Reklama

Portal Roksa zniknął z sieci. Dyskusja na temat prostytucji nie cichnie

Zawieszenie działalności portalu Roksa.pl, a także zatrzymanie przez Komendę Wojewódzką w Białymstoku 11 osób, które na pobieraniu opłat za zamieszczanie w sieci anonsów miały przez 15 lat dorobić się ponad 40 milionów złotych sprawiło, że w mediach znów rozpoczęła się dyskusja na temat statusu prawnego prostytucji w Polsce oraz skali procederu. Czy pełna legalizacja prostytucji ułatwiłoby pracę kobietom świadczącym usługi seksualne w Polsce?

Portal Roksa.pl został zawieszony z powodu "realizacji nakazu prokuratury"

Komenda Wojewódzka w Białymstoku poinformowała o zatrzymaniu 11 osób w wieku od 31 do 43 lat, które na zamieszczaniu anonsów erotycznych na portalu internetowym miały dorobić się około 40 mln złotych. W oficjalnym oświadczeniu policja nie podała co prawda, jaki portal jest przedmiotem dochodzenia, jednak interwencja zbiegła się w czasie z zawieszeniem działalności przez serwis erotyczny Roksa.pl. Do użytkowników portalu dotarła informacja o czasowym wyłączeniu strony, w związku z "realizacją nakazu prokuratury".

Właścicielom portalu, który jak wynika z oświadczenia funkcjonował przez 15 lat, postawiono zarzuty założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą oraz czerpania korzyści majątkowych z kuplerstwa. Pozostałym osobom powiązanym z portalem zarzucono udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Reklama

Prostytucja w Polsce: status prawny i skala procederu

Prostytucja nie jest zabroniona przez polskie prawo, a w związku z tym nie jest również ścigana. Nie jest to jednak zawód regulowany formalnie, a w konsekwencji osoby świadczące usługi erotyczne nie mogą podpisywać umów ze swoimi klientami oraz rejestrować działalności. Przepisy podatkowe nie nakładają na prostytutki obowiązku rozliczania się z Urzędem Skarbowym. Dochody z prostytucji zaliczane są do szarej strefy. 

Chociaż sama prostytucja nie jest ścigana prawnie, to z jej zjawiskiem związane są jednak czyny zabronione takie jak: stręczycielstwo (nakłanianie innych osób do prostytucji), sutenerstwo (czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji przez inną osobę) oraz kuplerstwo (ułatwianie innej osobie uprawiania prostytucji), którego zarzut usłyszeli zatrzymani przez policję właściciele portalu erotycznego.

Brak konieczności rejestracji działalności sprawia, że niezwykle trudno jest oszacować skalę zjawiska. Według niektórych źródeł płatne usługi seksualne w Polsce świadczyć może od 18 do 20 tysięcy osób. Z kolei inne źródła podają, że proceder może dotyczyć nawet setek tysięcy kobiet.

Oszacowane przez Główny Urząd Statystyczny zarobki sutenerów i ochroniarzy z branży erotycznej pokazują, że rozpowszechnienie się internetu w ciągu ostatniej dekady znacznie zmniejszyło popularność prostytucji ulicznej czy też agencji towarzyskich. Portale podobne do zamkniętego niedawno Roksa.pl, które zawierają darmowe ogłoszenia towarzyskie i anonse erotyczne ułatwiają kontakt z klientami. 

Ile zarabia się na anonsach w internecie?

Portal Sedlak & Sedlak w sierpniu 2017 przeanalizował ponad 10 tysięcy anonsów erotycznych zamieszczanych na portalach podobnych do zawieszonego Roksa.pl i na tej podstawie stworzył raport prezentujący zarobki kobiet świadczących usługi seksualne. Z raportu wynika, że w 2017 roku średnie zarobki za godzinną usługę wynosiły około 183 złotych.

Oczywiście stawki różniły się w zależności od regionu Polski. Najwięcej zarabiają prostytutki anonsujące się w Warszawie, Lublinie i Białymstoku. Tam średnia stawka za godzinę wynosiła ponad 200 złotych.

Portal przeanalizował także profile poszczególnych kobiet. Okazało się, że stawki zależne są również od wzrostu, wagi, wykształcenia i wielkości biustu kobiet. Na największe zarobki mogły liczyć szczupłe kobiety w wieku 18-25 lat, o biuście w średnim rozmiarze, znające przynajmniej jeden język obcy i oferujące usługi na terenie Warszawy.

Prostytucja wciąż budzi kontrowersje

Wiele osób ze środowisk feministycznych jest zdania, że prostytucja nazywana także sex-pracą to zawód jak każdy inny i nie powinno się dyskredytować osób świadczących podobne usługi. Argumentem przemawiającym za legalizacją prostytucji jest również to, że wówczas zysk z niej można byłoby opodatkować.

Raporty rządowe państw, w których prostytucja jest legalna pokazują jednak, że pełna legalizacja usług erotycznych wcale nie musi przyczynić się do poprawy sytuacji życiowej seksworkerek, a jedynie sprzyja stręczycielom i klientom oraz zwiększa problem handlu ludźmi.

W Polsce o zjawisku prostytucji rozmawia się rzadko. W 2014 roku Parlament Europejski zachęcał państwa do stosowania modelu nordyckiego, który działa już Szwecji, Islandii oraz Norwegii. Prostytucję uważa się wówczas za formę przemocy przeciwko kobietom, ale karani są klienci korzystający z usług erotycznych, a nie osoby, które takie usługi proponują.

Badanie OBOP przeprowadzone w 2002 roku pokazuje, że osoby świadczące usługi seksualne, podejmują tego rodzaju prace głównie z uwagi na trudną sytuację materialną i chęć poprawy warunków życia. Większość osób uważa, że normalizacja zjawiska, które sprzyja przedmiotowemu traktowaniu kobiet nie jest właściwa, a zmniejszać skalę procederu może jedynie rzetelną edukacją oraz alternatywą zarobku.

Problem ten został po raz kolejny poruszony, tym razem w kontekście ostatnich wydarzeń związanych z portalem Roksa.pl. Internauci wypowiadający się na facebookowych grupach zwracali uwagę, że kobiety, które świadczyły usługi korzystając z portalu, zostały przez jego nagłe zamknięcie odcięte od dochodu. 

Głosy internautów pozostają podzielone: jedni uważają, że kobietom należy współczuć, inni nie widzą takiej konieczności. 

Przeczytaj również:

Czy sekspraca to też praca? Przyglądamy się dyskusji

Przemoc seksualna w Polsce. Oto jak wygląda sytuacja

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy