Reklama

Listy zamiast powieści

Maria Dąbrowska i Anna Kowalska odpoczywały w Sopocie, Zygmunt Mycielski urlopował i komponował w Nieborowie, Anna Iwaszkiewiczowa kurowała się w Rabce i ukochanej Ustce. Pisarze i intelektualiści tworzący w PRL byli stałymi bywalcami domów pracy twórczej w Zakopanem, Sopocie, Oborach. Jarosław Iwaszkiewicz uwielbiał wyjeżdżać do Sandomierza, w którym co roku powstawały ważne opowiadania i powieści, a przede wszystkim wyjątkowe listy.

Jarosław Iwaszkiewicz należał do grona najczęściej podróżujących pisarzy. W latach 50. i 60., kiedy otrzymanie paszportu było wyzwaniem, korzystał z licznych delegacji i wyjazdów służbowych, by wyrwać się z domu. Kongresy pisarzy, spotkania Komitetów Obrońców Pokoju oznaczały kilkudniowe zamknięcie w salach obrad, zakrapiane kolacje i dziesiątki wypalonych papierosów. Przynosiły raczej zmęczenie niż inspirację.

Dla złapania oddechu, a może przede wszystkim, żeby spokojnie pomyśleć i popisać uciekał do Sandomierza i na Sycylię.

Reklama

Drogi Zygmuncie, Bardzo jestem ciekawy twoich opowiadań o Paryżu i nastroju, w jakim wrócisz. Ja wyjadę15-go na pewno do Sandomierza trochę popisać i wyspać się- potem wrócę i bardzo chcę, abyś na parę dni przyjechał na Stawisko - chyba będziesz to mógł zrobić w lipcu lub sierpniu? (...) Hania wróciła znad morza, Morrisowie przyjeżdżają, delegacja wyjechała do Colombo, bzy przekwitły, akacje zaczynają, wino pachnie na balkonie, że może udusić. Spokój, spokój, prawie szczęście. Jarosław.

W Sandomierzu powstawały najważniejsze utwory, m.in. "Tatarak", "Kochankowie z Marony", częściowo "Sława i chwała". Wakacje były okazją do zapisywania kolejnych stron dziennika, pozwalały także przelewać na papier listowy dręczące pisarza niepokoje. Iwaszkiewicz napisał tak wiele listów, że wraz z podziwem dla jego systematyczności pojawia się zdumienie ogromem pracy, jaką wkładał w codzienne prowadzenie korespondencji - z najbliższymi, przyjaciółmi, kolegami po piórze, wydawcami. W archiwum pisarza na Stawisku na odkrycie czeka kilkadziesiąt kilogramów wciąż nieopracowanej korespondencji.

W tomie "Spotkać Iwaszkiewicza. Nie-biografia" publikowana po raz pierwszy korespondencja pisarza zajmuje wyjątkowe miejsce.

Są wśród niej listy dotyczące spraw codziennych jak te adresowane do sekretarza Szymona Piotrowskiego: Sandomierz, 8.VII.64 Szymonie kochany - niepokoję się trochę o Ciebie, bo wyjechałeś w taką burzę i jak tam była ta jazda, jeszcze z tym objazdem! Ja pierwsze dni wydycham z siebie zmęczenie i zdenerwowanie, ale dwa dni to niewiele na takie pokłady przeżyć. Widzę to po snach, śnią mi się moje siostry, to posiedzenia, to zebrania - jednym słowem wszystko, co mnie wymaglowało w ostatnich czasach. Wy sobie nie bardzo zdajecie sprawę (moja żona wcale), jak to wszystko zraniło mnie głęboko i jak bardzo utrudnia życie, codzienne życie, kąpanie się, golenie, śniadanie i spanie . Cóż na to poradzić? Trzeba trwać, a to w moim wieku najtrudniejsze.

Jednym z ważnych adresatów Iwaszkiewicza, z którym korespondował przez kilkadziesiąt lat, do śmierci 1980 roku był kompozytor Zygmunt Mycielski. Przyjaciele pisali do siebie o codziennych zmartwieniach, ale także dyskutowali o polityce, ważnych wydarzeniach kulturalnych i społecznych.

Wiele z listów powstało właśnie dzięki częstym podróżom pisarza. Rozdzielenie pozwalało tęsknić, mówić otwarcie oraz relacjonować przeżycia z zagranicznych wycieczek. Drogi Zygmuncie! Może Ci się przyda to palto. Ja mam inne. Ono jest ciepłe, zagraniczne i chyba dobre na Ciebie. Lepszego nie mogę... A jak z forsą? Moja bursa otwarta dla Ciebie. Na razie jutro jadę do Helsinek. To straszne. 


W listach było miejsce na rozmyślania, podejmowanie tematy najważniejszych - czasem natury filozoficznej, czasem analizy krytycznoliterackie czy refleksje muzyczne. Iwaszkiewicz tak pisał do swojej serdecznej przyjaciółki Heleny Cahn-Caselli, francuskiej pianistki i akompaniatorki : Droga Heleno, (...)Odnalazłem w Zakopanem bardzo ważny zeszyt z notatkami i nutami Karola. Spisywał je z natury, słuchając śpiewów i przypatrując się tańcom Górali, żeby później wykorzystać to w swoich Harnasiach. Zeszyt kupiony zresztą w Nowym Jorku i zaczynający się bardzo skomplikowanym szkicem - sądzę, że musi być to fragment Króla Rogera, z którego później Karol zrezygnował.

Z lektury korespondencji Jarosława Iwaszkiewicza wyłania się portret człowieka niebanalnego, o szerokich horyzontach i otwartym sposobie myślenia. Listy pisane z Sandomierza, Rabki, Helsinek, Rzymu czy Moskwy czasem są pełne przemyśleń i wątpliwości, czasem zaskakująco dowcipne, anegdotyczne i lekkie. A jednocześnie zaskakująco aktualne, jeśli chodzi o postrzeganie i świata relacji międzyludzkich.

To pierwsza niebiograficzna, odważna i zaskakująca książka o Jarosławie Iwaszkiewiczu. O jednym z najważniejszych polskich pisarzy XX wieku w nowy sposób opowiadają najbliżsi oraz literaturoznawcy najmłodszego pokolenia. Świeże spojrzenie na biografię "wielkiego Iwaszkiewicza" biegnie w poprzek przyjętym kanonom i schematom. Każda z trzech części przynosi zaskakujące informacje na temat "najbardziej rozpracowanego", a jednocześnie nieoczywistego i intrygującego twórcy ostatniego stulecia. Znajdują się w niej migawki z życia osobistego, rozmowy o sprawach dotychczas przemilczanych i anegdoty przypominane przez najbliższych.

"Spotkać Iwaszkiewicza. Nie-biografia."
Pod redakcją Anny Król
Wilk & Król Oficyna Wydawnicza


Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy