Reklama

Zabawa w wojnę

Ten film można albo pokochać, albo znienawidzić. Ale "Bękarty wojny" nie pozostawiają wątpliwości, że Quentin Tarantino to mały chłopiec, który lubi w kinie mocno napsocić.

Najpierw na festiwalu w Cannes było osiem minut owacji na stojąco, a potem... konsternacja. "Powrót w wielkim stylu", zachwycał się dziennikarz BBC.

Innego zdania był recenzent "Guardiana": "Spaghetti western o bandzie amerykańskich żołnierzy jest po prostu okropny". Nie ulega kwestii, że "Bękarty wojny" noszą wszystkie znaki firmowe stylu Quentina Tarantino: przemoc, szybkie tempo, konsekwentnie budowane napięcie i zręczne pomieszanie faktów z fikcją. Jest tu też wyjątkowy dodatek specjalny: Brad Pitt. Grany przez niego bohater, porucznik Aldo Raine, organizuje grupę żołnierzy, Amerykanów żydowskiego pochodzenia, którzy przeprowadzają we Francji serię ataków na hitlerowców. Dołącza do nich aktorka (Diane Kruger), której misją jest obalenie rządów III Rzeszy. Razem zmieniają bieg historii...

Reklama

Tarantino doskonale operuje pastiszem, nie rezygnując z porządnej porcji wzruszeń. I świetnie się bawi. Prawie jak za czasów Pulp Fiction.

"Bękarty wojny", reż. Quentin Tarantino, w kinach od 11.09.

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy