Reklama

Marzy mi się duża familia

Jest agnostykiem, ale chodzi do kościoła z córką. Łatwo się uzależnia, za co wini wpływ... Jowisza. Marzy o kolejnych dzieciach, ale boi się, że jego plany przekreśli emancypacja. Przystojny gwiazdor „Lekarzy” mocno nas zaskoczył!

Doktor Orda, którego grasz w serialu "Lekarze", wrócił do pracy po ciężkim wypadku. Zatem cuda w filmie się zdarzają, a w prawdziwym życiu?

Wojciech Zieliński: - Doświadczyłem przynajmniej dwóch.

Zdradzisz, jakich?

- Podobnie jak grana przeze mnie postać uległem ciężkiemu wypadkowi, którego mogłem nie przeżyć. To pierwszy cud. Moja córka to drugi.

Marysia jest cudownym dzieckiem?

- Dla niej nie ma ziemskiego porównania. Jest cudem, największą miłością mojego życia. Mam plan, że chcę być dla niej najlepszym ojcem na świecie.

Reklama

Co chcesz jej dać?

- Moja babcia była praktykującą chrześcijanką. To ona otworzyła w moim życiu drzwi do metafizyki. Dziś jestem agnostykiem, ale chcę chodzić do kościoła z córką. Próbuję pokazać Marysi drogę duchową - tak jak kiedyś zrobiła to dla mnie babcia.

Jakie są twoje ojcowskie działania na co dzień?

- Ostatnio uaktywniamy się sportowo i muzycznie. Przyjąłem taką strategię na tę małą księżniczkę, że pokazuję jej jak najwięcej dobrych stron świata. Dziś zabrałem ją na rower. Kupiłem taką podwójną przyczepkę, bo będę woził więcej dzieci.

Zaraz, zaraz... O czymś nie wiem?

- Będę woził dzieci mojej siostry (śmiech). Staram się, żeby nasze dni z Marysią były jak najpełniejsze.

Chciałbyś znowu zostać ojcem?

- Zawsze marzyłem o dużej familii. Ale na razie nie planuję. W dzisiejszych czasach to chyba nie jest realne, bo kobiety się wyemancypowały i nie chcą mieć dużo dzieci (śmiech).

Denerwuje cię emancypacja?

- Wcale. Za to denerwuje mnie konsumpcyjny styl życia. Teraz nie spędzamy czasu z bliskimi, ale zastanawiamy się, czy zdążymy przed zamknięciem galerii, albo ile jeszcze zostało nam do zapłacenia kredytu. Chcemy mieć olbrzymie plazmy i lepsze samochody, bo widzimy, że nasi sąsiedzi je mają.

A ty czym jeździsz?

- Trzydziestolatkiem. Moja znajoma z teatru, Maria, powiedziała mi: "O Wojtuś, teraz grasz w serialu, pewnie sobie nową brykę kupisz". Właśnie, że nie! Bo ten samochód lubię.

Masz kredyt?

- Niewielki.

Całkiem rozsądnie.

- W moim zawodzie raz praca jest, raz jej nie ma. Aktor jest tylko trybikiem w wielkiej machinie. Większym lub mniejszym w zależności od tego, czy stać już go na otwarcie restauracji, czy nie (śmiech). Czasem też sobie myślę, że gdybym nie wstał po wypadku z wózka, to kompletnie nie byłoby teraz dla mnie ról. Staram się więc brać życie pełnymi garściami i jak się tylko da w pełni wykorzystywać każdą godzinę.

Ulegniesz modzie jak większość aktorów i weźmiesz udział w triatlonie?

- Nie dałbym rady, jestem za bardzo połamany.

Jak to?

- Kilkanaście razy miałem coś złamanego w swoim ciele: a to obojczyk, a to rękę, a to pies mnie pogryzł. Uprawiam sporo sportu, i dzięki temu produkuję sobie endorfiny, czyli chwilowe szczęście. Wolę to niż inne używki.

Od czego jesteś uzależniony?

- Mam kumpla, który od lat siedzi w astrologii. Jestem w stosunku do tego sceptyczny, ale nie odrzucam całkowicie. On mi powiedział, że muszę uważać, bo mój Jowisz jest w którymś tam domu, a to oznacza, że łatwo się uzależniam. Od sportu, miłości, od ludzi, od emocji i tak dalej. Więc trzymam się na dystans od kuszących rzeczy.

Od miłości też chcesz być daleko?

- Nie potrafię. Ja to wiem jako ojciec.

Wracając do nałogów. Widziałam, że palisz.

- Ale rzadko. Sam nie kupuję sobie papierosów, ale lubię od czasu do czasu zapalić dla przyjemności. Z niczym nie należy przesadzać. Ze zdrowiem też nie.

Dbasz o siebie?

- Kupiłem wyciskarkę, nie mylić z sokowirówką, i co rano wkładam tam wszystkie warzywa i owoce, jakie znajdę w lodówce, począwszy od buraków, a skończywszy na kiwi. Może jakiś producent po tym wywiadzie podpisze ze mną kontrakt reklamowy? Potem staram się oczyszczać, czyli medytuję i porządkuję myśli. Ale podkreślam, że tylko się staram. Bo w niczym nie osiągnąłem takiego pułapu stuprocentowej realizacji.

Skąd pomysł na zdrowe życie u artysty, który ma opinię zakapiora?

- Komórki w organizmie człowieka już po dwudziestym roku życia zaczynają się starzeć i wolniej regenerować, więc sobie pomyślałem, że tego nie zmienię. Ale jakość życia mogę zmienić.

Odpoczywasz czasem?

- Potrafię bardzo dobrze odpoczywać. Raczej muszę sobie przypominać, że trzeba pracować.

Leniuch?

- Nie uważam, że czytanie książki czy nawet patrzenie się w niebo to lenistwo.

Wybacz, ale zwykły człowiek nie ma zbyt wiele czasu na bujanie w obłokach.

- Życie nie jest sprawiedliwe (śmiech). Ale aktor też człowiek i też ma swoje bolączki.

Jakie?

- Jestem już dużym chłopcem i wiem, że nie na wszystko w życiu mamy wpływ. Czasem dopada mnie pytanie, czy będzie wojna z Rosją? Czy moich bliskich za wcześnie nie zabraknie? Czy moje dziecko będzie zdrowe? Takie standardowe ludzkie lęki.

Twoja kariera ostro się rozkręciła. Są "Lekarze" i osiem produkcji w jednym roku. Ostatnio grasz u Vegi w "Służbach specjalnych". A tam są śmiałe erotyczne sceny z Kamillą Baar. Stresowałeś się?

- Kamilla już trzy razy grała moją partnerkę. Pierwszą scenę łóżkową mieliśmy w "Oficerze". Przy kręceniu sceny w "Służbach specjalnych" było łatwiej, bo mieliśmy do siebie zaufanie. A to, jak w życiu, podczas stykania się ciała kobiety i mężczyzny, jest najważniejsze. Co nie zmienia faktu, że takie sceny dla aktorów są trudne. Dla mnie na pewno.

Zmieniłeś się?

- Spokorniałem, nie tylko w stosunku do swojego zawodu. Wspinam się po szczeblach kariery małymi krokami.

Zrobiłeś kiedyś krok do tyłu?

- Jasne, ale bardziej w relacjach z ludźmi, czyli w sprawach nie do końca zdefiniowanych miłości... Ale wierzę, że te doświadczenia były po coś. I teraz pomagają spojrzeć na problem z dystansu. Kroku do tyłu czy uniku nie uważam za coś niegodnego. W walce unik jest nawet wskazany (śmiech).

Iwona Zgliczyńska

SHOW 22/2014

Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy