Reklama

Brytyjscy lekarze skarżyli się na Muńka Staszczyka

​Kiedy w połowie lipca Muniek Staszczyk doznał udaru, lekarze nie dawali mu dużych szans na powrót do zdrowia. Na szczęście udało mu się dojść do sprawności. W najnowszym wywiadzie dla magazynu Twój STYL artysta wraca wspomnieniami do czasów hospitalizacji i przyznaje, że nie był łatwym i potulnym pacjentem.

Kilka miesięcy temu lider zespołu T.Love przyleciał do Londynu na koncert Boba Dylana. Mężczyzna wrócił do hotelu i to ostatnia rzecz, którą pamięta z czasów przed udarem. Muniek Staszczyk miał wylew, przez 14 godzin leżał na podłodze w wynajętym pokoju. Lekarze ocenili jego stan na ciężki, dając mu jedynie 50 proc. szans na przeżycie.

Jak przyznał w wywiadzie dla magazynu Twój STYL, dziś czuje się lepiej. Jego działania są nieco spowolnione, ale artysta jest szczęśliwy, że żyje i ma szansę wrócić do całkowitej sprawności.

Reklama

W rozmowie wraca też do czasów hospitalizacji w Londynie. W tamtejszym szpitalu spędził ponad dwa tygodnie i, jak krytycznie przyznaje, nie był najłatwiejszym pacjentem dla tamtejszych lekarzy. 

"Bywałem agresywny, choć normalnie mi się nie zdarza. Narzekałem. Lekarze śmiali się: "He is a real star, still complaining" (Prawdziwa gwiazda, ciągle narzeka - red.). Żądałem "English breakfast" (kiełbaski, jajka smażone, fasolka, pieczarki, pomidory - red.), choć po wylewie obowiązywała mnie dieta "soft" (delikatna - red.). Głowa mnie bolała, domagałem się chińskiego "head massage" (masaż głowy - red.)" - czytamy w Twoim Stylu.

Kiedy minęło zagrożenie życia, Muniek Staszczyk został przewieziony do szpitala w Warszawie. Tam również się buntował. Przez dwa miesiące lekarze walczyli o jego powrót do zdrowia. Artysta obserwował innych pacjentów, którzy po wylewie mieli problemy z mówieniem, poruszaniem się, byli w znacznie gorszym stanie. W tym samym czasie Muniek irytował się, że przez jakiś czas nie będzie mógł prowadzić samochodu. "Przepraszam, chyba jedną nogą jestem jeszcze w dawnej głupocie" - powiedział skruszony do opiekującej się nim pielęgniarki.

Muniek Staszczyk przyznaje, że traumatyczny wylew przyniósł także wiele dobrego. Dziś dba o swoje zdrowie i docenia każdą minutę swojego życia. Zwolnił i potrafi cieszyć się z drobnostek. Jego krytyczny stan i wisząca nad nim wizja ostateczności spowodowały, że wcześniejsze konflikty z kolegami z zespołu straciły znaczenie, a on sam mógł liczyć na wsparcie dawnych przyjaciół.

>>> Więcej przeczytasz w najnowszym numerze magazynu Twój STYL <<<

Zobacz także:


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy