Reklama

Królowa polskiego piękna Julia Świtalska

Opowieść o Julii Świtalskiej to historia sukcesu, za którym stało żelazne samozaparcie i odrobina szalonej fantazji. Przez lata obracała się w najwyższych kręgach sanacyjnej władzy, jednak jej prawdziwą pasją była medycyna. Dzięki zamiłowaniu do kosmetologii lekarskiej i głowie do interesów, stała się jedną z najbogatszych Polek. Do wszystkiego doszła sama, budując własne imperium piękna.

Julia Jaroszewicz urodziła się w 1892 roku, w niewielkiej Demówce, położonej na Dzikich Polach, na Podolu. Rodzina zdecydowała się zainwestować w jej edukację, dzięki czemu - w przeciwieństwie do wielu swoich rówieśnic - mogła pójść do gimnazjum w Żytomierzu, a po tym kontynuować naukę we Lwowie. Tam najpierw zdała maturę, a w 1909 roku została przyjęta na Uniwersytet Lwowski, na którym studiowała medycynę.

Zbyt słabe, by leczyć

Ścieżka kariery, jaką wybrała, nie była dla kobiet usłana różami. Rozpowszechniony był pogląd, że panie zupełnie nie nadają się do tego, by leczyć ludzi. Są zbyt słabe, zbyt emocjonalne. Niektórzy próbowali wręcz udowadniać, że są zwyczajnie głupsze od mężczyzn i nie należy im powierzać tak odpowiedzialnych zadań. Obecność kobiet w niektórych dziedzinach medycyny uważano wówczas za abominację. Sam Ludwik Rydygier, jeden z pionierów polskiej chirurgii, który w Krakowie i kilku innych miastach ma dziś szpitale swojego imienia, zamieszczał w prasie ogłoszenia o treści "Precz z Polski z dziwolągiem kobiety lekarza!".

Reklama

Kilka lat przed rozpoczęciem przez Julię studiów, Rydygier był rektorem Uniwersytetu Lwowskiego, jednak zmian w dziedzinie dostępu kobiet do medycyny nie udało mu się powstrzymać. Panna Jaroszewiczówna nie zamierzała się łatwo poddać i, podobnie jak jej koleżanki, przykładała się do nauki o wiele bardziej niż młodzi mężczyźni studiujący ten sam kierunek. Jako swoją specjalizację wybrała leczenie chorób skórnych.

W latach studenckich Julia aktywnie włączyła się w działalność niepodległościową. Należała do młodzieżowych organizacji "Promień" i "Życie". Obracała się również w kręgach socjalistycznych, zbliżonych do marszałka Józefa Piłsudskiego. W ramach swojej pracy na rzecz sprawy narodowej, zajmowała się między innymi organizowaniem Strzeleckich Drużyn Kobiecych. W tym czasie zapewne poznała Kazimierza Świtalskiego, który w przyszłości miał zostać jej drugim mężem.

Tajemnicze małżeństwo

Julia Jaroszewicz po raz pierwszy wyszła za mąż już w czasie studiów medycznych. O jej pierwszym formalnym związku niewiele o wiadomo. W dokumentach Uniwersytetu Lwowskiego pojawia się tylko informacja, że dyplom ukończenia studiów medycznych 23 kwietnia 1914 roku odebrała Julia Sladky, z domu Jaroszewicz, Polka urodzona w Demówce. Nie wiadomo, czy małżeństwo udało się rozwiązać, czy też jej mąż zmarł bądź zginął po wybuchu pierwszej wojny światowej. Pewne jest tylko, że pod koniec 1914 roku została panią Świtalską.

Zamiast jednak układać swoje nowe życie małżeńskie, rzuciła się w wir pracy. W wojennej zawierusze nie walczyła z karabinem w ręku. Zamiast tego, w pocie czoła ratowała rannych legionistów Piłsudskiego w szpitalach wojskowych. Po latach wydała wspomnienia, w których opowie o tych wydarzeniach. Świtalska starannie opisała między innymi ewakuację Lwowa w 1914 roku, pierwsze miesiące w Krakowie, pracę w szpitalach wojskowych, w kolejnych miejscach na szlaku bojowym Legionów, walkę z epidemią ospy (została za nią odznaczona przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż), czy powrót do Lwowa, gdzie pracowała z przyszłą prezydentową Michaliną Mościcką i słynną obronę Lwowa. Na marginesie wspomnień podkreślała hart ducha Polek, które walczyły wówczas o niepodległość na równi z mężczyznami, między innymi prowadząc pracę wywiadowczą na tyłach wroga, działając jako łączniczki, czy niestrudzenie opiekując się rannymi.

Bogata i niezależna od męża

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Julia Świtalska znalazła się w pobliżu najwyższych kręgów rządowych. Jej mąż, Kazimierz, był jednym z najbardziej zaufanych ludzi Piłsudskiego. W 1922 roku małżonkowie na stałe przeprowadzili się do Warszawy, zamieszkując w centrum, przy ulicy Kruczej. Julia pracowała jako lekarka, a jej mąż zajął się polityką. Świtalska bardzo szybko znalazła swoją niszę. W mieszkaniu urządziła laboratorium kosmetyczne, w którym analizowała importowane produkty i pracowała nad dostosowaniem ich do potrzeb polskiego rynku.

Do tego prowadziła prywatną praktykę. Miała własną przychodnie zajmującą się leczeniem chorób wenerycznych przy stołecznym Urzędzie Sanitarno-Obyczajowym. Działała w założonej przez Aleksandrę Piłsudską "Rodzinie wojskowej", zrzeszającej i wspierającej rodziny osób związanych z armią oraz zaangażowała się w zwalczanie nierządu w stolicy. Bardzo szybko Świtalska zaczęła też swoją karierę na łamach prasy, zajmując się poradami dotyczącymi zdrowego trybu życia i dbania o urodę. Publikowała w jednym z najpoczytniejszych magazynów w kraju - czasopiśmie dla kobiet "Bluszcz". W sumie wydała też kilkanaście nowoczesnych poradników dla kobiet. Wszystko to uczyniło z niej zamożną kobietę, która zarabiała zdecydowanie więcej od męża.

Jedna z największych plotkarek wśród międzywojennych pamiętnikarzy, Janina Dunin-Wąsowiczowa, pisała po latach, że "pani Julia była pełna humoru, energii, wydawała książki na temat kosmetyki, miewała odczyty i sama była świadectwem tego, jak zachować młodość". Świtalska była przez długie lata blisko rodziny Piłsudskich. Cieszyła się sympatią marszałkowej Aleksandry Piłsudskiej, którą odwiedzała w Sulejówku. Dunin-Wąsowiczowa twierdzi jednak, że ich stosunki w pewnym momencie mocno się ochłodziły i to z winy Julii. Miała ona rozpuszczać plotki na temat tego, że Piłsudski, który często bywał u Świtalskich, rzekomo darzy ją uczuciami. Aleksandra była wściekła i nie omieszkała powiedzieć tego Dunin-Wąsowiczowej.  

Bez względu na psującą się relację pomiędzy ich żonami, Kazimierz Świtalski i Józef Piłsudski darzyli się głębokim zaufaniem. Dlatego nie dziwi, że to właśnie w mieszkaniu Świtalskich w 1925 roku zorganizowano jedną z tajnych narad piłsudczyków, które poprzedziły zamach majowy 1926 roku. W tym okresie zaczęły się problemy w małżeństwie Świtalskich, które ostatecznie zaowocowały rozwodem w 1927 roku.

Do trzech razy sztuka

Odzyskawszy wolność, Julia specjalnie nie rozpaczała. Już w 1928 roku po raz trzeci stanęła na ślubnym kobiercu. Wyszła za kilka lat młodszego od niej, przystojnego kapitana Mieczysława Fularskiego. Pan młody miał opinię flirciarza. Na wieść o tym mariażu Aleksandra Piłsudska zawrzała oburzeniem i miała stwierdzić, że Świtalska się ośmiesza. Julia, która zaczęła po ślubie występować pod nazwiskiem Świtalska-Fularska, obsypywała nowego męża prezentami i przymykała oko na to, że lubił się bawić na warszawskich dancingach, niekoniecznie z żoną u boku.

Lekarka nie przejmowała się opiniami innych. Zahartowana działalnością niepodległościową, tułaczką po szpitalach frontowych, politycznymi przepychankami i budowaniem własnej kariery w niechętnym kobietom świecie medycyny, miała mocny charakter i znała własną wartość. Nie liczyła na to, że ktoś otoczy ją opieką niczym delikatny kwiat. Zamiast tego podążyła za swoją pasją.

Obok praktyki medycznej zajęła się też na poważnie kosmetyką lekarską i w 1928 roku stworzyła własne Laboratorium Kosmetyków Higienicznych Świt. Produkowała w nim rozmaite kosmetyki, które później sprzedawała swoim klientkom. Panie goniące za młodością i idealną cerą wychodziły z gabinetu lekarki obładowane, a jej produkty nie należały do tanich. Kremy, pudry, toniki, tabletki, książki. Do wyboru - do koloru. Świtalska oferowała całą gamę produktów kosmetycznych i wytrwale budowała opinię bezkonkurencyjnej ekspertki, do której powinna się udać każda elegantka, chcąca zachować i pielęgnować swoją urodę.     

Pogoń za młodością

Od 1934 roku jej cała działalność koncentrowała się w Warszawie, w Alejach Ujazdowskich pod numerem 37. Mieścił się tam wspaniały, ponad dwudziestopokojowy apartament, w którym przyjmowała klientki i pacjentki, szkoliła, opracowywała kolejne receptury, nadzorowała produkcję i mieszkała. Świtalska, zanim ktokolwiek pomyślał o tym w XXI wieku, podjęła decyzję, że w jej laboratorium do produkcji będą używane wyłącznie polskie składniki.

Wypuszczała na rynek preparaty do pielęgnacji cery, ciała, włosów, makijażu, czy mające sobie poradzić z takimi bolączkami jak piegi. Goniła za zagranicznymi nowinkami. Kiedy na świecie zaczęto używać radioaktywnego radu, także i u niej nie mogło zabraknąć zabiegów z wykorzystaniem tego pierwiastka. Zanim naukowcy zorientowali się, jak destrukcyjne działanie może mieć na organizm, wierzono, że to w nim może tkwić sekret młodości.   

W życiu zawodowym Świtalska odnosiła kolejne sukcesy, jednak to osobiste nie układało się już tak wspaniale. Jej związek z przystojnym wojskowym, który robił karierę podróżniczą i literacką nie przetrwał próby czasu. Według niektórych źródeł po rozstaniu z Fularskim wyszła za mąż po raz czwarty, jednak o tym jej małżeństwie nic nie wiadomo. Świtalska nie doczekała się żadnych dzieci. Jej oczkiem w głowie było Laboratorium Świt. Miała ambitne plany i działała z rozmachem. W 1939 roku zabrała się za budowę fabryki kosmetyków, jednak jej starannie budowane imperium kosmetyczne runęło po wybuchu wojny.

W latach wojennych Świtalska ponownie zajęła się działalnością niepodległościową i robiła to, co umiała najlepiej - organizowała konspiracyjne szkolenia sanitarne. Mogła się w ich czasie podzielić swoją wiedzą praktyczną, zdobytą w lazaretach pierwszej wojny światowej. W czasie powstania udzielała powstańcom schronienia w swojej willi. Po wojnie pozostała w Warszawie, jednak  dawnej pozycji nie udało jej się odbudować. Pod koniec życia swój dom przekazała na cele dobroczynne, jednak zastrzegła możliwość dożywotniego mieszkania w jednym pokoju. Zmarła w 1956 roku. Została pochowana na Powązkach.

Zobacz także:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy