Reklama

Maciej Dowbor: Nigdy nie mówi nigdy

Ma szczęśliwą rodzinę. Czerpie satysfakcję z życia zawodowego. Spełnia się w sportach ekstremalnych. Jednak nie zawsze tak było. Rozwód rodziców, rozłąka z mamą, wyjazd do Niemiec sprawiły, że młody Dowbor miał całą listę kompleksów. Po latach udało mu się je przezwyciężyć.

Długo walczył o zawodową niepodległość. Praca w mediach była jego marzeniem, ale trudno było mu odciąć się od porównań do mamy. Jak przyznaje zawsze był "synem tej rudej ", czyli Katarzyny Dowbor. Kiedy po latach stanął na scenie, aby odebrać Telekamerę dla programu "Twoja twarz brzmi znajomo" wiedział, że jego praca została doceniona - zaznacza w wywiadzie, udzielonym dla "Twojego Stylu". 

Grunt pod nogami

Grafik ma zaplanowany co do minuty. Dzieli życie zawodowe pomiędzy radio i telewizję. Poza tym prowadzi firmę producencką, którą też musi dopilnować. 
Niedawno na świecie pojawiła się jego druga córka. Podkreśla, że rodzina to jego oczko w głowie. Wie, że ma jedno życie i czterdzieści lat na karku. Dlatego chce jak najwięcej czasu wygospodarować dla najbliższych. Przekonał się, że bycie "pędzącym chomikiem" w kołowrotku daje chwilową satysfakcję. Kiedy traci się pracę, inne projekty odnoszą sromotną klęskę, okazuje się, że filar jest jeden. Jest nim rodzina. Dlatego Maciej Dowbor po latach wie, że jest dla niego najważniejsza. 

Reklama

Dzieciństwo na dwa domy

Miał trzy lata, kiedy rodzice podjęli decyzję o rozstaniu. Wówczas Katarzyna Dowbor wyprowadziła się do Warszawy, zostawiając syna pod opieką ojca i jego rodziny. Dziadkowie w życiu pana Macieja odegrali kluczową rolę. To dziadek - lekarz - zaszczepił w nim pasję do sportu i książek. Tata był naukowcem, założył rodzinę i tym samym dziennikarz wychowywał się w domu pełnym ciepła razem z przybranym rodzeństwem. Najtrudniejszym momentem był wyjazd do Niemiec. Wspomina, że ojciec, który jest profesorem, otrzymał propozycję kontraktu. Nie zastanawiał się, czy z niej skorzystać. Spakował rodzinę do fiata i wspólnie wyjechali do RFN. Młody Dowbor czuł się zagubiony. Półki pełne jedzenia w sklepach nie rekompensowały mu  strachu i lęku przed obcą kulturą. Nie znał języka, czuł się wyalienowany. Jednak ten stan rzeczy nie trwał długo. Ojciec zadbał o edukację syna. Po dwóch miesiącach pan Maciej okazał się najlepszym uczniem. Jednak kompleksy pozostały. Dziennikarz przyznaje, że przez wiele lat był klasowym grubaskiem. Kiedy inni zapuszczali brodę on wciąż zmagał się z niskim wzrostem. Narastała w nim frustracja, że tak już będzie na zawsze. Los okazał się łaskawszy.

Egzamin dojrzałości

Pod koniec podstawówki postanowił nadrobić stracony czas z mamą. Wtedy zapadła decyzja o przeprowadzce do Warszawy. Nie wiedział, czego się spodziewać. Z perspektywy czasu nie ocenia postępowania mamy. Tłumaczy ją i dodaje, że miała 19 lat, kiedy go urodziła. Dziennikarz uważa, że  w tym wieku człowiek nie wie, czego chce od życia. W rodzinnym domu nie wraca się do tematów z przeszłości, szczerej rozmowy z mamą unika. Najważniejszy dla dziennikarza jest fakt, że po latach rozłąki udało się odbudować relacje z nią. Nie miał odwagi zapytać, dlaczego go zostawiła?

Nauka na błędach 

Na pytanie, czy udało mu się uniknąć błędów popełnianych przez rodziców odpowiada jednogłośnie: "Jeśli wcześnie doświadczasz straty, bo rozpada się rodzina, to wiesz, jak to boli. I nie chcesz tego drugi raz przeżyć. Ja tak miałem i Asia, moja żona też. Wychowywała się bez ojca, a mama umarła, gdy Asia miała 22 lata. Oboje wiemy, że najważniejsi są ci, których kochasz: partnerzy i dzieci". 
Z Joanną Koroniewską ślub wziął w 2014 roku, wcześniej uważał, że frak i wesele to nie jego klimaty. Dlaczego zmienił zdanie? Bo docenił to, co mógł stracić. Rozstanie z żoną uświadomiło mu, jaką kobietę miał szczęście poznać. Stojąc na ślubnym kobiercu był przekonany, że ten trud zaprocentował.

Zobacz także: 



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy