Reklama

Tysiące ludzi nago na plaży w Sydney. Co tam się działo?

Nagi tłum zgromadził się na plaży Bondi w australijskim Sydney. Skandalizujące? Niekoniecznie. Roznegliżowane zgromadzenie było inicjatywą światowej sławy fotografa Spencera Tunicka, który od lat tworzy kompozycje, nazywane monumentalnymi aktami.

 Widok jest spektakularny - horyzont tonie w złotym blasku słońca. Jego promienie oświetlają morskie wody, pomarszczone delikatnymi falami oraz chmury - drobne, szare obłoki, ciągnące po niebie. Dzień dopiero wstaje, a na ten naturalny spektakl patrzy zgromadzony na plaży tłum. Zbici w grupkę ludzie stoją wyprostowani, spokojni, ze spojrzeniem skierowanym w stronę słońca. Ich sylwetki kładą na piasku długie cienie, a ciała są całkowicie nagie.

Zobacz również: Na pustkowiu stanęło siedem wież. Czym są tajemnicze konstrukcje?

Reklama

Spencer Tunick fotografuje tłum w Sydney

Właśnie taką scenę sfotografował Spencer Tunick . Stworzona przez niego fotografia bez wątpienia jest dziełem sztuki, jednak za jej powstaniem stały nie tylko artystyczne motywacje. Fotografując nagich ludzi na Bondi Beach, Spencer Tunick chciał zwrócić uwagę na problem, jakim jest rak skóry. 

"To zaszczyt być częścią misji artystycznej, mającej na celu podniesienie świadomości na temat znaczenia kontroli skóry" — cytuje Tunicka portal Timeout. "Udział w tego rodzaju inicjatywie wydaje mi się naturalny, ponieważ moim medium jest postać ludzka".

Fotograf szczegółami dotyczącymi sesji podzielił się na Instagramie.

"Zebraliśmy się, ubrani tylko w naszą skórę, obserwując pierwsze promienie światła, pełzające po horyzoncie Bondi Beach, stojąc z pełną szacunku siłą, oddając cześć wszystkim, którzy walczyli z <<narodowym rakiem>>". Określenie "narodowy rak" odnosi się do skali zachorowań na raka skóry w Australii - z uwagi na duże nasłonecznienie jest ona wyższa, niż w innych częściach świata. 

W sesji wzięło udział 2,5 tysiąca osób. Jak zaznaczył fotograf - wszyscy użyli kremu z odpowiednim filtrem, a zdjęcie zostało wykonane wczesnym rankiem, by nie narażać wolontariuszy na szkodliwe promieniowanie. 

Zobacz również: Postawili to na rynku w Krakowie. "Aż oczy bolą"

Nagie tłumy na całym świecie

"Moim medium jest postać ludzka" - trudno o zdanie, które trafniej opisywałoby twórczość Tunicka. Amerykański artysta od lat fotografuje nagie postacie, nie tworząc jednak klasycznych, intymnych aktów, a portretując roznegliżowanych ludzi en masse.

Pierwsze tego rodzaju kompozycje stworzył we wczesnych latach 90-tych. Od tego czasu powstało ok. 100 monumentalnych aktów, do których pozowały dziesiątki, setki lub tysiące wolontariuszy. Do jego najbardziej spektakularnych realizacji należą: fotograficzna instalacja na placu Zócalo w Meksyku (2006 rok), w której udział wzięło 18 tys. osób, instalacja w Barcelonie (2003), kiedy do fotografii pozowało 7 tys.  Hiszpanów oraz we Francji (2005), gdy fotograf uwiecznił tłum, złożony z 1,5 tys. wolontariuszy. Do swoich prac zaprasza ludzi w różnym wieku, o różnorodnej budowie i kolorze skóry. Różnorodne są też wybierane przez niego lokalizacje  - od dziewiczej przyrody po centra wielkich miast. 

Zobacz również: Demon na czterech łapach. Gdy się pojawia, dochodzi do tragedii

Skandale i zachwyty

Prace Spencera Tunicka wywołują skrajnie odmienne reakcje, od prawnych interwencji po zachwyty krytyków. Rozmaite są też interpretacje jego artystycznego języka. Jedni w uwiecznianiu nagich ludzi na tle miejskiej infrastruktury dopatrują się głosu w dyskusji o konflikcie między naturą, a osiągnięciami cywilizacyjnymi. Inni zaś, postrzegają zdjęcia Tunicka jako szpilkę, wbitą w pruderyjny światopogląd, który pozwala akceptować nagość, prezentowaną w muzeach, galeriach i artystycznych pracowniach, ale potępia tą eksponowaną i uwiecznianą w przestrzeni publicznej.

Podobnie jak w przypadku instalacji na Bondi Beach, pracom Tunicka często towarzyszą również pozaartystyczne motywacje. W swoim dorobku ma on  fotografie, mające zwracać uwagę m.in. na problem globalnego ocieplenia (fotografie wykonywane na lodowcu w Szwajcarii) czy skalę epidemii AIDS/HIV (Nowy Jork). 


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: fotografia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama