Reklama

Aleksandra Szwed: To była jedna z największych przygód mojego życia

Aleksandra Szwed w sobotę wygrała piątą edycję programu "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Rozmawialiśmy z nią tuż po finale. - Przekonałam się, że granice naszych możliwości są tylko w naszej głowie - przyznała.

Magdalena Tyrała: Wygrałaś program. Jak się z tym czujesz, jakie ma to dla ciebie znaczenie?

Aleksandra Szwed: Choć to może dziwnie zabrzmi, to trudno mi powiedzieć jak się z tym czuję... Przede wszystkim jestem w szoku - zupełnie się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. Fakt, że wygrałam nadal jest dla mnie zupełnie nierealny. Razem ze mną w tej edycji byli naprawdę wspaniali, arcyzdolni artyści tacy jak Jurek Grzechnik, Darek Kordek czy Agnieszka Twardowska.

- Samo uczestnictwo w programie, przy tak doborowym towarzystwie, to prawdziwy zaszczyt i przyjemność, ale zwycięstwo? To mi się po prostu w głowie nie mieści!

Reklama

Wszystkie twoje metamorfozy w programie były doskonałe i zostały docenione. Potrafisz zaśpiewać i zagrać wszystko?

- Wszystko? (śmiech) Tego nikt chyba nie potrafi. Jedno wiem na pewno - ten program udowodnił zarówno mi, jak i moim kolegom, że drzemie w nas wszystkich ogromy potencjał, że - jeśli się tylko odważymy - możemy osiągnąć znacznie więcej niż ktokolwiek przypuszczał.

W czyjej skórze i w czyim repertuarze czułaś się najlepiej? A które role sprawiały ci większą trudność?

- Ze zdziwieniem stwierdzam, że najlepiej czułam się w rolach męskich. To dla mnie naprawdę duże zaskoczenie, bo nigdy wcześniej nie miałam okazji wcielać się w męskie role. Najwięcej frajdy miałam chyba z przygotowywania postaci Dawida Podsiadło. To wspaniały, młody artysta, którego muzyki słucham i naprawdę cenię, a jego utwór "W dobrą stronę" jest mi bardzo bliski.
- Bardzo dobrze czułam się też w skórze Andrzeja Dziubka z De Press. No i oczywiście Bernard Ładysz - to był dla mnie absolutnie wyjątkowy występ i zapamiętam go do końca życia.

Dlaczego w ósmym odcinku nie zagłosowałaś na innego uczestnika tylko na Jerzego, wiedząc, że to da mu przewagę w punktacji?

- Odpowiedź jest bardzo prosta - Jurek był bezdyskusyjnie najlepszy i moim zdaniem zasłużył na wygraną. Andrea Boccelli w jego wykonaniu to był po prostu majstersztyk! Poza tym przecież wygrana to nie wszystko. Znacznie ważniejsze było dla mnie pozostanie w zgodzie ze sobą i z własnym sumieniem.

- Z tego programu nikt nie odpada, nie ma wyścigu o wygraną. Każdy z nas chciał wspomóc wybrany przez siebie cel charytatywny - to jasne, ale wiedziałam też, że bez względu na to, kto wygrywa odcinek, pieniądze zawsze trafiają tam, gdzie są naprawdę potrzebne, że mogą odmienić lub nawet uratować czyjeś życie. Ta świadomość i poczucie dobrze wykonanego zadania, absolutnie mi wystarczyła.

Co dał tobie-prywatnie i tobie-zawodowo udział w tym programie?

- Udział w tym programie dał mi bardzo wiele. To była jedna z największych przygód mojego życia i bezcenna lekcja, którą zapamiętam do końca swoich dni. Przez ponad trzy miesiące miałam okazję pracować z najlepszymi specjalistami od wokalu, choreografii czy charakteryzacji i mogłam uczyć się od nich. Patrzyłam jak działa od środka jedna z najlepszych produkcji telewizyjnych w tym kraju. Samo to, było już warte udziału, ale ten program dał mi znacznie więcej - przekonałam się, że granice naszych możliwości są tylko w naszej głowie. Jeśli tylko uwierzymy we własne siły, włożymy w to co robimy całe serce i bardzo dużo pracy, to chyba nie ma rzeczy, której nie moglibyśmy osiągnąć.



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy