Reklama

Cesária Évora: Bosa śpiewaczka

Podbiła świat po pięćdziesiątce. Na swoich warunkach. Nie pozwalała specom od wizerunku przerabiać się na „bardziej atrakcyjną”. Do końca występowała bez butów i bez makijażu. A po powrocie z tras koncertowych ekscytowało ją, że będzie mogła... prasować rzeczy dla rodziny i szukać młodego kochanka. Niezwykła biografia Cesárii Évory autorstwa jej przyjaciółki Elżbiety Sieradzińskiej odkrywa nieznane epizody z życia „Bosonogiej diwy".

Rok 1986. Klub Amarante w Mindelo na São Vicente, jednej z Wysp Zielonego Przylądka. Publiczność czeka na koncert popularnej Jacqueline Fortes, która ma wystąpić z zespołem Cabo Verde Show. Przed nią śpiewa Cesária Évora. Ma 45 lat i wciąż jest tylko lokalną pieśniarką, występującą w barach za szklankę whisky. Ten wieczór to dla niej szansa. Wśród gości jest José da Silva, człowiek, który zajmuje się promowaniem w Europie artystów z Wysp Zielonego Przylądka. Cesária wchodzi na scenę podpita. Ledwo trzyma się na nogach, a między utworami wykłóca się z jednym z muzyków. José czeka ze zniecierpliwieniem, aż Évora zejdzie ze sceny. Stanie się dla niego objawieniem dopiero za kilka lat. Tego wieczoru się minęli.

Reklama

Życie w cieniu

Cesária straciła wiele takich szans. Przez lata nie potrafiła dbać o swoją karierę ani wykorzystywać okazji, by się lansować. Długo nie miała też przy sobie nikogo, kto zaopiekowałby się jej talentem. Od dzieciństwa była zdana na siebie. Jej samotna matka całe dnie gotowała u bogatych ludzi, a i tak w domu wciąż brakowało pieniędzy. Wychowywała ją babcia i ulica. Dziesięcioletnią Évorę matka oddała do sierocińca. Sądziła, że robi dobrze, bo tam córka przynajmniej nie będzie głodna, a może i nauczy się pisać. Ale Cesária była wolnym duchem. Lubiła się włóczyć po portowych uliczkach, więc dyscyplina panująca w przytułku ją przytłaczała.

Wytrzymała cztery lata, aż w końcu udało się jej nakłonić babcię, by zabrała ją do domu. I znów żyła po staremu. Chodziła, gdzie chciała i z kim chciała. Seks poznała jako czternastolatka. Po latach nie pamiętała imienia pierwszego kochanka, tylko to, że "ładnie pachniał". Pierwsze dziecko urodziła późno jak na lokalne zwyczaje, bo w wieku 18 lat. Ojcem był portugalski marynarz, który odpłynął w nieznane.

Cesária nie rozpaczała po mężczyznach, którzy ją porzucali. Po ojcu jej drugiego dziecka również nie. Jedni znikali, pojawiali się następni. "Miałam tylu narzeczonych, że nawet nie pamiętam ich imion", powie po latach. Złamane serce miała tylko raz. Jako 16-latka zakochała w starszym od niej muzyku Eduardzie Rodrigezie. Zanim ją zostawił, zachwycił się jej głosem i nakłonił do występów. Cesária przez lata zarabiała potem na życie, śpiewając w portowych barach w Mindelo. Choć częściej niż pieniądze dostawała za to alkohol. Zdarzało się też, że ktoś proponował jej za występ trochę ryżu albo nic. Włóczyła się tak po barach i ulicach ponad 20 lat. Lekceważona i niedoceniana. Mieszkała w dwóch ciasnych pokojach w starej kamienicy. Razem z dwójką dzieci i niewidomą już wówczas matką.

Nie sądziła, że cokolwiek w jej życiu może się zmienić. Popadła w apatię. Godzinami siedziała samotnie nad brzegiem morza, piła i włóczyła się z przypadkowymi mężczyznami. Pewnie nikt by o niej nie usłyszał, gdyby los nie postanowił, że powinna spotkać José da Silvę raz jeszcze. I tym razem już się z nim nie minąć.

Teraz Paryż

Ktoś załatwił Cesárii na krótko pracę w barze w Lizbonie. Śpiewała tam "do kotleta". Czy można uznać za zwykły przypadek to, że José da Silva, człowiek zafascynowany artystami z Cabo Verde, spędzał wtedy wakacje z rodziną w Portugalii i wybrał się akurat do tego baru na obiad? Tym razem Cesária była trzeźwa. Zaśpiewała tylko kilka piosenek, ale słuchając jej, José przestał jeść i zamarł wpatrzony w bosonogą korpulentną kobietę w prostej sukience, która zahipnotyzowała go swoim głosem. Gdy występ się skończył, pobiegł za nią do garderoby i powiedział bez wstępów: "Przyjedź do mnie do Paryża. Koniecznie! Znam parę osób, załatwię ci studio". Po latach sam nie będzie wiedział, co go tak ośmieliło. Na Cesárii jego propozycja nie zrobiła wielkiego wrażenia. Bez ekscytacji odpowiedziała: "Przyślij bilet, to przyjadę". Ale ta chwila zmieniła życie ich obojga.

Gdy jakiś czas później Évora przyleciała do Paryża, odkryła, że José promuje artystów z Wysp Zielonego Przylądka hobbystycznie. Na co dzień pracował na kolei jako dyżurny ruchu. Nie stać go było na hotel dla Évory, więc oddał jej pokój swoich córek. Po pracy biegał w różne miejsca i załatwiał jej występy w knajpach. Zapukał nawet do drzwi kilku wytwórni muzycznych. Wszędzie słyszał to samo: "Głos ciekawy, ale jest za stara, za gruba i zbyt ponura. Z takim wyglądem w show-biznesie będzie bez szans!".

Pierwszą płytę Cesárii José wydał więc sam za pożyczone pieniądze. Ku zaskoczeniu wszystkie egzemplarze Bosonogiej diwysprzedały się od ręki, a Cesária została zaproszona na prestiżowy festiwal World Music we francuskim Angoulême. Gdy zaczynał się jej koncert, na sali panował gwar. Po pierwszym utworze widownia umilkła. Komentarze były jednoznaczne: "Co za głos!", "Ależ charyzma!", "Zjawisko!". Zaproszenie do klubu New Morning w Paryżu było kolejną niespodzianką dla Évory. Na muzycznej mapie Francji to miejsce specjalnego znaczenia. Wcześniej grali tam m.in. Stan Getz i Chet Baker. Cesária na scenę weszła boso i była równie naturalna jak wtedy, gdy śpiewała dla kilku podpitych klientów w portowych barach w Mindelo.

Na jej pierwszym koncercie w New Morning było niewielu widzów. Na trzecim trudno się było przecisnąć przez tłum. Gdy niedługo potem wydała płytę Sodade, album rozszedł się już w nakładzie trzystu tysięcy egzemplarzy! José triumfował: "jego" Cesária stała się muzycznym objawieniem! Zaczęła zarabiać, dostawała coraz więcej zaproszeń na koncerty. Ale gdy występy się kończyły, wracała do Mindelo i żyła jak dawniej.

Druga młodość

"Mam 52 lata. Czy jestem stara? Jestem jak nowo narodzona!", powie, gdy ktoś wytknie jej, że to nietypowy wiek na początek międzynarodowej kariery. A ta rozwija się imponująco. W artykułach o Évorze coraz częściej pojawiają się słowa "Boska!", "Niezrównana". Pisze się o niej "Cesarzowa sceny", "Królowa bez korony", "Czarna Edith Piaf". Związani z Cesárią ludzie ekscytują się tym. Ona traktuje wszystko z dystansem.

W połowie lat 90. jest już międzynarodową gwiazdą. Śpiewa wszędzie: Kanada, Francja, Brazylia, Japonia, USA, Indie, Szwecja, Polska... Po roku 2000 w kilku miastach świata zainteresowanie jej koncertami jest tak duże, że potrzebne są interwencje policji! Zdobywa złote i platynowe płyty, nagrody Grammy. Zdarza się jej śpiewać w salach na tysiąc osób i więcej. A firma inwestorska z Dubaju buduje na jednej z Wysp Zielonego Przylądka luksusowy hotel Cesária Resort. Na Cabo Verde Évora staje się dobrem narodowym. Dostaje nawet paszport dyplomatyczny.

Gdy ktoś wspomina jej o tym, jak ważną stała się postacią, macha od niechcenia ręką, jakby chciała powiedzieć "a jakie to wszystko ma znaczenie?". I zapala kolejnego papierosa. Różnica między tym, co jest, a co było, jest taka, że nagle zaczyna się wokół niej kręcić mnóstwo młodych mężczyzn. Wybiera ich sobie, a potem porzuca. Tak jak kiedyś sama była porzucana. Z roku na rok są coraz młodsi. Jest dla nich miła, ale już żaden nie stanie się dla niej kimś ważnym. Ważne są za to dzieci, na które wcześniej nie miała czasu. Rozpieszcza je, obsypuje prezentami, funduje wszystko, czego chcą, choć nie potrafi okazać im czułości wprost. Sama nigdy jej nie doświadczyła.

Ostatni rozdział

Choć jest już znana na całym świecie, ubiera się podobnie jak przed laty. Stać ją na zakupy w drogich butikach, ale prawdziwą radość sprawia jej buszowanie po Tati, najtańszym sklepie Paryża. Z czasem polubi też zakupy w paryskim butiku Barracuda. Właścicielka długo nie będzie świadoma, że ta obwieszona by w jej pokoju hotelowym zawsze stała deska do prasowania i żelazko, bo sukienki przed występami prasowała sobie sama. Na kupno nowego domu w Mindelo namówił ją José da Silva po latach nalegań. Uważał, że nie wypada, by przyjmowała ekipy telewizyjne z całego świata w ruderze. Jej to nie przeszkadzało.

W nowym domu zamieszkała z matką, córkami, bratem i wnukami. Cieszył ją zgiełk i goście nieustannie przewijający się przez pokoje. Dopiero gdy zaczęła chorować na serce, zamknęła dom przed przybyszami z całego świata. Umarła w 2011 roku w szpitalu w Mindelo. W chwili śmierci akurat nie było przy niej nikogo, choć miała kilkoro oddanych przyjaciół. Najbliższa jej była Polka, Elżbieta Sieradzińska, która spędziła z Cesárią dziesięć ostatnich lat jej życia. Nauczyła się dla niej mówić po kreolsku, jeździła z nią w trasy koncertowe, bywała w jej domu. Teraz podsumowała niezwykłe życie Évory w świetnie zdokumentowanej biografii piosenkarki. I jeśli komuś udało się dotrzeć do sekretów zamkniętej w sobie diwy z Cabo Verde, to właśnie jej.

Anna Jasińska

TWÓJ STYL 8/2015

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy