Reklama

Jej wysokość skandalistka

Romansowała z Mickiem Jaggerem, piła whisky do śniadania, była legendarnie nieuprzejma i złośliwa. Księżniczkę Małgorzatę, młodszą siostrę królowej Elżbiety, okrzyknięto pierwszą celebrytką w brytyjskiej rodzinie panującej i buntowniczką, której postawa na zawsze zmieniła styl życia na dworze Windsorów.

Księżniczka chce, by zagrać to właśnie w ten sposób - upierała się Helena Bonham Carter na planie serialu The Crown. Nikt z ekipy nie mrugnął okiem, wiedziano, że aktorka, która grała rolę Małgorzaty, odbywa seanse spirytystyczne, by "konsultować się z nieżyjącą siostrą królowej". Podkreślała, że nawet zza światów jej bohaterka potrafi kaprysić.

Z opowieści dam dworu i służących Małgorzaty wyłania się obraz kobiety, której wyniosłość graniczyła z brutalnością. Czy tak nadrabiała brak pewności siebie? Przez całe życie czuła się gorsza od siostry, bez konkretnej roli do odegrania w historii. Fani serialu, który ogląda ponoć królowa Elżbieta, nie mogą się doczekać dalszego ciągu historii rodu Windsorów również dlatego, że odsłoni nieznane epizody z życia Małgorzaty, która wciąż fascynuje...

Reklama

Zawsze druga

Przyszła królowa Elżbieta II (nazywana Lilibeth) patrzyła jak mała Margot ciągnie jej psa za ogon. "Margot, zostaw, on tego nie lubi", prosiła. Za drugim razem podniosła głos. Za trzecim starała się odciągnąć siostrę od psa, ale ta kopnęła ją w piszczel. Zanim opiekunka zdążyła dobiec, księżniczki tarzały się po trawie, walcząc, a wokół biegał szczekający pies. "Lilibeth miała dobry lewy sierpowy, ale Margot potrafiła ugryźć", pisała o podopiecznych królewska niania Marion Crawford w książce Małe księżniczki.

Margot była pupilką ojca. Roześmiana, chętna do płatania psikusów. "Zawsze gotowa na przygodę", wspominała ją przyjaciółka, lady Anne Glenconner. Nie wszyscy podzielali tę opinię. "Nieznośny, rozpuszczony bachor. Nieraz świerzbiła mnie ręka, żeby jej przylać", wyznał jeden z lokajów Craigowi Brownowi, autorowi zbioru anegdot o księżniczce.

Idylliczne dzieciństwo Margot skończyło się z dnia na dzień. Gdy Edward VIII abdykował z powodu romansu z Wallis Simpson, a Jerzy książę Yorku, ojciec obu księżniczek, został królem - Elżbieta awansowała na następczynię tronu, Margot zajęła drugie miejsce w kolejce do korony. Okna jej nowego pokoju wychodziły na aleję The Mall, ale siostry nie mogły wychodzić same za bramę pałacu Buckingham, przed którą stali żołnierze. Aby wprowadzić do życia dziewczynek trochę normalności, w pałacu utworzono drużynę Brownie (brytyjski odpowiednik zastępu zuchów), ale tylko dla dziewczynek.

Raz w tygodniu siostry spotykały się w ogrodach z córkami arystokratów, by uczyć się rozpalać ognisko i rozbijać namiot. "Do pałacu przychodzili nauczyciele z Eton i Oxfordu. Oczywiście do Elżbiety, która uczyła się historii, prawa oraz matematyki na zaawansowanym poziomie. Małgorzata nie miała na te lekcje wstępu, jej miała wystarczyć francuska guwernantka, która kazała ćwiczyć gamy i pasaże na pianinie. Margot do końca życia miała żal do matki, że odmówiono jej nauki", wspominała w dokumencie BBC lady Anne Glenconner. "Królowa matka uważała, że jej córki nie potrzebują lepszego wykształcenia ponad to, które pozwoli im dobrze wyjść za mąż", pisał Christopher Warwick w biografii Małgorzaty. Tylko dla następczyni tronu zrobiła wyjątek.

"Mamo, czy musimy siedzieć po ciemku? Mamo, tu jest nudno. Mamo, a czy ja też mogę jak Lilibeth prowadzić ciężarówkę?", zamęczała królową Małgorzata, siedząc w schronie zamku w Windsorze, gdy Londyn stał w płomieniach po nalotach Luftwaffe. Brytyjczycy podziwiali starszą córkę króla, jak w kombinezonie prowadziła wojskową ciężarówkę, a jej siostrę zwolniono ze wszystkich obowiązków. Jej rolą było... zabawianie rodziny.

"Kiedy dorastałyśmy, mojej siostrze przypięto łatkę tej dobrej, rozsądnej i grzecznej. To było nudne, więc prasa szybko zdecydowała, że ja będę z piekła rodem. I tak zostało", mówiła po latach Małgorzata swojemu biografowi Theo Aronsonowi.

W klatce kompleksów

Królewski jacht Britannia żegnany przez poddanych odbijał od brzegu. Małgorzata płynąca z siostrą i rodzicami w podróż do RPA była podekscytowana przygodą. W 1947 roku w biednej Anglii jedzenie sprzedawano na kartki, a ona ruszała w świat. "Zapamiętałam każdy moment wyprawy. I nie zapomnę, dopóki żyję", pisała w liście do przyjaciółki. Na jacht zabrano konie rodziny królewskiej, na przejażdżki po afrykańskich sawannach. Opiekował się nimi koniuszy dworu, kapitan Peter Townsend, którego Małgorzata upodobała sobie do pogawędek na pokładzie. Uwagi matki, że siedemnastolatce nie wypada spędzać tyle czasu ze starszym i żonatym ojcem dwojga dzieci, a co gorsza - członkiem służby, córka zbywała śmiechem.

Tego samego roku Margot patrzyła, jak siostra idzie główną nawą opactwa westminsterskiego, gdzie przed ołtarzem czekał jej narzeczony Filip Mountbatten. Elżbieta nie zawiodła i w ciągu trzech lat dochowała się dwojga dzieci. Małgorzata zeszła szczebel niżej w kolejce do tronu. Przyjęła to z ulgą, uznając, że teraz będzie mogła robić, co chce. Balet, opera, najlepsze kluby i restauracje Londynu.

Niebieskooka piękność z talią osy i ciętym dowcipem stała się pożądanym gościem salonów stolicy. "Kocha się w niej Pablo Picasso!" "Coco Chanel chce jej poświęcić najnowszą kolekcję!", szeptano na przyjęciach. Mało kto wiedział, że księżniczka znała listę gości imprez z wyprzedzeniem, a zaproszenie przyjmowała tylko wtedy, gdy do spisu dołączano życiorysy zaproszonych, a ona uznawała je za wystarczająco intrygujące.

Miała obowiązki, ale mało istotne: spotkania z organizacjami charytatywnymi, przecinanie wstęg. Wykonywała je z godnością, gorzej było z uprzejmymi konwersacjami. Nie potrafiła się kontrolować, popełniała gafy. Ciągnęło ją do literatów i artystów. Gdy dotarło od niej, że są lepiej od niej wykształceni, nabawiła się kompleksów. Idealnym wykrętem od uczestnictwa w intelektualnych konwersacjach było odpalanie papierosa od papierosa albo pokazanie rozmówcom, że są niżej od niej urodzeni.

Królowa mówi: Nie!

 "Umarł król, niech żyje królowa!" - krzyczał królewski herold przed bramą pałacu Buckingham pod flagą opuszczoną na znak żałoby. "Nie śpię, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Smutek i pustka są nie do zniesienia" - pisała Małgorzata do Anne Glenconner. Choroba i nagła śmierć króla Jerzego doprowadziły jego młodszą córkę na skraj depresji. Środki nasenne nie pomagały, ale mieszane z alkoholem już trochę tak.

Elżbieta została królową, a Małgorzata z matką wyprowadziły się z pałacu Buckingham do Clarence House. No i kapitan Peter Townsend nareszcie się rozwiódł. Jego relację z Małgorzatą długo udawało się utrzymać w tajemnicy. Gdyby nie spostrzegawczość jednego z dziennikarzy, obecnych na koronacji Elżbiety II w 1953 roku, romans jej siostry pozostałby długo nieodkryty. Reporter zauważył, jak księżniczka czule strzepuje coś z klapy marynarki koniuszego. To wystarczyło, by cały kraj zajął mezaliansem w życiu Margot. "Wasz ojciec nigdy by się nie zgodził na ten związek!"

Zaprzeczanie faktom nie miało jednak dłużej sensu, więc w kwietniu tego samego roku Townsend oświadczył się Małgorzacie. Księżniczka miała 22 lata. Zgodnie z prawem Elżbieta II musiała wyrazić zgodę na jej ślub. Rozdarta między szczęściem siostry a skandalem prosiła Margot, by wstrzymała się ze ślubem do momentu, kiedy skończy 25 lat. Archiwa udostępnione w 2004 roku dowodzą, że królowa z ówczesnym premierem Anthonym Edenem opracowali plan pozwalający Małgorzacie wyjść za Townsenda. Warunek był jeden: księżniczka i jej potomstwo z tego związku nie mieliby praw do korony.

Townsend w autobiografii Time and Chance twierdzi, że warunków było więcej. "Mogłaby poślubić mnie tylko wtedy, gdyby zdecydowała się zrezygnować z pozycji, prestiżu, dochodu. Nie byłem w stanie wynagrodzić jej tego, co by straciła". Dwa lata później Małgorzata wydała oświadczenie. "Zdecydowałam nie wychodzić za mąż za kapitana Petera Townsenda. (...) Świadoma nauk Kościoła, że chrześcijańskie małżeństwo jest nierozwiązywalne, i moich obowiązków w stosunku do wspólnoty państw Commonwealthu postanowiłam postawić je ponad wszystkim innym". Wyjście ze złotej klatki uznała za zbyt kosztowne.

Dobranoc, nienawidzę cię

 Porządek dnia księżniczki Małgorzaty: dziewiąta rano - śniadanie w łóżku, słuchanie radia, czytanie gazet, kilka papierosów. Południe - kąpiel, układanie fryzury, makijaż, przegląd strojów na resztę dnia, kieliszek wódki przed lunchem. Godzina pierwsza -  lunch z matką, cztery dania, butelka wina. Raz na dwa tygodnie spotkanie gdzieś z kimś. Codziennie - obiecywanie matce, że spojrzy wreszcie łaskawym okiem na "kogoś odpowiedniego".
 
Bo za chwilę z najbardziej pożądanej panny zamieni się w starą pannę. Antony Armstrong-Jones był przystojny, miał arystokratyczne pochodzenie i reputację lowelasa. Wcześniej robił zdjęcia królowej Elżbiecie i jej rodzinie, która orzekła, że "Tony jest wystarczająco odpowiedni" dla Małgorzaty. Zaręczyny ogłosili w 1960 roku. 300 milionów ludzi zamarło przed telewizorami: to był pierwszy w historii transmitowany ślub w rodzinie królewskiej.

Margot  w sukni od Normana Hartnella jechała w szklanej karocy, machała do poddanych z balkonu w pałacu Buckingham. Prezentem ślubnym od siostry był 20-pokojowy apartament w pałacu Kensington. Od przyjaciela dostali też działkę na jego prywatnej karaibskiej wyspie Mustique. Małżeńska idylla trwała cztery lata, na świat przyszedł ich syn David i córka Sarah.

Margot z mężem ze swoim zamiłowaniem do imprez i podróży zostali symbolem nowej ery wyzwolenia wśród brytyjskiej arystokracji. Margot robiła sobie zdjęcia z Eltonem Johnem i Beatlesami. On jeździł kabrioletem marki Aston Martin, łamał ograniczenia prędkości i zawsze miał pod ręką odrobinę marihuany. Małżeństwo nie wiązało się dla niego z żadnymi ograniczeniami. Kapryśna żona, która po urodzeniu dwojga dzieci straciła nieco na urodzie, zaczęła go drażnić.

"Przestań!", rozkazała Małgorzata mężowi. Wszyscy obecni na kolacji u państwa Moffatów nie wiedzieli, gdzie podziać oczy z zażenowania. Lord Snowdon strzelał w kierunku księżniczki zapalonymi zapałkami. "Jeśli nie przestaniesz, spalisz mi suknię! - Oby! Ten materiał jest okropny!", odparł Antony. Kilka tygodni wcześniej, gdy żona zapytała go, co powinna włożyć na garden party u przyjaciół, poradził, by włożyła suknię. Posłuchała i... zastała resztę gości w dżinsach i sandałach.  Podczas wyjazdu do znajomych do Rzymu wyszedł przez okno sypialni i wdrapał się na dach, budząc sensację na ulicy.

"To jedyne miejsce, gdzie mam spokój od tej baby", mówił gospodarzowi. Po powrocie do Londynu zakazał żonie wchodzić do jego gabinetu bez pukania. Zostawiał w jej sypialni wiadomości w stylu: "24 powody, dla których cię nie cierpię". Brytyjska opinia nie miała pojęcia, co działo się w lordowskiej alkowie. Małgorzata była ich wyzwoloną księżniczką, która reprezentowała kraj w nowym stylu. Ubrana wedle kanonów mody przyciągała artystów i nie stroniła od flirtu. 


Ci, którzy mieli okazję ją spotkać, wiedzieli, że z wiekiem jej urok ustąpił miejsca nieuprzejmości i wyniosłości. "To pan zrujnował rodzinny dom mojej matki?", zagadnęła kiedyś architekta, który zaprojektował renowację zamku Glamis. Na proszone kolacje spóźniała się po kilka godzin, wiedząc, że zgodnie z protokołem nikt nie może ruszyć jedzenia, nim ona się nie pojawi. Potem jadła coś szybko i wstawała od stołu, bo gości obowiązywał przepis: gdy księżniczka odłoży sztućce, nikt nie miał już prawa przełknąć ani kęsa.

Królewski pasożyt

 Nad willą na wyspie Mustique zapadał zmierzch, w hamakach wylegiwali się celebryci. "Musisz przyjechać, zapraszam cię do mojego raju, jedynego miejsca, gdzie jestem wolna", pisała w Małgorzata do kuzynki Anne Rhodes. Z mężem nie widywała się już prawie wcale, dzieci uczyły się w szkołach z internatem, ona spędzała czas w swoim azylu i w towarzystwie pocieszycieli od Warrena Beatty’ego po Micka Jaggera. Co działo się na Mustique, zostawało na Mustique. Tak było, ale do czasu.

Zdjęcie 42-letniej księżniczki i 25-letniego baroneta Roddy’ego Llewellyna na karaibskiej plaży pojawiło się najpierw na pierwszej stronie tabloidu "News of the World". Ton artykułu nie pozostawiał złudzeń: ona była bezwzględną "starszą kobietą", on "niewinną ofiarą jej żądz". Miesiąc później Snowdonowie ogłosili rozpad małżeństwa, a parlament rozważał pozbawienie "królewskiego pasożyta" dostępu do monarszej kiesy. Rozwód, zgodnie z obowiązującym prawem, został zalegalizowany dopiero dwa lata później.

Księżniczka dochodziła wtedy do siebie po zapaleniu wątroby. Lata palenia papierosów i zamiłowania do trunków odbijały się na jej zdrowiu. Podejmowała coraz mniej oficjalnych obowiązków. Wciąż zapraszano ją na przyjęcia, ale raczej jako dziwną atrakcję, o jej zachowaniu można było później opowiadać anegdoty. Na 101. urodzinach matki pojawiła się na wózku, do połowy sparaliżowana po wylewie. Matka przeżyła ją o miesiąc.

"Największa zasługa Małgorzaty dla historii była przypadkowa - pisał w biografii księżniczki Christopher Warwick. - To dzięki niej brytyjska opinia publiczna oswoiła się z tematem rozwodu w rodzinie królewskiej. I dzięki niej jej siostrzeńcy, książęta Karol oraz Andrzej, jak też księżniczka Anna, byli w stanie zakończyć swoje nieudane małżeństwa. Im wszystkim jest jednak dane żyć długo i szczęśliwie. Ciotka zapłaciła za szukanie swojego miejsca w życiu o wiele wyższą cenę". I trudno się z tym nie zgodzić...

Zuzanna O'Brien

 Twój STYL 12/2019

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy