Reklama

Daria Ładocha. Zaprasza do garów

​Daria rozpoczyna rewolucję. Chce zagonić Polaków do gotowania. Nam zdradza, jak upichcić coś pysznego za złotówkę i przekonać dziecko, że słodycze to samo zło. Jej patent jest bardzo skuteczny.

- Dzieci w Polsce nie wiedzą nic o odżywianiu. Co gorsza, ich rodzice też nie - mówi w rozmowie z "Show" Daria Ładocha (35). Blogerka, która prowadzi w telewizji kulinarny program z córkami, wpadła więc na pomysł, że przeprowadzi w Polsce rewolucję. 

Zagoni rodaków do kuchni i pokaże im, że gotowanie może być łatwe, tanie i szybkie. Nam opowiedziała o swoich sposobach na obiad i sprytnych patentach, testowanych na córkach. 

Kanapka z szynką? A w życiu!

- Od przedszkola po studia nikt nas nie uczy, jak się żywić. Gdy więc rodzimy własne dzieci, wpadamy w panikę, bo nie potrafimy ich nakarmić. Zamiast okładać się tysiącem poradników, warto posłuchać siebie i... własnego dziecka. Bo ono wszystko wie. Jak jest chore, nie chce jeść. I dobrze, bo 80 procent energii zużywa się na trawienie. Jeśli jest mu potrzebna energia do walki z infekcją, to wiadomo, że nie zje. A jak dłubie w talerzu wybierając tylko marchewkę, to dlatego, że jego układ trawienny jest za słaby, żeby przetrawił więcej. Dzieci są mądre - tłumaczy Daria. 

Reklama

I opowiada o swoich warsztatach, na które przychodzą zdezorientowane młode mamy, które nie potrafią ugotować zupy dla dziecka. I które nie wiedzą, jakie witaminy są w jakim warzywie. 

- Chcę tego Polaków nauczyć. Mówię, dlaczego warto jeść kasze, opowiadam, że jak dadzą dziecku mięso, to się szybciej naje i dostarczy sobie białka i witaminy B12. 

- Walczę też z trucizną, jaką jest cukier. Ostatnio moja córka wróciła od sąsiadki i nie tknęła obiadu. Pytam, czy coś jadła, oczywiście zapierała się, że nie. W końcu przyznała, że dwa cukierki. Wzięłam ją więc na sposób. Pytam: "Co jest twoją pasją"? "Pływanie". "A kto pływa najszybciej"? "Ryba". "A co masz na talerzu"? "Rybę". "Zjadłaś cukierki, więc już nie dasz rady tej ryby zjeść, zabieram talerz". Więcej cukierka nie tknęła. 

- Podobnie z pewnymi popularnymi ciastkami. Nie mówiłam, że są niezdrowe. Zamiast tego pokazałam córkom zdjęcie orangutana, który nie ma gdzie mieszkać, bo wycięli las, w którym żył, żeby te ciastka powstały. Same dokonały wyboru, że więcej tego nie wezmą do ust. Podstawą jest traktować dzieci jak ludzi, jak partnerów do rozmowy. 

- Chcę, by same wiedziały, że gdy się kiepsko czują, powinny zjeść buraka, gdy są zbyt blade - marchewkę, a jeśli wypadają im włosy - fasolkę szparagową.

- Ostatnio sąsiadka zaproponowała mojej córce chleb z szynką. Mańka rzuciła jej: "A co ty gotować nie umiesz? Takich rzeczy się nie je!" Musimy zrozumieć, że jedzenie to coś więcej niż napełnianie sobie brzuchów. Ono wpływa na naszą kondycję fizyczną i psychiczną. Jedzenie może leczyć.

Burak na sto sposobów

- Niedawno na warsztatach kulinarnych podeszła do mnie kobieta i trzymając w ręku szczypiorek, zapytała, co to takiego. Zdębiałam. Żyjemy w dzikim pędzie, jemy na mieście, zamawiamy obiady z firm cateringowych i nie umiemy ugotować prostego obiadu. A to nie tylko łatwe, ale i bardzo tanie. 

- Za buraka zapłacimy złotówkę. A możemy z niego zrobić zupę, sałatkę, danie jednogarnkowe, ciasto, carpaccio, sok, możemy go upiec, ugotować albo nafaszerować. Tak samo kalafior: zrobimy z niego zapiekankę, krem, pastę, zupę, sałatkę, curry, możemy go upiec albo zapiec. Nie trzeba kupować drogich i modnych produktów, żeby zrobić fajny obiad. Trzeba tylko pomysłu i chęci - mówi Ładocha i ogłasza, że rozpoczyna cykl warsztatów pod hasłem "Polacy, do garów!". 

Zobacz także: 


Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy