Reklama

Co robi z nami strach?

Kamień w żołądku, ściśnięte gardło, drżenie rąk. Poczucie, że jest ci słabo, nie możesz złapać tchu, nie potrafisz biec, choć chciałoby się uciec. Strach ma nie tylko wielkie oczy. Potrafi zawładnąć całym naszym jestestwem i odebrać radość życia.

Za sobą mamy rok lęku. O rodzinę, bliskich, przyjaciół. O pracę, o to, czy damy sobie radę, czy potrafimy funkcjonować w rzeczywistości, której nie znamy. A działy i dzieją się rzeczy wbrew ludzkiej naturze - bliskość, która jest potrzebna do życia, staje się zagrożeniem. Nie odwiedzamy starszych osób, w obawie, że możemy je skrzywdzić, cały czas ważąc na szali, co będzie dla nich lepsze. A przecież jesteśmy przekonani, że życie w strachu jest wartościowsze niż brak życia, więc walczymy o naszą egzystencję, wierząc, że przyjdzie czas, w którym wszystko da się nadrobić.

Prawda jest taka, że tego roku wymazać się nie da, przyszły problemy, które bynajmniej nie skończą się wraz z końcem pandemii.  Powiem więcej - one uderzą ze zdwojoną siłą, niczym tsunami, a wtedy ze zdziwieniem stwierdzimy, że nie jesteśmy na nie przygotowani. Chodzi mi konkretnie o dzieci i młodzież. Żywili się naszymi lękami w zamknięciu, bo nieprawdą jest, że maluchy i młodzi ludzie pewnych rzeczy nie dostrzegają. Oni widzą więcej, tylko zazwyczaj nie dzielą się z nami swoimi obserwacjami - po co dokładać rodzicom, przecież i tak mają nadmiar problemów. Niosą ze sobą swój i nasz strach, nie wiedząc, że takiego bagażu unieść się nie da. Nie da się dźwigać go samemu.  

Reklama

Mniejszy, bardziej narażony

Psychika dziecka jest krucha, tak jak i nastolatka, którego mózg jest w ciągłej przebudowie. Niemal połowa nieletnich ma pierwsze objawy depresji, część wprost myśli o tym, żeby odebrać sobie życie, część już ma za sobą próby samobójcze. Jak dobrze, że nieudane. Za chwilę wszyscy oni mają wrócić do szkoły. Co tam zastaną? Rozbite relacje koleżeńskie, przerwane przyjaźnie, zburzone fundamenty znajomości.

U tych, których wrażliwość już przed pandemią powodowała lęki społeczne, sytuacja tylko się pogorszyła. Ci, którzy byli "tylko" nieśmiali - dziś mają lęki. Ci, którzy byli bardzo do przodu, w stosunku do swoich rówieśników, stracili rezon. Wszyscy oni mają teraz wrócić do szkoły, miesiąc przez zakończeniem roku szkolnego. Trudny to czas, związany nie tylko z wystawianiem ocen, ale też powrotem do tak zwanej normalności, która nie będzie taka sama jak przed pandemią, bo ta ostatnia zmieniła nie tylko naszą rzeczywistość, ale też nas samych. 

Młodzi ludzie boją się wracać, bo nie wiedzą, co ich czeka. Zadaniem dorosłych - rodziców i nauczycieli - jest pomóc im, nie w wyeliminowaniu lęku, bo to niemożliwe, ale przynajmniej w zmniejszeniu go.

Gdy słyszę, że w jednej ze szkół wychowawczyni mówi do swoich podopiecznych: "przygotujcie się teraz na rzeź", myślę, że powinni jej odebrać nie tylko wychowawstwo, ale także prawo do wykonywania zawodu. Gdy znajomi opowiadają mi, że ich dzieci już wiedzą, ile sprawdzianów czeka je po powrocie, mam ochotę dzwonić do dyrekcji szkoły, by potwierdziła, czy mówią prawdę.

Zawód nauczyciela jest niczym zawód lekarza - uczący pracują z bardzo delikatną materią, z człowiekiem. Spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność i mądrzy pedagodzy zdają sobie z tego sprawę.

Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego wystartował z kampanią "Tydzień ulgi", w której zachęca szkoły do odstąpienia od sprawdzianów, zadań domowych i wzywania na lekcjach do odpowiedzi. "Wszystko to po to, aby obniżyć stres i zadbać o dobrostan psychiczny uczniów, uczennic, nauczycieli i nauczycielek" - zapewniają akademicy.

Ponad 200 szkół już przystąpiło do akcji, ale wierzę, że będzie ich więcej. Wierzę, że nawet jeśli nie dołączą oficjalnie do inicjatywy, poprą ją w praktyce. 

Jesteśmy dorośli przez to, że rozumiemy więcej. Jesteśmy dojrzali dlatego, że wiemy, czego nam robić nie wolno. Stosunek zależności, w którym są uczniowie, niech będzie po to, by ich chronić, nie straszyć. Oni są już wystarczająco przerażeni.  

Nauczyciele nigdy do końca nie będą wiedzieć, z czym mierzyli się ich podopieczni w swoich domach, jakim problemom musieli stawić czoła. Czas bez sprawdzianów, zadań i odpytywania nie jest czasem łaski, tylko momentem, w którym można uczniowi okazać nie tylko zrozumienie, ale i wsparcie. 

Drodzy nauczyciele, bądźcie z naszymi dziećmi, nie przeciwko nim, proszę. Przez czas pandemii nazbierały strachu pod dostatkiem, nie trzeba im go dokładać.              

***

Zobacz więcej:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy