Reklama

Maszt radiowy w Konstantynowie. Ewenement na skalę światową

Gdyby nie doszło do jego zawalenia, to do momentu wybudowania Wieży Chalify w Dubaju, byłby najwyższą konstrukcją na świecie. Uchodził za inżynierski cud lat 70. i mało kto wie, że znajdował się niemal w samym środku Polski. Liczący aż 646 metrów wysokości maszt radiowy w Konstantynowie budził lęk wśród okolicznych mieszkańców.

Perła polskiej inżynierii

Budowa masztu radiowego nadajnika długofalowego rozpoczęła się 5 lipca 1969 r., a oficjalne zakończenie prac nastąpiło 18 maja 1974 r. Maszt skonstruował inżynier Jan Polak z Biura Projektowego Mostostal M-1 w Zabrzu. Dzięki tak potężnej konstrukcji sygnał Polskiego Radia docierał do Polaków mieszkających m.in. w Kazachstanie, Iraku, Iranie, a przy dobrych warunkach pogodowych nawet w Ameryce Północnej. Było to możliwe dzięki nadajnikowi o mocy 2 MW.

Warto zobaczyć: W Polsce powstał dom-imbryk

Reklama

Ta imponująca konstrukcja składała się z 86 członów o przekroju poprzecznym trójkątnym o boku 4,8 m i wysokości ok. 7,5 m, zbudowanych z rur stalowych o średnicy 245 mm i grubości ścianek od 8 mm na szczycie masztu do 34 mm przy podstawie. Aby masz mierzący 646 metrów, mógł ustać w pionie, konstrukcję należało posadowić na trzech, dwumetrowych izolatorach. Całość utrzymywana była przez 5 poziomów odciągów po 3 na każdym poziomie, wykonanych z lin stalowych o średnicy ok. 50 mm i wytrzymałości ok. 250 ton.

Żeby dostać się na szczyt radiostacji, należało wjechać na nią windą z silnikiem spalinowym, natomiast czas przejazdu wynosił 30 minut.  Ponadto maszt wyposażony był w drabiny, ale wchodzenie po nich zajmowało ponad dwie godziny.

Psychoza mieszkańców

Mimo że maszt stał się wizytówką polskiej myśli inżynieryjnej, to jednak pomysł jego zbudowania od początku budził mieszane uczucia wśród okolicznych mieszkańców. Przez lata obwiniono konstrukcję o przyczynianie się jej do powstawania wielu chorób, jak bezpłodność, nowotwory, a nawet nasilające się zaburzenia psychiczne.

Czytaj także: Nazywali je osiedlem wstydu. Jak się żyło przy Dudziarskiej w Warszawie

Mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek nie przekonywały nawet wyniki badań, które jasno wskazywały o braku jakiegokolwiek szkodliwego działania masztu. Psychoza w okolicy była tak wielka, że założono nawet Stowarzyszenie Ochrony Życia Ludzi przy Najwyższym Maszcie Europy, którego członkowie domagali się zakończenia działalności radiostacji.

Brak odpowiedniej wiedzy o nieszkodliwości nadajnika skutkował przekazywaniu plotki, że promieniowanie wytwarzane przez mierzącego 646 metrów kolosa jest identyczne jak to, po wybuchu reaktora w Czarnobylu w 1986 r.

Zawalenie się masztu

8 sierpnia 1991 r. o godzinie 19:10 maszt radiowy w Konstantynowie koło Gąbina runął na ziemię. Konstrukcja zawaliła się podczas prac konserwacyjnych, a bezpośrednią przyczyną był błąd pracującego przy nim technika, który jak się później okazało - nie posiadał odpowiednich kwalifikacji. Konserwacja miała polegać na wymianie odciągów, które wskutek wielu lat zaniedbania były w fatalnym stanie technicznym.

Sekwencja niefortunnych zdarzeń, które doprowadziły do katastrofy była następująca: podczas prac poluzowano jedną z lin z sekcji odciągów, zakładając i naciągając dwie liny pomocnicze. W pewnym momencie jedna z lin pomocniczych wysunęła się z zacisków, w konsekwencji czego druga lina pomocnicza zerwała się z mocowania. Górna część masztu złamała się jak zapałka i z impetem uderzyła w podstawę. Wystarczyło kilkanaście sekund, by cała konstrukcja przestała istnieć, rozbijając się o podłoże.

W wyniku procesu sądowego kierownik ekipy konserwującej z Mostostalu Zabrze otrzymał wyrok dwóch i pół roku pozbawienia wolności za spowodowanie katastrofy. Za pośrednie przyczyny katastrofy uznaje się zaniedbania w 17-letniej eksploatacji, w tym zły stan odciągów stwierdzony przez ekspertów już w 1987 r. 

Zawalenie się masztu radiowego spowodowało spore problemy z odbiorem programu radiowego na 30 proc. powierzchni kraju. Początkowo planowano odbudowę konstrukcji, ale takiemu pomysłowi zdecydowanie sprzeciwili się okoliczni mieszkańcy. Ponadto wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego decyzja wojewody płockiego o odbudowie masztu była nieważna, z uwagi na fakt, iż za podstawę decyzji przyjęto nieaktualne prawo budowlane, a nie nowe przepisy.

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy