Reklama

Agata Buzek: Najlepiej podpowiada serce

Wydaje nam się, że aby ujrzeć to, co w danej sytuacji jest lepsze, dobrze jest przeanalizować wszystkie za i przeciw, rozważyć je. Ale w rezultacie i tak najlepiej podpowiada serce - mówi Agata Buzek. Zachęca do adopcji zwierząt, które, jak kiedyś jej pies - Helenka, czekają na miłość w schroniskach.

Agata Buzek, znana aktorka i modelka, tym razem w nieco innej roli: pozuje do kalendarza na rok 2021. Nie sama, z psem Bilonem i czterema kotami: Dyziem, Zyziem, Florkiem i Florą. To kalendarz adopcyjny akcji "Wielcy Małym - artyści pomagają zwierzętom przed zimą", w którym znani i lubiani prezentują zwierzęta ze schronisk. Idą święta, jesteśmy czulsi, może zwierzaki znajdą kochające domy jeszcze w grudniu?

Katarzyna Droga, Styl.pl: To już 13. edycja "Wielcy Małym".  Jest pani z nimi od początku. Co ujęło panią w tej akcji?

Reklama

Agata Buzek: - Nawet w tej chwili trudno to nazwać. Kiedy towarzyszy się ludziom przez tyle lat, ma się do nich zaufanie, widzi się, ile energii, serca i sił wkładają w akcję, to nie ma o co pytać. Przez chwilę wprawdzie myślałam o tym, czy nie powinien mnie już zastąpić ktoś nowy, ale rozmawiałyśmy o tym z Beatką (Beata Pawelczyk - Błasiak, współorganizatorka akcji - przyp. red.) i stwierdziłyśmy, że siła właśnie w tym, że większość ekipy jest ta sama od wielu lat. To są ludzie, którzy sami mają adoptowane zwierzęta, wiedzą o czym mówią, swoim życiem w tym uczestniczą.

- Myślę, że wartość akcji "Wielcy Małym" tkwi w tym, że łączy i zespala wiele płaszczyzn: poprzez aukcje fantów i dzieł sztuki, sprzedaż kalendarzy - adopcyjnego z aktorami i artystycznego z reprodukcjami dzieł sztuki - pomaga schroniskom zebrać pieniądze, a zwierzętom znaleźć dom. Nie tylko tym pokazanym na zdjęciach w kalendarzu, bo bywa, że ktoś zachęcony zdjęciem jedzie do schroniska i bierze jeszcze inne zwierzę do domu. Akcja łączy artystów, którzy mogą oddać swoje prace na aukcję, ludzie zainteresowani sztuką mogą je kupić, a tym samym podarować coś potrzebującym. To bogate połączenie różnych płaszczyzn jest piękne.

Wspiera pani też Fundację Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową, młodych artystów, działała pani na rzecz budowy studni w Sudanie Południowym. Czy pamięta pani takie zdarzenie, kiedy odczuła pani szczególną satysfakcję z niesienia pomocy?

- Trudno powiedzieć, bo takich zdarzeń było bardzo dużo. Sądzę, że takim wspólnym, zbiorowym przeżyciem jest co roku moment, kiedy Jurek Owsiak ogłasza, ile pieniędzy zebrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Każdy z nas dołożył, co mógł tego dnia, i wynik to nasz wspólny sukces, zwycięstwo dobra, gigantyczna satysfakcja. Podobnie się czuję, kiedy dostajemy podsumowanie tego, ile ton karmy pojechało do schronisk w wyniku akcji "Wielcy Małym", ile udało się zebrać pieniędzy w wyniku aukcji dzieł sztuki czy sprzedanych kalendarzy.

- Drobne rzeczy i gesty też są ważne, na przykład kiedy pisze do mnie ktoś znajomy, że ma koce, materace i pyta do którego schroniska zawieźć, bo chciałaby do takiego, które bardzo tego potrzebuje. Wysyłam mu adres i on mówi: "Dobra, to jeszcze pozbieram od ludzi i pojadę". To jest budujące, dobro tak naprawdę zaczyna się od najdrobniejszych gestów. Nawet wieczór, spacer, książka wystawione na aukcję - to wszystko jest ważne. Bardzo wielu ludzi robi wiele dobrego i cieszę się, że mogę z nimi współdziałać.

Na aukcji internetowej można, na przykład, wygrać spotkanie przy kawie z panią Ludgardą Buzek i dostać od niej książkę z dedykacją. Obie panie bierzecie udział w akcji, na jednym ze zdjęć kalendarza jest też pani mama. Miłość do zwierząt wyniosła pani z rodzinnego domu? Były jakieś zwierzaki w dzieciństwie?

- Przez dwadzieścia lat mieliśmy koty, przewinęło się ich sporo przez nasz dom. Bo Micia, pierwsza kotka, miała małe i one częściowo zostawały w domu, więc było ich pewnie kilkadziesiąt przez dwie dekady. A potem zaczęła się era psów, jak już byłam na studiach, w Warszawie. Pierwsza była Brysia, zresztą wielokrotna modelka w kalendarzach "Wielcy Małym".

A dziś jest z panią Helenka - to też psiak ze schroniska. Jak się spotkałyście?

- Nasza przyjaźń z Helenką jest bezpośrednim wynikiem akcji "Wielcy Małym". To było trzy lata temu, na sesję fotograficzną do kalendarza adopcyjnego przyjechały zwierzęta ze schronisk, między innymi Helenka. Miałam  zdjęcia właśnie z nią - i to była miłość od pierwszego wejrzenia, chociaż nie od razu zabrałam ją do domu. Dałam sobie jeszcze trochę czasu, zastanawiałam się czy to dobry moment na psa, czy dam sobie radę z tyloma zajęciami, ale myślałam o niej każdego dnia. Zadzwoniłam do Beaty zapytać co z podopiecznymi i okazało się , że prawie wszystkie zwierzęta z tego kalendarza już znalazły domy, tylko Helenka nie. Usłyszałam: "Chyba czeka na ciebie" i już nie mogło być inaczej, pojechałam po nią.

- Chodzi ze mną wszędzie: na spotkania, na próby i do teatru. A teraz jest gwiazdą, bo zagrała w filmie "Tak ma być" Łukasza Grzegorzka, który kręciliśmy w Nysie przez cały sierpień i wrzesień. Uwaga, żeby było jasne: Helenka nie gra tam mojego psa, po prostu gra w filmie jako osobna artystka! A teraz leży tu koło mnie, korzysta z takiej chwili, że możemy być blisko.

Od razu była Helenką?

- Nie, ja ją tak nazwałam. Miała na imię Nena, więc chciałam dać jej jakieś podobne w brzmieniu imię, a ponieważ jest piękna, musiała zostać Heleną.

Nie spotyka się pani z krytycznymi uwagami, że suczka nosi imię Helenka?

- Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pyta, jak pies może się nazywać Helena, odpowiadam: "A oranżada może?". Na jakiejś butelce może być napisane "Helena" i nikogo to nie oburza, a żywe stworzenie nie może mieć takiego imienia? Może ja też powinnam się obrazić, że sklep z meblami nazywa się Agata?

Skoro mówimy o imionach, skąd Agata? Czy może imię po przodkini?

- Nie, to było inaczej: moja mama, kiedy była w ciąży, stwierdziła, że to na pewno będzie córka, że to Agata i że będzie uparta. Miała takie przeczucie i wszystko się sprawdziło.

Czy Agata Buzek ma w sobie coś z wiedźmy - czytaj na następnej stronie >>>

Agata znaczy dobro i szlachetność, ale Baba Jaga to też od Agaty... Znajduje pani w sobie te bieguny? Bywa pani wiedźmą?

- Może się zdarzyć. Chociaż myślę, że dość rzadko.

Kieruje się pani czasem jakąś nieracjonalną siłą w decyzjach życiowych lub budowaniu roli? Intuicja, emocje?

- Tak, bardzo często. W ogóle uważam, że większość ważnych decyzji nie wynika z rozważań racjonalnych, lecz tego, co czuje się na ten temat. Odczucie jest ważniejsze, tylko trzeba mieć do niego dostęp. Ludzie często bronią przed czystym odczuciem albo nie mają do niego dostępu. Wydaje nam się, że aby ujrzeć, co w danej sytuacji jest lepsze, dobrze jest przeanalizować wszystkie za i przeciw, rozważyć je. Ale w rezultacie i tak najlepiej podpowiada serce.

Ma pani silną więź z mamą?

- Tak, mam bardzo bliski kontakt z mamą, taki matka - córka, ale też bardzo przyjacielski. Rozmawiamy o wielu rzeczach i towarzyszymy sobie w trudnych momentach, ale to co najważniejsze: po prostu bardzo lubimy spędzać ze sobą czas. Mama przyjeżdża czasem do mnie na kilka tygodni i żyjemy sobie razem. To jest wesołe, bezkonfliktowe, spokojne przebywanie razem. I zwykle nie wystarcza tego czasu, żeby robić wszystkie rzeczy które planowałyśmy... Wiem, że to nie jest przeciętne i że mam niesamowite szczęście. Mama potrafiła naszą relację zbudować, ja potem mogłam ją podchwycić i rozwijać.

Mama była pani autorytetem, kimś kto panią zbudował?

- Tak, oczywiście. Wiem, tematy kobiece są teraz bardzo modne, ale ja akurat jestem za równowagą w przyrodzie i bardzo sobie cenię pierwiastek męski w życiu. Wcale nie mam ochoty pracować tylko i wyłącznie z kobietami, zawsze przebywać w towarzystwie kobiet. Przeciwnie - wydaje mi się, że ta równowaga jest bardzo cenna, wiele wnosząca, ucząca i dająca różne spojrzenie na rzeczy. Więc, żeby było jasne, z tatą też miałam i mam wspaniały kontakt.

Na przykład na tradycje świąteczne. Czytałam wypowiedź pewnego pastora, że protestancka wigilia jest mniej postna i może się pojawić na niej pieczona gęś.

- Pierwsze słyszę! W mojej rodzinie, protestanckiej ze strony taty i katolickiej ze strony mamy, nigdy nie było gęsi pieczonej na wigilii. Jestem weganką, więc zupełnie nie interesują mnie dania pochodzenia odzwierzęcego, ale nawet wcześniej, zanim zmieniłam dietę, nie przypominam sobie czegoś takiego. 

Dobry dom dzieciństwa pomaga potem w walce z przeciwnościami losu albo w spełnianiu marzeń, na przykład takich, żeby zostać zapracowaną i nagradzaną aktorką?

- Tak, oczywiście.

A nad czym teraz pani pracuje?

- W czasie pandemii nie pracuję bardzo dużo, staram się skorzystać z tego, że mam więcej czasu na rzeczy, na które czasu normalnie nie ma. Ale trochę się dzieje: w tych dniach nagrywaliśmy "Irańską konferencję" - spektakl Iwana Wyrypajewa, który wcześniej graliśmy w Teatrze Dramatycznym, na "Scenie Na Woli", a teraz zrobiliśmy z niego słuchowisko. Graliśmy po angielsku, bo wszystko dzieje się na konferencji w Kopenhadze, a teraz nagrywamy to po polsku, więc mieliśmy kilka dni intensywnych prób. Mamy nadzieję, że może wiosną uda się wrócić do tradycyjnego grania na deskach teatru.

- Zaczynam kolejny film, z Martą Minorowicz, właśnie wyjeżdżam do Gdyni na zdjęcia. Film miał powstać w tym roku, ale to się nie udało, więc kręcimy jedną trzecią, a resztę na początku roku. Akurat na początku 2020 r. skończyłam dwa filmy zagraniczne, więc teraz tylko będę spijać śmietankę! Mój nowy film niemiecki pod tytułem "Sen" będzie można obejrzeć online na Splat!FilmFest 2020, to jest festiwal kina grozy, fantastyki, kina gatunkowego. A na Netflix właśnie wszedł film "Erotica 2022". Bardzo zapraszam do obejrzenia, to absolutnie kobiecy film: pięć pisarek napisało pięć nowelek, pięć reżyserek to wyreżyserowało. Jest tam pięć postaci kobiecych, ja gram jedną z nich u Ani Kazejak, a naszą nowelkę napisała Olga Tokarczuk. Całe mnóstwo wspaniałych aktorek i aktorów!

Kobiecy film w czasie, gdy znów tak mocno słychać głos kobiet. Kończymy emocjonujący rok. Może następny będzie spokojniejszy? Może kalendarz "Wielcy Małym" na rok 2021 przyniesie zwierzakom dom, a ludziom mniej emocji?

- Powiem tak: trzeba żyć z tym, co dają. A na razie bardzo zachęcam do kupienia kalendarzy, do naszych aukcji i wszelkiej dobroczynności na rzecz zwierząt, żeby jak najlepiej wspomóc najbiedniejsze schroniska przed zimą.

Rozmawiała: Katarzyna Droga

Ten artykuł powstał w ramach naszej najnowszej kampanii pod hasłem "Interia - portal, który towarzyszy mi każdego dnia". Więcej ciekawych treści znajdziesz tutaj.
Zobacz również:


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy