Reklama

Od redakcji

Po kilku tygodniach przymusowej izolacji poszłam do lasu na spacer z przyjaciółmi. Nie przywitaliśmy się jak zawsze przytuleniem, tylko skinęliśmy sobie ręką w geście "no, sami rozumiecie". Szliśmy w bezpiecznej dwumetrowej odległości, przerzucając się najnowszymi doniesieniami o liczbie zakażonych, wyborach, tarczach, serialach, książkach i marzeniach.


Wzdychaliśmy, że nici z naszych planów wyjazdowych, że dzieciaki muszą na gwałt zmieniać swoje scenariusze związane z pracą i studiami. Nikt z nas nie powiedział, że tęskni za czymś materialnym, że ma w planach zakup czegoś "bardzo, ale to bardzo niezbędnego".

Nie wiem, kiedy na naszych telefonach pokazało się 10 tys. kroków. Zero zmęczenia, za to poczułam jakąś niewiarygodną ulgę. Mogliśmy wyrzucić z siebie lęki, frustracje i obawy. Długo będę pamiętać słowa mojej przyjaciółki: "Po tych sześciu tygodniach izolacji wiem na pewno: najbardziej brakuje mi ludzi. Przyjaciół, znajomych. Wspólnej wymiany myśli, wzajemnego nakręcania się, ale też weryfikowania tego, co mówimy czy myślimy.

Reklama

Zachwytów nad życiem, pojedynku intelektualnego, sporów, sprzeczek i kłótni". Psychologowie nazywają to "spotkaniem z umysłem drugiego człowieka". Okazuje się, że to spotkanie jest dzisiaj największą wartością. Czytam dziesiątki wywiadów pod hasłem "Jak zmieni się nasze życie po pandemii". Jacy będziemy dla siebie? Czy to wyciszenie i nagłe zatrzymanie w biegu przyniesie odpowiedź na mnóstwo pytań, które dziś sobie zadajemy? Kto jest dla nas ważny? I co jest dla nas ważne?

Mocno zapadają we mnie słowa profesora Zbigniewa Mikołejki, który w tym wydaniu PANI mówi: "Teraz nadeszła pora, żebyśmy my również zrewidowali nasz system wartości. Skupmy się więc na wędrówce wewnątrz siebie, na pogłębianiu swojej wrażliwości i czułości, na stawaniu się bacznymi obserwatorami siebie i świata", czego sobie i Państwu życzę!

Monika Stukonis
redaktor naczelna

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama