaw, miejsce piknikowe czy tablice edukacyjne. Las w Witkowicach nie taki straszny jak go malują?

Duchy Wawelu. Gdy wybije północ...

Swoje duchy ma również Zamek Królewski na Wawelu. O północy na dziedzińcu można natknąć się ponoć na kroczącego w zbroi króla Bolesława Chrobrego, który niesie świecący miecz. Z kolei po wawelskiej katedrze ma spacerować duch biskupa Pawła z Przemankowa, a w kaplicy św. Jana Ewangelisty ukazuje się biskup Jan Grot. Z kolei w kaplicy Konarskiego można się natknąć na ducha spoczywającego tam biskupa Zawiszy z Kurozwęk. 

To nie koniec, bo po zamkowych korytarzach błąka się też duch Barbary Radziwiłłówny, którą przywołał mistrz Twardowski. Od tamtej pory królowa ponoć przechadza się po komnatach zamku i wspomina romantyczne chwile, jakie przeżyła z ukochanym Zygmuntem Augustem.

Sprawdź: Polska na własne oczy. Wawel. Królewskie skarby ujrzały światło dzienne

Biała Dama błąkająca się po Pałacu Wielopolskich

Pałac Wielopolskich przy pl. Wszystkich Świętych to obecnie siedziba urzędu miasta. Legenda głosi, że niegdyś na korytarzach budynku można było spotkać ducha pewnej kobiety. Opowieść o Czarnej Damie została spisana przez krakowskiego biskupa Ludwika Łętowskiego, a opowiedział mu ją podczas spowiedzi pewien ksiądz.

Kapłan relacjonował, że w latach 70. XVIII wieku jako młody wikary został wezwany do osoby umierającej. Wraz z kościelnym weszli do karety o zasłoniętych oknach - tak długo byli wożeni po mieście, że zupełnie stracili orientację. Gdy konie stanęły na dziedzińcu, wikaremu i kościelnemu zasłonięto oczy. Przepaski z oczu zdjęto im wtedy, gdy już znajdowali się w docelowym miejscu - w komnacie. Za stołem siedział starszy mężczyzna w masce, a obok niego młoda, zapłakana dziewczyna. Mężczyzna nakazał księdzu wyspowiadać dziewczynę - po tym miała zostać skazana na śmierć. Kapłan zaprotestował, ale nieznajomy zagroził mu ścięciem. W ukrytych w ścianie drzwiach stał już kat w płaszczu i kapturze. Zszokowany duchowny wyspowiadał młodą dziewczynę i udzielił jej komunii. Po tym wszystkim kat ściął jej głowę, a ciało zostało owinięte w czerwone sukno.

Księdza i kościelnego poczęstowano winem, które - jak się później okazało, było zatrute. Wikary nie zdołał wypić wszystkiego, w przeciwieństwie do kościelnego. Kościelny w męczarniach zmarł jeszcze tamtej nocy, a ksiądz ciężko zachorował.

Po 40 latach ksiądz został wezwany do ostatniej posługi do Pałacu Wielopolskich. Mężczyzna od razu rozpoznał salę, w której przed laty miała miejsce okrutna egzekucja. Gdy zaczął mówić, do czego tam doszło, nikt mu nie wierzył. Początkiem XIX wieku we Lwowie ukazał się anonimowy druk "Panowie Wielopolscy w Krakowie". Wyjaśniał, że młodą dziewczynę ukarał w tak brutalny sposób jej własny ojciec. Dlaczego w tak okrutny sposób? Powodem był romans z kamerdynerem.

Znalazł się też inny świadek tamtego zdarzenia. Senator Piotr Bieliński, jako młody student, bywał w Pałacu Wielopolskich i widział zbrodnię. Został jednak wtedy zmuszony do milczenia. Historię potwierdziła również hrabina Wielopolska z Żywca, która wyznała, że od czasu zbrodni na rodzie ciąży klątwa. 

W pałacu zaczęła się natomiast ukazywać Czarna Dama. Po latach w Pałacu Wielopolskich dokonano wstrząsającego odkrycia. W latach międzywojennych podczas zakładania centralnego ogrzewania w gmachu magistratu, w jednej z piwnic odkryto kości zamurowanej kobiety. O "odkryciu" zabroniono mówić, szczątki wywieziono nocą, a piwnicę powtórnie zamurowano. Duch Czarnej Damy miał straszyć przez ponad 150 lat - wspominali go jeszcze przedwojenni magistraccy woźni. Pracownicy pamiętający jeszcze czasy cesarza Franciszka Józefa dzielili się różnymi dziwnymi historiami. Ponoć Czarna Dama ukazała się jednemu z robotników, który naprawiał późnym wieczorem instalację w korytarzu.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy